Chodzi o moje spotkania z Tajwanką. Tajwańczycy są bardzo konserwatywni jeżeli chodzi o związki często mieszkają z rodzicami, szanują ich decyzje i ich doświadczenie życiowe, często nawet jeżeli dzieci mają racje to i tak słuchają się rodziców. Jest to baaaaardzo duża różnica pomiędzy Polakami. Polacy często traktują rodziców prawie jak przyjaciół albo wręcz przeciwnie uciekają od nich i się odcinają i z w zasadzie jest to powszechnie akceptowane. Co innego Tajwańczycy.
Nienawidzę się chwalić, ale wydarzyło się w moim życiu coś, co chciałbym gdzieś odnotować. Otóż dziś skończyłem pisać książkę. 562 strony tekstu. 7 lat ciężkiej pracy, kilkadziesiąt jeśli nie kilkaset nieprzespanych nocy, hektolitry kawy i... udało się, choć wciąż w to nie dowierzam. Bo nie uważam się za osobę, która mogłaby to osiągnąć - ot zwykły pogardzany przez wszystkich fizol z magazynu żyjący od pierwszego do pierwszego, który najogólniej mówiąc, przegrał życie już na starcie.
I o tym chciałbym napisać parę słów. Dlaczego zdecydowałem się by zacząć pisać te 7 lat temu? Cóż, planowałem popełnić s---------o. Ale stwierdziłem, że fajnie byłoby zostawić jakąś pamiątkę bliskim, coś jeszcze zrobić. Miałem pomysł na świat, fabułę i bohatera. Mroczny równie jak moje myśli w tamtym czasie. Ale ambitny. Zbyt ambitny. Zakasałem jednak rękawy, bo w sumie nic nie miałem do stracenia. Tematyka którą podjąłem zmusiła mnie do poszukiwania informacji na przeróżne tematy. Czytania wielu książek, odwiedzania wielu miejsc. W końcu i poznania paru osób. Tak znalazłem kilka zainteresowań i pasji, które dają mi satysfakcję do dziś. Tak poznałem też moją narzeczoną, z którą jesteśmy razem już 5 lat. Czy moje życie się zmieniło o 180 stopni? Nie. Ale z drogi prowadzącej mnie nad przepaść jakoś skręciłem w bok, i podążam teraz jako tako przed siebie, chociaż nie do końca wiem jeszcze, dokąd. Dalej jest chu#owo, ale już stabilnie.
Nie wiem w sumie, co teraz. Zapewne żadne wydawnictwo mi tego nie wyda, bo nie jest to ani poziom poczytnego teraz mułu, ale też daleko mi do mistrzów gatunku. O wydaniu samodzielnie mogę pomarzyć, bo ledwo starcza mi na żarcie i rachunki. Zapewne książka skończy "w szufladzie", ale cóż - chciałem, by coś po sobie zostawić, coś stworzyć, i ten cel osiągnąłem. I cieszę się z tego. Może nie jak dziecko, ale jak ktoś, komu pierwszy raz w życiu coś się udało własnymi siłami.
@Ethernit: Na pewno najgorsze co możesz zrobić to właśnie ją schować do szuflady. Bo to by oznaczało moim zdaniem strate 7 lat zycia. No wyobraź sobie biegniesz maraton na sam koniec juz na kolanach idziesz widzisz metę i nagle wstajesz i idziesz do domu. I nikomu nie powiesz że przebiegłeś bo nie przebiegłeś. Na bank są możliwości żeby ją jakoś wydać. Nawet dać recenzentowi i odsprzedać prawa komuś jeżeli będzie
@pawelkowy: No właśnie k---a nie, jak jestem w pracowniczym w kiblu przy pisuarze to choćby skaly sraly nie poleci ani kropla póki ktoś jest, usłyszę tylko ze ktoś wyszedł i dopiero leci ( ͡°ʖ̯͡°)
Jakiś #atencyjnyrozowypasek zbiera od c---a plusów na tagu #pijzwykopem chwaląc się spożywaniem jakiegoś taniego jabola. Wyplusowana przez piwniczaków i #spermiarzalert. Pokażmy, że pijąc prawilną dobrą polską wódę i będąc facetem również można zebrać od c---a plusów.
Jeśli ktoś uważa że wczorajsza porażka jest w jakikolwiek sposób "winą" Szczęsnego to jest po prostu głąbem. Pasuje wam do narracji ze Wojtek zawsze coś odwala na dużych turniejach, ale pisanie że ta bramka jest na jego konto to jakbyście nie widzieli 3 obrońców których Słowak porobił prostymi zwodami. Wojtek dobrze się rzucił i miał pecha. #pilkanozna #mecz #euro2020