388 690 + 9 + 9 = 388 708

Kolejny urlop i kolejny rowerowy #spierdotrip ( ͡º ͜ʖ͡º)
W zeszłym roku pokonałem trasę EV10 w części polskiej, w tym biorę się za green velo. Nie jestem jednak szaleńcem, więc na celownik wzięłam jedynie fragment z Chełma do Elbląga, przez Białystok i Suwałki. Na koniec jeszcze zaplanowałem dojazd do Gdyni. Łącznie moja trasa ma około 1200km. Już jadę pociągiem na miejsce startu i jeżeli wszystko dobrze pójdzie, pierwszy znaczący fragment będzie przejechany już dzisiaj.
Trzymajcie za mnie kciuki i śledźcie tripa
menmikimen - 388 690 + 9 + 9 = 388 708

Kolejny urlop i kolejny rowerowy #spierdotrip...

źródło: 1000014095

Pobierz
388 386 + 81 + 65 + 150 = 388 682

Trzy wypady z ostatniego tygodnia:

1) Oława, 81 km - to chyba był najgorszy mój wypad ever. Z racji chwilowej niedyspozycji gravela wyciągnąłem z piwnicy starego, poczciwego trekkinga. Matko, jaki to toporny sprzęt... Zwrotność i przyspieszenie autobusu, wypada na zakrętach ciaśniejszych niż 30°, masakra. Gravel przy nim to jak baletnica przy zawodniku sumo, pojęcia nie mam, jakim cudem natrzaskałem na nim dobrych kilkadziesiąt kkm :) No ale muszę przyznać, że jak już się rozpędzi, to idzie jak przecinak, masa robi swoje. Owa masa jednak tego dnia wyjątkowo była mi nie na rękę, bo co się go napchałem, to moje. Najpierw postanowiłem sprawdzić potencjalny skrót do zjazdu na Stanków z drogi z Jelcza do Oławy, którego bardzo nie lubię - to szybka i ruchliwa trasa, często problematyczne jest przebicie się z prawego pasa w lewo. Kawałek wcześniej jest jakiś parking, za którym w las leci nieźle wyglądający szuterek i w końcu nadejszła jego chwila prawdy. Początek był spoko, ale szybko okazało się, że albo jest mało uczęszczany, albo ostatnie wzmożone opady spowodowały nadmierny rozrost roślinności. Albo jedno i drugie. Dwumetrowe chaszcze przeplatane pokrzywami i jeżynami to coś, czego jeszcze na takich ścieżkach nie doświadczyłem. Tam nawet maczeta by nie pomogła, przydałby się buldożer. No ale przecież naczelna zasada chaszczingu mówi "nigdy się nie cofaj", więc z uporem maniaka brnąłem w to szaleństwo. Nawet goniące mnie początkowo końskie muchy w pewnym momencie stwierdziły "fuck it, tyle to nie" i odpuściły, niewiele to jednak pomogło. 5 km chłostania pokrzywami i cięcia kolcami jeżyn pozostawi trwały ślad na mej psychice i nogach, chyba nieprędko znów zapuszczę się w lasy. Dodatkowo jak już miałem nadzieję, że zaraz wyjdę na ostatnią prostą okazało się, że od szczęścia dzieli mnie całkiem spora rzeczka, a woderów przypadkiem nie wziąłem. Tu już stwierdziłem, że cisnę z powrotem wzdłuż niej do punktu wejścia, walić zasady - i albo znajdę jakiś mostek, albo wracam na parking i do końca życia trzymam się już asfaltu. Mostek w postaci dwóch podpróchniałych, chybotliwych kłód z wystającymi tu i ówdzie 20 cm gwoździami znalazł się niestety prędzej. O ile udało mi się jakoś przez niego przejść z 20 kg stali i bukłaków na plecach, tak dalsze brnięcie w krzaczory to był już czysty masochizm. Gdy w końcu udało mi się wydostać z tej dżungli, ledwie oparłem się pokusie wycałowania asfaltu. Zatrzymałem się na najbliższym przystanku w Bystrzycy, otworzyłem jakieś gazowane picie i trochę zdziwiłem się, że po zupełnym odkręceniu zakrętki gaz nie przestał syczeć. Zdziwienie szybko rozwiał czekający na autobus chłopak krótkim "powietrze panu ucieka". Pierwszy rzut oka na koło uzmysłowił mi, że jestem w ciemnej i głębokiej - poszła opona wzdłuż rafki. Łut szczęścia, bo autobus miał być za 5 minut? Psinco, kierowca najpierw prawie mnie rozjechał, a później zwiał, zanim zdążyłem się zapytać, czy mógłbym z rowerem. Pozostał mi 12 km spacer do najbliższej stacji w Oławie. Przez las, a jakże. W tym kolejne 3 km chaszczy... Jedynym fartem tego dnia był jakiś mały sklepik rowerowy, w którym kupiłem oponkę i wróciłem jednak na treku. Już bez
DwaNiedzwiedzie - 388 386 + 81 + 65 + 150 = 388 682

Trzy wypady z ostatniego tygodni...

źródło: mapka

Pobierz
epicki 10 km zjazd 35-40 km/h :D


@Wychwalany: Ostatnio taki miałem za Niemczą, od Arboretum w stronę Prus - warto było wymęczyć podjazd :) No i z takim nalotem możesz śmiało cisnąć do Baryczy bez wspomagania :)

Ten znowu wścieknięty tyle tych kresek ponarysowywał
  • Odpowiedz
388 060 + 35 = 388 095

Nogi odpoczęte przez 4 dni po górach, więc dziś pojechałem zmierzyć się z jakimś tam pagórem, na tyłach parku Myślęcinek w Perle Pułnocy. O dziwo trening weekendowy chyba wszedł dobrze, bo PR wleciał o kilkanaście sekund, i to pode wiatr nawet. Nie powiem że bez wysiłku, ale bez jakiegoś 100% zagięcia.

Potem pojechałem jeszcze na równoległy, bardziej uczęszczany i oczywisty podjazd, bo chciałem sprawdzić na jakim najtwardszym przełożeniu dam radę to wturlać (nie pytajcie), asekuracyjnie podszedłem do pagóra na 50-13 i nie było problemu, nawet na najbardziej stromych 200-300m co jest tam z 7% nachylenia. Czyli 50-11 też przekręcę, więc plan na coroczne absurdalne jeżdżenie z cyklu "kiedyś miałeś lepsze pomysły" jest wykonalny ( ͡º ͜
  • Odpowiedz