Wpis z mikrobloga

#postmanstories

Mam na Rejonie takie specyficzne miejsce. Miejsce wielu dyskusji, filozoficzna mekka panów spod sklepu, moja oaza spokoju. Miejsce to jest niczym innym, jak skleconym z desek garażem/warsztatem. Z zewnątrz bardzo niepozorne w środku dzieją się czasami cuda. Gospodarzem jest tam pan A., człowiek niewykształcony przez uczelnie a przez życie. Nie raz zdarzało mi się z nim toczyć zażarte dziesięciominutowe dyskusje na najróżniejsze tematy. Nie raz zdarzało się nam po prostu siedzieć w ciszy przez dziesięć minut, każdy w swoim świecie.

Dlaczego akurat dziesięć minut? Gdyż tyle zajmuje mi spalenie papierosa. Prosta miara czasu dla naszych spotkań.

Jak prawie codziennie zastukałem w drzwi pana A. i czekałem na zgodę na wejście. Generalnie nie musiałbym tego robić, już wielokrotnie nakazywał abym wchodził bez pukania. Ja jako Listonosz lubię zwyczaj anonsowania swojego przybycia, po za tym stworzył się z tego bardzo przyjemny rytuał.

Zasiadłem na swoim krześle, wymieniliśmy się pozdrowieniami i zacząłem przygotowywać papierosa. Odpalając spojrzałem na pana A. Po jego serdecznym uśmiechu pozostało już tylko wspomnienie. Posępniał bardzo, wyglądał na przejętego i zmartwionego.
- Zauważyłeś...? - zapytał
- Tak, ale nie wiem dlaczego. - wiedziałem doskonale czego zabrakło jak wszedłem. Jego pies a raczej suczka nie rzuciła się jak zwykle na przywitanie. Nie zaszczekała. Nie obwąchała torby. Nic.
- Urodziła... - posępniał jeszcze bardziej pan A. - Wczoraj. Ani jeden nie przeżył.
- Przykro mi - wycedziłem przybity gdyż i mój humor wyparował.
- Pierwszy się już sztywny urodził - kontynuował patrząc mi prosto w oczy - A ona leży od wczoraj w tym miejscu.
Odsunął się kawałek i wskazał na posłanie obok pieca typu Koza w którym leżała M. Mały, drobny kundelek maści czarnej. Spojrzała na mnie. Wzrok miała smutny. Już raz widziałem takie spojrzenie u zwierzaka i wiem, że nie wróży to nic dobrego.
- Ona odchodzi. Tyle lat. To już staruszka. - jego oczy zaszkliły się.
- Dziewieć? - zapytałem
- Dziesięć. Dziesięć lojalnych lat obok mnie. - zadumał się jakby próbował przypomnieć sobie jakąś historię z jej młodości. - OldPostman ty nie masz psa, co?
- Nie. Kota.
- Kot to nie to samo. Kot z tobą ale jednak obok ciebie. A pies? A pies zawsze przy tobie.
Odwrócił się w stronę M.
- Malutka M. już dobrze. Jestem tutaj. Dobra psinka. Ja spalę wszystkie wiertarki i śmieci aby ci pomóc. Weterynarz pomoże. Już dobrze - pogłaskał ją i odwrócił się na powrót w moją stronę.

Pan A. nie ma za dużo pieniędzy. Razem z żoną mają niskie renty ale nie narzekają. Radzą sobie jakoś. Nigdy nie słyszałem słowa narzekań. Pan A. naprawia rzeczy. Kiedyś był elektronikiem ale jak weszła w niego choroba, jak to lubi mówić, nie mógł już pracować. Teraz naprawia to co inny chcieliby wyrzucić na śmietnik. Czasami mu się uda i to sprzeda za grosze. Czasami ktoś przyjdzie aby naprawił jego ulubioną wiertarkę. Czasem ktoś przywiezie mu, na przykład, dwadzieścia czajników elektrycznych aby pan A. złożył z tego jak najwięcej sprawnych.

- Old
Postman, ja bym spalił wszystkie te piły, czajniki i wiertarki jakby było trzeba. Od segregowałbym metale, na złom sprzedał jakby było trzeba na leki dla niej... - zamyślił się, spojrzał na mnie zaszklonymi oczyma, spojrzał na mojego papierosa. - Zgasł ci.

Faktycznie zgasł. Nie zaciągnąłem się nawet raz. W osłupieniu słuchałem. Wziąłem udział w czymś niesamowitym. Zobaczyłem, że człowiek może darzyć uczuciem zwierze. Uczuciem prawdziwym. Takim jakim się kocha matkę i ojca.

Zostałem jeszcze na chwilę. Wiedziałem, że do tematu już nie wrócimy. To była rozmowa na jednego papierosa. Rozmowa na dziesięć minut.

#feels #truestory #coolstory
  • 32
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Dobrze napiszę zatem co nieco. Praca asesora wiąże się z nieustanną presją i naciskiem psychicznym z wielu stron. U dłużników automatycznie w głowie koduje się stereotyp bezwzględnego krwiopijcy, który próbuje obrabować ich z pieniędzy, wchodzi im do domu naruszając ich godność osobistą i zadaje im pytania o ich majątek.To nic, że nie mam nic wspólnego z sytuacją w jakiej się znalazł, nie zaciągałem za niego zobowiązań i nie zarządzałem jego finansami.Całą swoją frustracje i gniew wyładowują na nazwijmy to "egzekutorach" (komornik,asesor czy zwykły pracownik kancelarii) i obarcza winą za swoją sytuację.Jest to chyba znany już psychologiczny mechanizm, że ludzie zamiast wziąć z godnością i pokorą odpowiedzialność za swoje działanie, winnych szukają dookoła.

Poza tym nikt nie lubi oddawać długów szczególnie jeśli wiąże się to z pogorszeniem warunków życia do których już przywykli.Kontakty z dłużnikami do łatwych i przyjemnych nie należą, często słyszało się wyzwiska,groźby lub płacz,histerię i błagania - w zasadzie to codziennie.Składano absurdalne skargi i pozwy do sądu w których dłużnicy prześcigali się w wymysłach w jaki to brutalny,bezwzględny czy bezprawny sposób ich potraktowałem.Wszystkie takie skargi lub pozwy były odrzucane ale z każdejmusiałem się tłumaczyć.Takie sytuacje zdarzały się kilka razy w tygodniu

Ponadto lata realnego socjalizmu wytworzyły u Polaków mentalność cwaniaka który za wszelką cenę chce wydymać "system" i wywinąć się od oddania należności, stąd po pewnym czasie nie wierzyłem już w żadne ich słowo. W ogromnej większości wszystko co mi mówiono było kłamstwem - zatajano informacje o realnie posiadanym majątku, a jeśli już jakoś się znalazł u dłużnika, oczywiście nigdy nie była to jego własność.Nie wiem co ci ludzie sobie wyobrażali, miałem wszak możliwość sprawdzenia tego zwracając się do różnych instytucji(Urząd Skarbowy,CEPiK,banki,sądy etc)
W dodatku podpisywali protokół na którym widniało pouczenie o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań co tym bardziej poświadcza bezczelność dłużników.Polacy to ciężki "w obyciu naród". Polacy jako dłużnicy to prawdziwy horror ukazujący chyba wszystkie nasze najgorsze narodowe
  • Odpowiedz
@Saragath: Szanuje za napisanie tego komentarza, mam pytanie czy dałbyś rade opisać ten incydent z samobójstwem czy wolisz nie wracac do tego pamięcią? Może lepiej dodaj znalezisko i kazdy bedzie Ci mógł zadawac pytania
  • Odpowiedz
@Saragath: musisz napisać na kontakt do administracji.
Tak czy inaczej już jakiś pogląd mam... Trudna robota w takim razie, ale pewnie współmierna do korzyści.
Jakbyś mógł to bardzo chętnie po jednym przykładzie historii które zapadły Ci w pamięć najbardziej. Straszna/śmieszna/smutna.
Ciekawe życie prowadziłeś ;)
  • Odpowiedz