nie używam w pracy polskiego, w domu też nie bardzo bo jak oglądam filmy, albo czytam książki to raczej po angielsku... i zauważam, że moje słownictwo strasznie się na przestrzeni ostatnich dwóch lat bardzo ograniczyło, szczególnie w mowie gdzie długo szukam odpowiednich słów i zacząłem robić to czego zawsze nienawidziłem czyli mówić rzeczy typu "no i wiesz", "i tego" czy coś ("czy coś", ha, kolejny przykład). Nie za bardzo wiem co z
#jezyki #jezykpolski #szwedzki #jezykpolskizagranico

Większość ludzi u mnie w pracy zna chociaż kilka słów po polsku, niestety głownie tych wulgarnych. Jednemu tak spodobało sie wyrażenie "walić konia" ze używał tego na okrągło. No to postanowiłem zrobic dobry uczynek i powiedziałem ze nauczę go czegoś nowego. Od tej pory chodzi i powtarza ciagle z bananem na twarzy "kocham cie" myśląc, ze znaczy to "fuck you". Czuje ze zrobiłem dobry uczynek :D
#jezykpolskizagranico
Miło, że kilka osób zaobserwowało tag #jezykpolskizagranico więc na rozkręcenie i zachętę kolejny przypadek:

Koleżanka z pracy, Szwedka, z korzeniami w Chile, była na weselu w Polsce. Przed wyjazdem, jej znajoma nauczyła ją zwrotu - "nie dla psa kiełbasa".

Po powrocie, była jej okropnie wdzięczna, za uratowanie przed kilkoma wujkami Januszami :D

#jezykpolskizagranico
  • Odpowiedz
Mirki, myślicie że byłoby zainteresowanie tagiem w którym opisywalibyśmy historię związane z naszym językiem zasłyszanym przez obcokrajowców? Zwykła "#!$%@?" usłyszana przez obcokrajowca nie dziwi mnie już w ogóle, ale spotkałem się już z wieloma ciekawszymi słowami.

Ostatnio rozmawiając z jednym starszym Szwedem usłyszałem taki kwiatek jak - "Co jest? Ojca nie ma dziecko jest"

Ogólnie bardzo często spotykam się z takimi sytuacjami, bardzo często zabawnymi, więc myślę że wartymi podzielenia się ;)
Ja kiedyś usłyszałem "mucha rucha karalucha" od tubylca, z tego co pamiętam to był upierdliwy sprzedawca w Egipcie.
  • Odpowiedz