Małe coolstory z wczorajszego wieczora. Od półtora roku ozdobą głównej ulicy miasta jest klub gogo. Chyba każdy spacerujący starówką widział niewiasty z różowymi pask... wróć z różowymi parasolami które stoją na deptaku i rozdają ulotki. Teraz nie wyróżniają się wyglądem ale w porze letniej jest na czym oko zawiesić ( ͡°͜ʖ͡°) . Za dnia popołudniami pojawia się jedna niewiasta ale wieczorem... Wieczorem, gdy zapada noc a grzeczne dzieci po wieczorynce już śpią klub z tancerkami gogo otwiera swoje podwoje. Są eleganckie pachołki, różowe światła, często w wejściu do kamienicy sądząc po skąpej garderobie tak zwana córa Koryntu zachęcająca do wejścia. Jest też więcej dziewczyn z parasolkami, jest ich kilka i krążą one po całej starówce z ulotkami i wypowiadanym słodkim głosem hasłem "Zapraszam do klubu [nazwa klubu]". Tak się składa że wieczorami muszę wchodzić na starówkę często przechodząc koło tego klubu na zajęcia. Idąc ulicą, ze słuchawkami i piniężnym kawałkiem na uszach, jak rasowy bordo unikam kontaktu wzrokowego. I tak wracając z zajęć na autobus nie ma bata, muszę dojść na przystanek obok klubu (idąc na mam takie szczęście że idę inną drogą a i klub nie jest otwarty). No i wracam do siebie, godzina 21.06. Widać już że lokal otworzył podwoje i są dziewczyny z parasolkami. "Żeby do mnie nie doszła, żeby do mnie nie doszła" - mówię do siebie. Dziewczyna, wiek ok. 22 lat, blond włosy do łopatek spięte w kitkę. Biała kurtka, botki, ciemne dżinsy, biust ani za duży ani za miały. Zaplecze też niczego sobie. Idziemy w tym samym kierunku tylko że ja idę szybciej. Myślałem że mijając ją z boku mnie nie zauważy. Na empetrójce tradycyjnie piniężny kawałek na pełny regulator. Mijam ją aż nagle zza słuchawek słyszę słodki głos:
@pivo14: tak #!$%@?, poderwał xD to gratuluje seksapilu, chyba wszystkie kasjerki na ktore trafisz cie podrywaja pytajac "nie ma pan drobniej????". Ile na wypoku jest #!$%@?, nie nadazam z #czarnolisto xD
byłem przed chwilą u dziewczyn, które mieszkają kilka pokoi ode mnie. Były u nich koleżanki. Zapoznałem się, hej, hej, zero nieśmiałości i ogólnie pozytywne wrażenie. Teraz jak wyszedłem, pieką mnie uszy. Chyba obgadują mnie tak, jak jeszcze nigdy nikt :x
Pewnie zadawanie tego pytania tutaj nie jest najlepszym pomysłem, ale co mi tam.
Wykopowi introwertycy/odludki/samotnicy, byliście na swoich studniówkach? Jak wrażenia? Zastanawiam się, czy iść (muszę zadecydować do jutra) i mam dylemat.
Jako #foreveralone, który czuje się niezręcznie w towarzystwie więcej niż trzech osób, powinienem zostać w domu. Po prostu nie przepadam za imprezami i już.