Rzecz sie dzieje 20 lat temu w Koszalinie. Chodziłem wtedy do II LO im W. Broniewskiego. Z racji ze mialem rzadkie hobby - wspinaczka (w Koszalinie to raczej nie czesto spotykane zainteresowanie) to specjalnie nie bylem zwierzęciem stadnym, trzymałem sie z jednym kumplem, ktory dzielił ze mną pasje i ogólnie bylismy para dziwaków, ktora jest zwolniona z WF. Ale kumpel mial jedna rzecz z powodu której o jego przyjaźń zabiegało wielu.
Mianowicie
Mianowicie









Wynajmuję z kumplem mieszkanie. W zeszłym roku też mieszkaliśmy, ale jeszcze z jednym kumplem, no ale on nie mógł w tym roku, więc teraz mieszkamy we dwóch. On z miejscowości dosyć blisko położonej, więc co czwartek wieczór jechał do domu i wracał w poniedziałki. Ogólnie komfort, bo czułem się jak w kawalerce, a wszystko za śmiesznie niską cenę ( ͡º ͜ʖ͡º).
Wszystko spoko.