#anonimowemirkowyznania
Cześć. Mam strasznego moralniaka, chciałbym z kimś pogadać, ale nie potrafię ubrać w słowa tego co siedzi w mojej głowie. Codziennie budzę się zły w wynajętym, wychłodzonym mieszkaniu. Nie wiem czemu, ale za nic nie da się go ogrzać. Dopiero gdy zajaram trawki to złość zmienia się w stany lękowe, ale one przechodzą gdy skupię się na jakiejś chińskiej bajce, albo starej gierce (jestem mocno sentymentalny). Mieszkam sam od 8 lat (mam 24), z małym wyjątkiem kiedy wprowadziła się do mnie dziewczyna, ale pewnej nocy złapałem ją za kudły i #!$%@?łem z domu. Ostatnio rzuciłem pracę u janusza i chyba właśnie przez nadmiar czasu i alkoholu postanowiłem napisać kilka zdań o sobie.
Przyszedłem na świat we względnie normalnej rodzinie. Dwójka rodzeństwa, dobrze zarabiający ojciec, matka zajmująca się domem. Siostry (nazwijmy) Marta i Kaśka, były ponad 10 lat starsze ode mnie ponieważ pochodziły z pierwszego małżeństwa mojej matki. Różniły się od siebie jak ogień i woda. Marta zawsze była najlepszą uczennicą w klasie, potem na studiach, by następnie zostać wspaniałym pedagogiem. Generalnie bardzo ambitna baba. Kaśka z drugiej strony wolała balety, złych chłopców i wszelkie używki, nic więc dziwnego że przy pierwszej wpadce przeistoczyła się w typową madkę.
Ojciec mnie cholernie rozpieszczał, pierwszy na osiedlu miałem konsole ps1, hulajnogę i inne bajery. Generalnie praktycznie nigdy nie wracał bez jakiegoś prezentu dla mnie. Byłem bardzo niesfornym dzieckiem, a w tamtych czasach kary cielesne były bardzo powszechne to i nie raz miałem złojoną skórę - to była rola matki. Dopiero po latach, gdy zacząłem myśleć samodzielnie, zrozumiałem, że wcale nie byłem złym dzieciakiem, tylko po prostu matka nie kontrolowała swojej agresji. Potrafiła mnie pobić za to, że nie chciało mi się spać w środku dnia, albo że "świszczałem" (mam astmę). Jak ojciec wracał do domu to opowiadała mu jakieś bajki jak to się paskudnie zachowywałem i jak to ją bidulkę teraz ręka boli przeze mnie. Ojciec chyba tymi wszystkimi zabawkami i prezencikami chciał zrekompensować mi matkę wariatkę.
Miałem o sobie bardzo kiepskie mniemanie, matka i po części siostry często utwierdzały mnie w przekonaniu, że mam dwie lewe ręce więc żebym nic nie dotykał bo zepsuje. Do tego zwyczajnie uważałem, że jestem głupi. Krótko mówiąc pewność siebie level -9000.
Cześć. Mam strasznego moralniaka, chciałbym z kimś pogadać, ale nie potrafię ubrać w słowa tego co siedzi w mojej głowie. Codziennie budzę się zły w wynajętym, wychłodzonym mieszkaniu. Nie wiem czemu, ale za nic nie da się go ogrzać. Dopiero gdy zajaram trawki to złość zmienia się w stany lękowe, ale one przechodzą gdy skupię się na jakiejś chińskiej bajce, albo starej gierce (jestem mocno sentymentalny). Mieszkam sam od 8 lat (mam 24), z małym wyjątkiem kiedy wprowadziła się do mnie dziewczyna, ale pewnej nocy złapałem ją za kudły i #!$%@?łem z domu. Ostatnio rzuciłem pracę u janusza i chyba właśnie przez nadmiar czasu i alkoholu postanowiłem napisać kilka zdań o sobie.
Przyszedłem na świat we względnie normalnej rodzinie. Dwójka rodzeństwa, dobrze zarabiający ojciec, matka zajmująca się domem. Siostry (nazwijmy) Marta i Kaśka, były ponad 10 lat starsze ode mnie ponieważ pochodziły z pierwszego małżeństwa mojej matki. Różniły się od siebie jak ogień i woda. Marta zawsze była najlepszą uczennicą w klasie, potem na studiach, by następnie zostać wspaniałym pedagogiem. Generalnie bardzo ambitna baba. Kaśka z drugiej strony wolała balety, złych chłopców i wszelkie używki, nic więc dziwnego że przy pierwszej wpadce przeistoczyła się w typową madkę.
Ojciec mnie cholernie rozpieszczał, pierwszy na osiedlu miałem konsole ps1, hulajnogę i inne bajery. Generalnie praktycznie nigdy nie wracał bez jakiegoś prezentu dla mnie. Byłem bardzo niesfornym dzieckiem, a w tamtych czasach kary cielesne były bardzo powszechne to i nie raz miałem złojoną skórę - to była rola matki. Dopiero po latach, gdy zacząłem myśleć samodzielnie, zrozumiałem, że wcale nie byłem złym dzieciakiem, tylko po prostu matka nie kontrolowała swojej agresji. Potrafiła mnie pobić za to, że nie chciało mi się spać w środku dnia, albo że "świszczałem" (mam astmę). Jak ojciec wracał do domu to opowiadała mu jakieś bajki jak to się paskudnie zachowywałem i jak to ją bidulkę teraz ręka boli przeze mnie. Ojciec chyba tymi wszystkimi zabawkami i prezencikami chciał zrekompensować mi matkę wariatkę.
Miałem o sobie bardzo kiepskie mniemanie, matka i po części siostry często utwierdzały mnie w przekonaniu, że mam dwie lewe ręce więc żebym nic nie dotykał bo zepsuje. Do tego zwyczajnie uważałem, że jestem głupi. Krótko mówiąc pewność siebie level -9000.
Mirki, jest problem, mamy z żona po 25 lat, razem jestesmy 8 lat, po ślubie 5. Żyjemy skromnie od 1 do 1, więcej czasu spędzając w robocie, zawsze mielismy trudności z rozmawianiem o problemach (przez dzieciństwo) ale jakos sie je rozwiązywało. No i ostatnio znajduje w portfelu list od żony, w którym dowiaduje sie ze mimo, iż umawialiśmy sie przed ślubem ze nie chcemy dzieci to ona jednak chce.