Aktywne Wpisy
![](https://wykop.pl/cdn/c3397992/OnKujajor91_LOJgb8lRC7,q60.jpg)
OnKujajor91 +96
"Pała życiowa #!$%@?"
"Dobra weź się ciągnij"
Ty obłudna gruba toruńska k..o. Ty klaunie Nagrywasz ludzi w Media Markt i prujesz się, bo ktoś zwrócił uwagę, ale tutaj sam masz problem do gościa, który przyszedł normalnie pogadać.
Pod klatką jesteś kozak i walisz teksty "pała życiowa" i "ciągnij się", ale wszędzie jeździsz taksówką bo boisz się powtórki jak Goha musiała cię bronić bo jakieś dzieciaki cię chciały nabić.
Tuczniku. To, że wszędzie
"Dobra weź się ciągnij"
Ty obłudna gruba toruńska k..o. Ty klaunie Nagrywasz ludzi w Media Markt i prujesz się, bo ktoś zwrócił uwagę, ale tutaj sam masz problem do gościa, który przyszedł normalnie pogadać.
Pod klatką jesteś kozak i walisz teksty "pała życiowa" i "ciągnij się", ale wszędzie jeździsz taksówką bo boisz się powtórki jak Goha musiała cię bronić bo jakieś dzieciaki cię chciały nabić.
Tuczniku. To, że wszędzie
![](https://wykop.pl/cdn/c3201142/5b8a77dedf11745b493148c9d3be7dbdc804e55048f5a40cb55539b7835ebde7,w150h100.jpg?author=OnKujajor91&auth=314d5f47d1c7913de3e6d938f71b73b6)
![](https://wykop.pl/cdn/c3397992/mk321_WtgLV7XeE5,q60.jpg)
mk321 +2
#matematyka
Czy to prawda, że jak na coś jest jakieś prawdopodobieństwo (nawet małe), ale powtarza się to w nieskończoność, to wynikowo będzie to miało 100% szans na spełnienie?
Przykładowo:
- Rzut monetą to 50% szans na reszkę. Ale jak rzucimy wiele razy (nieskończenie wiele), to na pewno kiedyś wypadnie reszka.
- Jak wygranie 6 w totolotka to szansa 0,0000072%, ale jeśli puścimy nieskończenie wiele kuponów, to w końcu kiedyś wygramy (oczywiście koszt
Czy to prawda, że jak na coś jest jakieś prawdopodobieństwo (nawet małe), ale powtarza się to w nieskończoność, to wynikowo będzie to miało 100% szans na spełnienie?
Przykładowo:
- Rzut monetą to 50% szans na reszkę. Ale jak rzucimy wiele razy (nieskończenie wiele), to na pewno kiedyś wypadnie reszka.
- Jak wygranie 6 w totolotka to szansa 0,0000072%, ale jeśli puścimy nieskończenie wiele kuponów, to w końcu kiedyś wygramy (oczywiście koszt
Pukam do drzwi. Otwiera je pan K.
- Zapraszam do środka - odwraca się i wchodzi w głąb swojej kawalerki z kuchnią i łazienką
Przechodzę przez próg i w tej chwili przypominam sobie dlaczego nie lubię dnia kiedy muszę doręczyć panu K. emeryturę. Mieszkanie jest oblepione brudem. W przedpokoju w którym stoję, pod ścianą piętrzą się pogniecione puszki po piwie. Nie raz zastanawiałem się czy znosi on je z okolicy czy może sam ma taki przerób. W całym przybytku unosi się zapach stęchlizny, niemytego ciała, przetrawionego alkoholu i psującego się jedzenia. Widać, że wykładzina, którą wyłożona jest podłoga już dawno straciła swój kolor. Teraz jest po prostu brązowo-czarna.
W krok za panem K. wchodzę do jedynego pokoju. Wszędzie pełno papierów i więcej puszek. W kącie zasłane łóżko z wyjątkowo brudną pościelą, która tak jak wykładzina dawno straciła swój blask i woła o wizytę w pralce. Na regale, który był częścią większego zestawy stoją książki o tematyce militarno technicznej.
Pod oknem stoi stolik, dwa fotele, dwie pufy. Jedno miejsce jest wolne, oczywiste, że siedział tam gospodarz, na pozostałych miejscach zasiadali weseli koledzy. Trafiłem w środek biesiady, a jest dopiero jedenasta. Na tłustym i dawno nieczyszczonym stoliku stała flaszka wódki marki Żubrówka Biała, cztery pełne kieliszki, ogórki kiszone, pokrojona w plasterki słonina i popielniczka czekająca na opróżnienie. Poczułem się jak w jakimś filmie gdyż cała sytuacja przypominała czasy już dawno minione.
- No dobra panowie, wynocha - rzekł stanowczo gospodarz a towarzystwo pokornie wstało.
- Oooo widzę, ktoś tu kaskę dostanie. Ok Ok to ja idę do kibla - rzekł Pierwszy i udał się w kierunku toalety.
- To ja idę klatkę - powiedział Drugi, chwycił za popielniczkę, drugą ręką odpalił papierosa którego trzymał w ustach i wyszedł.
- A ja sobie stanę tutaj i nie będę podglądał - skwitował Trzeci i po prostu wstał, minął fotel, odwrócił się do nas plecami i zagapił się melancholijnie w okno.
Co tu się dzieje pomyślałem sobie. Surrealny klimat jakiś. Goście pana K. wydawali się przyzwyczajeni do tego, że czasami bez słowa sprzeciwu muszą się zwinąć i nie przeszkadzać.
Gdy wypłaciłem pieniądze pan K. zaczął podpytywać wesołkowatym tonem, a czemu ta podwyżka taka niska, a czy nie potrzebujemy na pocztę bo on by sobie do emerytury dorobił, ale w sumie to mu się nie chce pracować bo pić nie można, czy jakiegoś poleconego do niego nie mam. Generalnie standardowe pytania jakie słyszy Listonosz każdego dnia. Trwało to dłuższą chwilę bo jakoś pan K. mi nie wierzył, że Poczta nie szuka teraz pracowników i musiałem mu delikatnie wyperswadować ten pomysł. Gdy odpowiadałem na te pytania zastanawiałem się czy Pierwszy nie zasłabł w toalecie a Drugi nie zgubił się gdzieś bo wyglądał na najbardziej wstawionego.
- No dobra panie K. z mojej strony to wszystko. Do widzenia. - powiedziałem i odwróciłem się w stronę wyjścia.
Nagle, jakby Do Widzenia było hasłem, z łazienki wyszedł Pierwszy, najpierw wychylając głowę jakby chciał sprawdzić czy droga wolna. Gdy uznał, że tak szybko zajął swoje miejsce na pufie.Trzeci przerwał swoje rozmyślania, odwrócił się i jak gdyby nigdy nic wrócił na swoje miejsce. Gdy podszedłem do drzwi nie zdążyłem nawet dotknąć klamki aby je otworzyć. Drugi zrobił to za mnie i szczerząc się, niczym odźwierny w hotelu, zamaszystym gestem wskazał mi, że mam pierwszeństwo. Wyszedłem, on wszedł , drzwi się zamknęły.
Stanąłem na chwilę i zastanawiałem się co się właściwie przed chwilą stało. Gdyby nie to, że przesiąkłem zapachem mieszkania pana K. to zastanawiałbym się czy przypadkiem na chwilę nie śniłem na jawie.
#coolstory #truestory i zdecydowanie ##!$%@?
Komentarz usunięty przez autora
Jak ci powiem ze zawsze mam sytuacje pod konrrola to mi uwierzysz? Bardzo rzadko daje sie zaskoczyc...
Komentarz usunięty przez autora
Listonosz to ciężka fizyczna praca. @CreativePL może potwierdzić. Czasami masz dość, bolą Cię plecy, nogi, przychodzisz do domu i masz ochotę opaść na