Wpis z mikrobloga

Ostatnio na głównej widać wysyp filmików, gdzie idioci bez wyobraźni hamują gwałtownie z czystej złośliwości.

Przypomina mi to dokładnie taką samą sytuację, w której brałem udział. Rzeczony incydent miał miejsce kilka lat temu, gdy w #maturbaza jechałem z mamą do szkoły.
Jechaliśmy pandą 70-75 km/h, na ograniczeniu do 70. Z tyłu szybko zbliżył się ładny SUV i zaczął taniec niezadowolenia z powodu naszej "niewielkiej" prędkości- raz w prawo, raz w lewo. W końcu na odcniku ok. 100 m przerywanej linii rozpoczął manewr wyprzedzania, który zakończył już mocno na podwójnej ciągłej, tuż przed wysepką na drodze. Na to został przez pandę otrąbiony, co uwłaczało jego honorowi tak bardzo, że z niecałej setki praktycznie zatrzymał się. Oczywiście skończyło się stłuczką, nie było gdzie zjechać. Reultat? Jego samochód- małe uszkodzenia, panda- pogruchotany prawy reflektor i drzwi przedniego pasażera.
Z samochodu wyszedł starszy biznesman z uśmiechem cwaniaka, moja mama wpadła w kobiecą panikę, zaczęła się tłumaczyć- gość tylko z owym szelmowskim uśmiechem powtarzał, że to nie on zawinił. Sytuacja mogła wydawać się beznadziejna- nasz bohater zadzwonił po #bagiety. Panowie przyjechali, zebrali zeznania, obejrzeli samochody oraz jezdnię. Gdy jeden z policjantów zaczynał wydawać werdykt, to z twarzy kierowcy SUVa można było wyczytać pewność siebie i przeświadczenie o braku winy. Gdy zaś skończył mówić, to na miejscu lekkiego uśmiechu pojawiła się złość, szok, stres, niedowierzanie. Pan zaczął się wykłócać, na początku twierdząc, iż nie było gwałtownego hamowania- pokazano mu ślady opon na jezdni, a nie były to ślady pandy. Następnie twierdził, że hamulce pandy musiały być niesprawne- wszyscy pojechali do warsztatu samochodowego na przegląd. Może warto dodać, iż w fiacie przegląd hamulców miał miejsce na 2 tygodnie przed zdarzeniem. Ostateczna wersja to "a nie wiem! Może mi kot przeleciał?!?!". Mandat 350 cbln- czarujący biznesman nie przyjmuje.
Postępowanie sądowe toczy się na przestrzeni roku- 2 rozprawy. Ostateczny werdykt? Pokrycie kosztów naprawy pandy, dojazdów na rozprawy (my mieliśmy do sądu 5 km, on 70), wynajęcia obrońcy, no i do tego mandat. W jakim stotusnku nie pamiętam, ale w ostatecznym rozrachunku cała impreza wyniosła naszego bohatera około 5 razy więcej niż początkowa wartość mandatu.


#coolstory #polskiedrogi #takkonczafrajerzy
  • 1