Wpis z mikrobloga

Witam :)

Postanowiłem naskrobać kilka słów i przedstawić Wam pewną historię.

Aby lżej się pisało otwieram właśnie flache, dzisiaj na stole czarna wiśnia. Będzie to już 60/70 pod rząd ale wróćmy do początku.

tl;dr O tym jak po 3 letnim związku zostałem sam.

Liceum 10 lar temu spotkali się pierwszy raz.
On : buntownik, imprezowicz, chłopak nie przejmujący się niczym.
Ona : dziewczyna z dobrego do domu, grzeczna i pilna uczennica.
Zwykli znajomi ze szkoły, którzy po prostu się lubili. Totalnie asexualni dla siebie.
Czasem wspólne piwo i śmiechy, totalnie nic więcej.
Tak leciały lata szkolne, 18ki, ogniska, grille, wypady paczką ze szkoły. Nic specjalnego.

Skończyła się szkoła i ich drogi rozeszły się na kilka lat. Ona wyjechała na studia aby mieć lepszy start w przyszłość. On poleciał podbijać świat i zarabiać pieniądze bo zawsze to było jego priorytetem. Spotykali się bardzo rzadko, głównie przypadkiem na imprezach.

Chłopak po 2 poważniejszych związkach – jeden trwał rok a drugi dwa lata.
Niby miłość – z perspektywy czasu dziecinne zauroczenia, które z prawdziwą miłością nie miały nic wspólnego. Pojawiły się pieniądze, samochódy, motocykle i inny poziom życia.
Ale nadal był tym samym buntownikiem, który chciał zwojować świat.
Dziewczyna – pilna studentka, jakieś któtkie znajomości nikogo poważnego. Nadal na utrzymaniu rodziców.

Po kilku latach jako kumple znaleźli się razem na pewnej imprezie.
W sumie to on ją nawet zaprosił w zastępstwie innej, która nie mogła/nie chciała z nim pójść.
Powiedział: Mam wolne miejsce, pójdziemy, napijemy się i pobawimy. Ona po prostu się zgodziła bo czemu nie wyskoczyć z kumplem skoro nie ma i tak innych planów.
Bawili się do białego rana. Impreza dobiegała już końca, ludzie zaczynali się rozchodzić a z głośników płynęła spokojna muzyka.
Postanowili przed wyjściem jeszcze raz ze sobą zatańczyć.
Delikatnie przytuleni kołysali się w rytm muzyki rozmawiając o głupotach.
Całkiem przypadkiem ich spojrzenia się spotkały, popatrzyli sobie przez kilka sekund głęboko w oczy niczego nie mówiąc. Nie wiedzieli kiedy ich usta zbliżyły się do siebie a oni zaczęli się całować. I to nie był zwykły pocałunek..
Całowali się jak szaleni, tak jakby każde z nich czekało na to od lat.
To było coś innego. To co wtedy się wydarzyło. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czuli. To było szalone,namiętne, zwariowane, niespodziewane i piękne.
Tutaj tak naprawdę zaczyna się ta historia.

Wylądowali po imprezie w jego biurze. Szaleństwo i wulkan emocji.
Przytulali się tak jakby ktoś miał zaraz zabrać im cały świat, całowali tak jakby robili to pierwszy raz w życiu. Tak upłynęło kilka godzin. Nie doszło do niczego więcej bo w ich głowach przewijała się co chwile myśl : ,,#!$%@? co my robimy " ?
Jeszcze dzień wcześniej asexualni dla siebie znajomi z dawnych szkolnych lat.
Tego poranka poszli spać wtuleni w siebie tak mocno, że nic by ich wtedy nie rozdzieliło.
Po przebudzeniu wstali jak gdyby nic się nie wydarzyło. Ona ubrała się i wróciła do domu.

Wrócili na jakiś czas do normalnego życia.
Nie rozmawiali nawet o tym co się stało. Potraktowali to jako imprezowy wyskok i dalej byli znajomymi ze szkoły. Jednak coś zmieniło się w ich podejściu do siebie pomimo, że nie dopuszczali do siebie tej myśli i starali się nie pokazywać tego sobie wzajemnie.
Pewnego dnia nawet się z tego śmiali. Nie byli totalnie w swoim typie a wręcz byli totalnymi przeciwnościami swoich wymarzonych wizualnie partnerów.

Przyszedł czas kolejnej imprezy a raczej plenerowego sporego eventu w innym mieście.
Wyjazd był z miasta w którym ona mieszkała i studiowała więc tym razem propozycja noclegu padła z jej strony. Po co chłopak miał się tłuc pociągami od rana jak mogła go przecież przenocować. Pojechali więc razem autem do jej mieszkania. Byli tam wieczorem a do wyjazdu rano jeszcze długa noc.
Szybko padła propozycja : piwo ? Chwilę później byli już w sklepie i wracali z butelką wódki.
I tak znów siedzieli razem, gadali jak kumple, pili, palili, żartowali i śmiali się z tego co robili na poprzedniej imprezie. Butelka zaczęła się kończyć i pora było iść spać bo wyjazd za 3 godziny. Oboje zmęczeni. Położyła kumpla w pokoju a sama poszła do drugiego.
Nie mogli usnąć Zawołał ją przez ściane a ona zaraz była już w jego łóżku i rozmawiali.
Tak z trzech godzin do wyjazdu zrobiła się godzina. Nic nie zapowiadało tego co zaraz miało się wydarzyć.
Powiedziała : zimno mi .
On ją po prostu delikatnie przytulił i wtedy obudziło się to samo co poprzedniej nocy, którą razem spędzili. Pocałunki, wtulanie się w siebie, ocieranie, łapanie za ręce...
Wszystko znów było tak spontaniczne i szalone jak wtedy. Znów obudziły się w nich te demony pożądania. Tej nocy stało się to co połączyło ich na długie lata. Oddali się sobie. Ale to nie był taki zwykły sex jak z innymi. To był sex, który dla nich coś znaczył. Sex, który stworzył między nimi bardzo silną więź. Od tej nocy nie traktowali się już jak wcześniej.

Nic nie wyglądało już jak wcześniej. Od tego poranka stali się kimś więcej niż kumplami.
Wyjazd, impreza, powrót – jak papużki nierozlączki. Wszędzie razem. To było tak szalone a zarazem dziwne i piękne. Czuli do siebie jakieś dziwne i trudne do opisania przywiązanie po tym co się stało.
Ktoś patrzący z boku powiedziałby, że powariowali.
On totalnie niezależny w typie złego chłopca, charakter wojownika, który wierzył w siebie i niczego w życiu się nie bał. Podejmował każde wyzwanie i walczył gdy była taka potrzeba. Nigdy nie liczył się ze zdaniem innych.
Ona poukładana, grzeczna, skromna, bardzo rodzinna i rozsądna. Plany i nadzieja na spokojne życie. Rodzice tego od niej wymagali.
Co oni do cholery robią razem? Co ona widzi w nim a on w niej ?
Przecież to dwa totalnie różne światy, które w żadnym aspekcie do siebie nie mogą pasować.
Przecież on zawsze uganiał się za kobietami totalnie innymi od niej a ona nigdy w życiu na takiego łobuza nie powinna zwrócić uwagi. Mama inaczej ją wychowała. Naćpali się czy co ?
Nie tylko obserwator zadawałby sobie te pytania. Oni zadawali je sobie co kilka minut nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje. On mówił, że jeszcze miesiąc temu postawiłby wszystkie pieniądze przeciw temu scenariuszowi.
Nie wierzył, że może się w coś tak zaangażować. To nie było w jego stylu.
Ona wmawiała sobie, że to tylko imprezy i chwilowe młodzieńcze zauroczenie, które skończy się gdy wrócimy do domów.

Wrócili do domów i codziennego życia. Nie rozmawiali o tym co się stało i co tak naprawdę się narodziło. On miał wyjechać a ona wrócić na studia i pewnie tak by się stało.
Nie dawało im to jednak spokoju. Czuli się dziwnie z tym wszystkim co miało miejsce. Ona nie miała odwagi porozmawiać. Nie chciała się spotkać. Nie dawało mu to spokoju. W końcu udało mu się namówić dziewczynę na spotkanie. Pojechał do niej w środku nocy i zabrał w miejsce w którym mogli spokojnie porozmawiać. Wyjaśnili sobie wszystko. Ustalili, że zapominają o tym co się wydarzyło. Nie chcieli aby te wydarzenia ich poróżniły. Chcieli nadal pozostać kumplami.
Wszystko było już dogadane i zaraz miał ją odwieźć do domu, wrócić i zacząć żyć tak jak wcześniej. To miał być ostatni papieros i wszystko miało iść w niepamięć.
Wtedy w samochodzie spotkały się ich ręce, spojrzeli się na siebie i rzucili w swoje ramiona tak jak poprzednimi razami. Znowu to się stało...
Nie panowali już nad tym pożądaniem. Nie pojechał do domu. Zostali ze sobą do rana.
Nie mogli dłużej już się oszukiwać. Postanowili zostać razem. On rzucił wyjazd bo chciał być z nią. Na początku nikomu o niczym nie mówiąc bo to był ostatni związek jakiego ktokolwiek z ich znajomych i rodziny mógł się spodziewać. Wszystko miało wyjść na spokojnie.

Spotykali się codziennie i spędzali ze sobą dosłownie każde pięć minut jakie tylko mogli. Jeździł za nią na studia, usypiali razem rozmawiając przez telefon, jedzenie tylko razem, jakiekolwiek wyjścia tylko razem.
Cały świat przestał się liczyć. Wszyscy inni poszli w totalną odstawkę. Ona olała swoje koleżanki, kłóciła się w domu bo chciała być tylko z nim. On olał wszystkich kumpli i interesy. Nie mógł o niczym innym myśleć. Każda godzina bez siebie trwała jak lata. Zaczęły się ucieczki w nocy z domu tylko po to aby spotkać się z nim chociaż na to 20 minut.
Można rzec, że jedno bez drugiego nie potrafiło już nawet oddychać. Każda minuta razem była najszczęśliwszą minutą w ich życiu. Oszaleli na swoim punkcie.

Żadne nie było idealnie. Wręcz przecwiwnie. Ale na początku tego nie widzieli. Kochali się za wszystko.
Ona dostawała stosy kwiatów a on kanapki na śniadanie. Opiekowali się sobą w zdrowiu i chorobie. Ona dbała o niego tak jak nikt nigdy wcześniej. Dla niego była księżniczką. Długie nocne szczere rozmowy o wszystkim. Wyznawali sobie swoje najskrytsze tajemnice wierząc w wieczność tego uczucia. Byli pewni, że zawsze będą ze sobą już tacy szczęśliwi. Obiecali sobie dozgonną szczerość i wierność.
Kochał jej piękny uśmiech i to spojrzenie, którym go obdarzała. Czytał z jej oczu : Nigdy mnie nie zostawiaj, bądź zawsze przy mnie.

To szaleństwo trwało trzy może cztery miesiące. Zdali sobie sprawę, że muszą wrócić do życia. Ona studia i praca, on interesy i zarabianie pieniędzy na dom i wspólną przyszłość. Uczucie nie osłabło ale delikatnie wygasili tą namiętność jaka była na początku. Minął pierwszy rok ich związku. Najcudowniejszy rok w jego życiu.
Była dla niego kobietą do tańca i do różańca. Wychodzili razem na imprezy, wisieli godzinami na telefonie, zostawała u niego na noc, mieli cudowny sex.
Gotowała mu najpyszniejsze jedzenie na świecie, sprzątała w ich nowym mieszkanku, przytulała w nocy i opiekowała się w chorobie. Czuł się najszczęśliwszym facetem na świecie. Wspólne wypady za miasto były cudowne. Nawet wyskok nad głupie jezioro dawał im masę szczęścia bo byli razem.

Po roku zaczęły się pierwsze kłótnie i zgrzyty. W sumie o głupoty.
Pojawiły się pierwsze kłamstwa w ich związku a niektóre rzeczy powoli stawały się rutyną.
Ile w końcu można razem wychodzić do restauracji, kina czy na zakupy ?
Ile można razem sprzątać i gotować? Takie głupie pierdoły. Po pierwszym kłamstwie z jej strony on zrobił się podejrzliwy i stracił do niej stuprocentowe zaufanie, którym ją darzył.
Ona również zrobiła się podejrzliwa. Pojawiła się zazdrość i coraz częstsze kłótnie.
Ona skończyła studia i spędzała u niego bardzo dużo czasu.
Potrafili pokłócić się o to, że buty w przejściu są rozwalone czy o to kto ma odkurzyć mieszkanie.
On zajął się bardzo pracą i poświęcał jej mniej czasu niż kiedyś. Chciał zarobić na wspólny dom i zabezpieczenie dla dzieci, które kiedyś chcieli mieć.

Częstotliwość kłótni narastała i stawały się coraz ostrzejsze. Mieli do siebie coraz więcej pretensji.
Ale po kłótniach znów było między nimi dobrze więc jakoś nie przywiązywali wtedy do tego większej wagi. W końcu wszystkie pary się kłócą. Nie zauważali nawet jak z każdym dniem wyparowuje z nich to uczucie, szaleństwo i fascynacja sobą. Z dnia na dzień było tego coraz mniej. Coraz więcej rutyny i schematów. Coraz mniej czasu dla siebie. Coraz mniejsza ochota na przytulanie się, pocałunki czy sex. On dzięki temu, że poświęcił sporo czasu swojej pracy poznał dużo ważnych ludzi. Zaczął bardzo dobrze zarabiać. Jeździł na konferencje po całym kraju. Ona wtedy zawsze czekała na niego w domu z niespodzianką. Te kilkudniowe przerwy robiły im dobrze. Nadal jeszcze za sobą tęsknili. Po tych przerwach było przez kilka dni lepiej. Kupił jej auto, które miała mu spłacać w ratach. Nigdy nie chciała drogich prezentów. Zawsze chciała się dokładać do zakupów czy opłat. Nigdy nie była materialistką. Na każdą okazje robili sobie prezenty i zawsze pamiętali o ważnych datach.
Tak upłynął rok drugi.

To był tak naprawdę chyba ostatni dzwonek aby uratować ten związek.
Rutyna narastała. Zaczynali się ze sobą nudzić. Coraz ostrzejsze i częstsze kłótnie. Pierwsze poważne rozstania i powroty. Wojny o wszystko. Olbrzymia zazdrość i podejrzliwość z obu stron.
Nikt pierwszy nie chciał wyciągnąć ręki aby to naprawić. Coraz częściej zaczął pojawiać się alkohol. Z braku zajęć pili razem wieczorami. Bywały również miłe chwile ale te negatywne zaczęły prowadzić w klasyfikacji ogólnej. Oboje przestali się o siebie starać. Przestali gotować... w końcu prościej było zamówić gotowca z restauracji na mieście z dowozem niż zrobić razem dobry obiad czy wyskoczyć wspólnie na miasto.
Skończyły się wypady do kina. Po cholerę się szykować i wychodzić skoro można obejrzeć w domu ? Mają przecież wielki TV i kino domowe więc to prawie to samo ...
Skończyły się wyjścia na imprezy i do pubów. Po co? Przecież można kupić flaszkę i wypić ją w domu. To wszystko się kumulowało i nikt z tym nic nie robił. Zaczęli pojawiać się inni znajomi i coraz więcej wyrzutów do siebie. Padały coraz ostrzejsze słowa.

Na tym etapie pojawia się trzecia bohaterka tej historii zwana ,,przyjaciółką" dziewczyny.
Znały się wcześniej ale nie miały aż tak dobrego kontaktu jaki nawiązały po 3 letnim związku.
Diabeł w owczej skórze, który zaczął przejmować jego ukochaną po każdym spotkaniu coraz mocniej. Nieszczęśliwa kobieta, która była z facetem tylko ze względu na dziecko a on rąbał ją w rogi co tydzień. Doskonale o tym wiedziała ale pomimo tego i tak z nim była. Dziecko i kasa – wiadomo. Ale diabeł był zazdrosny o przyjaciółkę. Jej nikt nie zdradzał, ktoś zawsze się o nią martwił, ktoś zawoził i przywoził jak chciała wyjść gdzieś na piwo. Diabeł wiedział, że dziewczyna ma coś czego diabeł nigdy mieć nie będzie. Tutaj zaczął się proces destrukcji związku, który w połączeniu z rutyną i kłótniami wywołał mieszankę wybuchową.

Najpierw były to niewinne wyjścia do diabła na piwo czy kawę. Niby nic. Ale chłopak zaczął już wtedy przeczuwać coś złego. Coś było nie tak. Po spotkaniach z diabłem dziewczyna wracała zawsze jakaś inna. Prowokowała kłótnie, była arogancka i jakby nastawiona przeciw chłopakowi. Rozmawiali o tym kilka razy ale dziewczyna mówiła, że to nie ma żadnego związku i wszystko jest ok a chłopak coś sobie wmawia. Zjawisko nasilało się coraz bardziej. Wyjścia na piwo zaczęły przeradzać się w całonocne melanże. Pewnego dnia dziewczyna obiecała, że wróci do domu przed 2. Dochodziła 3, 4 a chłopak zaczął się martwić. Zadzwonił, nie odbierała. Odezwała się dopiero o 10 rano twierdząć, że została u Diabła bo popiły i nie miała siły wrócić do domu. Pięknie – pomyślał.
Z każdym kolejnym wyjściem robiło się tego tylko więcej. Zaczęły się godzinne rozmowy przez telefon po których momentalnie następowały kłótnie. Nie dało się ich niczym załagodzić. To już był pewnego rodzaju rytuał . Rozmowa bądź jakikolwiek kontakt z diabłem = kłótnia.
Totalny upadek nastąpił na początku tego roku. Jak diabeł wzywał na melanż to nie było siły. Dziewczyna rzucała wszystko i stawiała się w ustalonych przez diabła godzinach.

Przed pewnym weekendem po kłótni spowodowanej oczywistą już osobą zerwali. Nie pierwszy raz . Kilka dni bez kontaktu, chłopak pracuje a o godzinie 3 nad ranem dzwoni telefon. Spojrzał a tam kumpel, który rzadko się odzywa więc pewnie coś ważnego. Odebrał...
-Cześć stary gdzie Ty jesteś ?
-W domu a co ?
-A Wy jeszcze jesteście razem?
-A co ?
-Bo Twoja dziewczyna siedzi w klubie innemu facetowi na kolanach i się całują.
Poczuł się jak nigdy wcześniej. Nogi z waty, trzęsące się ręce.
- Zostań tam. Zaraz będe.
Ruszył pokonując tą trasę w kilkanaście minut.
Wpadł tam. Ona totalnie pijana, nie mogła sama stać na nogach. W objęciach jakiegoś szczeniaka.
Obok oczywiście uśmiechnięty i dumny z siebie diabeł, który ją tam zabrał.
Krótka wymiana zdań. Szczeniak ze strachu się odsunął a on ją zabrał do samochodu i odwiózł do domu. Kompletnie pijana. Na drugi dzień nic nie pamiętała.
Rano płacz, setki przeprosin, przysięgi i tłumaczenia, że za dużo wypiła i nic nie pamięta.
Chłopak po naprawdę sporym ciosie ale jakoś starał się pozbierać. Sytuacja diametralnie się zmienia gdy pojawia się ,,przyjaciółka". Po rozmowie skończyła się skrucha i żale. Nagle nic się nie stało i przecież mnie uprzedzała, że nie jesteśmy razem 2 dni wcześniej. A całowanie to przecież nic takiego żeby robić z tego problem.

2 miesiące względnego spokoju. Nawet można powiedzieć, że relacje delikatnie się poprawiły.
Ale sielanka nie mogła trwać wiecznie. Pojawia się kolejny raz diabeł, który dzieciaka wcisnął matce na noc i już wyciąga dziewczynę na impreze. Tym razem poprosiła o zaufanie, obiecała, że się nie upije i wróci normalnie do domu. Lecą godziny... dochodzi 3. Chłopak zaniepokojony dzwoni. Głuchy sygnał i tak kilka razy. Dziewczyna oddzwania po 5 totalnie pijana. Nie mógł się z nią dogadać w żaden sposób. Siedzi ze swoją przyjaciółeczką i jakimiś typami na melinie i chla. Na pytanie kiedy wróci odpowiada, że nie wie. Odzywa się o 10 rano. Spała u przyjaciółeczki podobno ale połowy wieczoru nie pamięta. Po powrocie do domu kolejna awantura. Przeprosiny mieszane z tym, że przecież nic się nie stało a jak się stało to się nie liczy bo nie pamięta. Tydzień później kolejne wyjście. Oczywiście w asyście towarzyszki wszystkie puby i kluby zwiedzone. Nic podobno się nie działo. Po czasie dopiero przyznaje się, że całowała się z kolegą diabła.

Zaczął już rozumieć, że stracił ją na zawsze. Porwały ją imprezy, nowe towarzystwo.
Wszystko zaczęło się sypać. Wspólne plany rozmywały się w oczach. Ona coraz rzadziej z nim rozmawiała i z dnia na dzień stawała się totalnie inną osobą. Z tej uczynnej dobrej dziewczyny zaczynała robić się kopia diabła. Podobne odzywki, spojrzenie na świat, chamstwo...
Wieczorami zajęte telefony...

Mimo tego wszystkiego co się wydarzyło nie było łatwo wykreślić jej z serca. Nie byli ze sobą 3 miesiące tylko ponad 3 lata. Nie potrafił tak pstryknąć palcem i zapomnieć. Wyrządziła mu wielką krzywdę ale nadal wierzył, że jeszcze może uda się uratować ten związek. Cały czas w jego myślach był ten pierwszy piękny rok. Postanowił jeszcze raz o nią zawalczyć i odsunąć diabła, który sprowadził ją na tą drogę. Niestety to był chyba najgorszy możliwy pomysł. Próba normalnej rozmowy, argumenty i szczere słowa nic nie dawały. A jakiekolwiek złe słowo w kierunku ,,przyjaciółki" wywoływało falę złości i wyzwisk. Broniła jej jak lwica mówiąc jaka to ona wspaniała jest. Proponował aby zostawić to wszystko w cholerę i wyjechać daleko – nie chciała. Kilka tygodni później on spotyka ją pod klubem. Na tylnym siedzeniu w samochodzie całującą się z jakimś kolejnym facetem. Furia i atak nerwów. Nie wytrzymał. Ona kompletnie pijana. Zabrał ją stamtąd ostatni już raz. Zaprowadził do domu i położył aby wytrzeźwiała. To była noc podczas której zrozumiał, że przegrał już definitywnie.
Kilka rozmów jeszcze, wyrzutów podsumowane smsem, że ona nie chce go znać i ma #!$%@?ć raz na zawsze. Diabeł wygrał. Tak kończy się ta historia.

Co tak naprawdę chciałem powiedzieć? Jeżeli na kimś Wam zależy nie pozwólcie aby to popadło w rutynę. O ukochaną trzeba starać się każdego dnia. U mnie zaniedbania skończyły się tak, że wpuściliśmy wredną sukę do naszego życia, która wykorzystała ten rutynowy kryzys i rozpieprzyła wszystko doszczętnie.

Co dzisiaj ze mną?
Słabo. Upadłem praktycznie na samo dno już.
Piję od 2 miesięcy. Rzuciłem robotę, nigdzie nie wychodzę, nie odbieram telefonoów od znajomych ani nikogo innego.
Czuje się tragicznie. Siedzę i przypominam sobie te piękne chwile z początku związku. Wszystko w tym mieszkaniu kojarzy mi się z nią. Głupi kubek z którego piła kawę, meble, które wybieraliśmy razem. Jak przechodzę korytarzem to mam wrażenie, że zaraz przejdę obok kuchni a ona znowu tam będzie robić dla nas kolację. Budzę się w nocy i sprawdzam czy nie ma jej obok.
Śni mi się praktycznie codziennie. Słucham muzyki, ktorej słuchaliśmy razem.
Jej zdjęcia nadal są na swoich miejscach.
Nadal m
  • 130
  • Odpowiedz
tl;dr
Przeczytałem polowe.

Panna i typ, inne swiaty. Kilka melanzow. Pijacki seks i takie tam. Jakies #feelsy, zwiazek #!$%@? muje, rok razem zajebiscie elo mega. 2gi rok.. Rutyna, klamstwa. Pozniej jakas kumpela sie pojawila i juz nie czytalem dalej.

Autor pewnie ja zdradzil.. Historia jak wiekszosc, nie czytac xD
  • Odpowiedz
@Sad_Raven: widać, że nowy na wykopie - mirki nie są przyzwyczajone do tekstu dłuższego niż dwa akapity. Przechodząc do meritum skąd jesteś ? Słyszałeś o OLU ? Chcesz zmienić swoje życie ? Jesteś w stanie posunąć się do drastycznych kroków np. przekazanie całej kasy jaką masz rodzinie/zaufanej osobie by nie mieć na życie i mieć koniecznośc pójścia do roboty?
  • Odpowiedz
@zly_dzien: Nie słyszałem ale poczytam.
Musiałbym mieć motywację. Myślałem nawet sam o tym żeby zostawić wszystko i wyjechać gdzieś zacząć totalnie od zera... Ale co to zmieni ?
Niech czytają Ci, których nie przeraża kilka zdań.
  • Odpowiedz
@Sad_Raven: przed Tobą prawdopodobnie największa bitwa życia. Na bitwę nie idzie się samotnie, bo mimo że tego nie widać na pierwszy rzut oka, alkohol to potężny wróg. OLU to miejsce w którym znajdziesz pomoc. Najpierw musisz zwalczyć %, przy okazji zreorganizujesz sobie życie i staniesz na nogi i ułożysz sobie życie. Jedyne co Ci mogę teraz doradzić to FACET MASZ KASĘ NIE BĄDŹ CEBULAKIEM WYLEJ ALKO KTÓRE MASZ W DOMU !!!
  • Odpowiedz
@Sad_Raven: Powiem Ci tak, historia jakich wiele. Z tego co piszesz od początku (bo co to jest rok?) już Wam coś zaczęło nie pasować to znajdziesz inną, z którą jeszcze lepiej będziesz się dogadywał.
Nie ma co pić. Nie ma za czym. Jeśli dziewczyna woli popijawy z jakąś, pożal się Boże, koleżaneczką i to jest ich najbardziej fascynujące zajęcie to po prostu sobie podaruj. I motyw z całowaniem? Mam nadzieję, że
  • Odpowiedz
@Postronny: Na początku się martwili i też próbowali jej coś przetłumaczyć.
Ale ta sama reakcja jak u mnie. Jak ktoś obraził przyjaciółeczkę to wojna. Jest dorosła i nie założą jej smyczy. Nikt jej nie założy...
  • Odpowiedz