bycie op na portalu wykop.pl to jest jednak super rzecz. piszesz jakiś śmieszny wpis, w którym opisujesz jaką śmieszną akcję odwaliłeś wczoraj z koleżkami, albo że ktoś napisał do ciebie smsa i co by tu śmiesznego odpisać, albo jeszcze coś śmieszniejszego takiego się zdarzyło co byś chciał opisać wszystkim użytkownikom. wtedy oni cie plusują i piszą "wołaj". i wtedy ty, jako ten op od tego śmiesznego wpisu, na który czeka PanWolnyRynek, chinskacebulka32,
Mirki, jakby łaska Wam powiedziała, ze nie potrafi sie zaangażować, bo kiedyś sie zaangażowała strasznie i sie zawiodła to byście próbowali dalej czy odpuścili?
Dziewczyna mnie trochę nie chce dopuscic bardziej do swojego życia
@samjan: to zależy jak wygląda bliżej wasza relacja, po jednej wypowiedzi trudno ocenić czy to zarzutka żebyś się bardziej starał czy kulturalne #!$%@?
Teraz mi się przypomniało, że na dzisiejszym (ostatnim?) Sylwestrze, widziałem tego typowego, 100% friendzona #przegryw . Taki w sumie ciepły i sympatyczny gościu, zawsze uśmiechnięty. Jego fz to taka 6,5/10, nic specjalnego. Generalnie przez całą imprezę łaził za nią jak smród za gównem, ale apogeum żenady przyszło w momencie, kiedy laska przeholowała z alko. Obrzygała się, i co chwilę puszczała pawie, a gość jej podstawiał jakiś garnek (nie swój, gospodarza
Oto właśnie sięgnęłam dna, pomimo najszczerszych chęci odbicia się od niego nie mam pojęcia od czego zacząć. Może ktoś z Was podsunie mi jakiś pomysł?
W tym roku skończyłam 20 lat. Jestem na drugim roku studiów, które interesują mnie w bardzo małym stopniu, właściwie mogłabym je dalej kontynuować, ale mam wrażenie, że jest już za późno by je skończyć z dobrym wynikiem (ten semestr zawaliłam- mam niezaliczony język i wuef, reszta przedmiotów pozaliczana na minimum). Nie to, że brakuje mi inteligencji, po prostu nie czuję motywacji by je skończyć i być zajebiście dobrym naukowcem a bycie zawodowym przeciętniakiem wdaje mi się słabe.
@TojadMocny: nie zadreczaj sie, z kazdej sytuacji jest jakies wyjscie. mozesz poczytac moje wpisy na mirko, tez bylem przegrywem i udalo mi sie z tego wyjsc. poradzisz sobie i zycze Ci tego z calego serca
wraz z rozpoczęciem liceum liczyłem na to, że uda mi się wyjść z przegrywu. Cóż, pod koniec gimnazjum mimo prób znormalizowania swoich stosunków z rówieśnikami, niewiele udało się zmienić. Wiecie jak to jest, jak przylgnie do was jakaś łatka to potem trudno się jej pozbyć - nie inaczej było w moim przypadku. Dlatego też początek liceum był dla mnie szczególnie ważny, wiedziałem, że trafię do nowego otoczenia i mam szansę zacząć wszystko
@kozieboby: jak będę miał czas to może w ciągu najbliższych dni, ale będzie to większy kawałek bo sporo chce opisać, a ponadto zapomniałem wspomnieć o jednym istotnym szczególe
@Bambro: dziekuje bardzo za analize, jednak jest ona juz w tym momencie nieaktualna :) naprawde duzo się zmieniło, ale o tym w nastepnych czesciach ( ͡°͜ʖ͡°)
dlaczego jak człowiek sie spieszy, na przykład w sklepie - to nagle wszystko do okoła jest przeciwko wam? to trzeba zmienić taśmę w terminalu, to komuś cofnąć rachunek, wybieranie papierosów sprowadza się do decyzji życia, a dodatkowo wasz poprzednik w kolejce nagle okazuje się najlepszym znajomym kasjera i zaczynają dyskusje... a kolejka w kasie obok jak zwykle przebiega ekspresowo (╯︵╰,) to zawsze tak jest czy po prostu tylko
Witajcie mirki, to chyba jedyne co przychodzi mi do głowy co mógłbym napisać na początek tej historii. Jest mi niezmiernie trudno ubrać w słowa wszystko co czuję i o czym myślę. Znajomi często zarzucają mi, że moje historie są zbyt długie i szczegółowe. Tak, to prawda, jednak nie widzę w tym nic złego. Staram się po prostu by mój słuchacz/czytelnik jak najlepiej wczuł się w przedstawioną sytuację i dzięki temu zrozumiał towarzyszący jej klimat. Historia którą chcę przedstawić jest emocjonalna i taki właśnie ma być jej przekaz. Mam pełną świadomość, że może ona wzbudzić mieszane uczucia, liczę jednak na wasze zrozumienie. Wyrzucenie tego z siebie, w pełni anonimowo nie ma na celu chwalenia czy żalenia się. Przelanie tego na klawiaturę komputera jest dla mnie formą terapii, przyznania się do błędów i zamknięcia pewnego etapu w swoim życiu. Jeśli przy okazji tym kogoś zainteresuję albo pomogę, to będzie to tylko dla mnie utwierdzeniem w przekonaniu, że opisywanie tego ma jakis sens. Tytułem przedwstępu to by było na tyle.
Mam 23 lata i chciałbym Wam opowiedzieć historię sinusoidy mojej pozycji społecznej, a w zasadzie tego jak sam zmieniałem swoje życie z wygrywa w przegrywa i z powrotem. Pomysł na opisanie tego procesu siedział w mojej głowie już od dawna, ale dopiero teraz odważyłem się wyjść z tym do świata, a mirko wydaje mi się do tego odpowiednim miejscem. Tak naprawdę mirki to już w pierwszym swoim wpisie was okłamałem. Historia, którą chciałbym wam opowiedzieć powinna zostać poszerzona o jeszcze jeden rozdział przegrywu, którym niewątpliwie byłem w czasach gimbazy. Nie ma co oszukiwać - mając 15 lat byłem typowym nerdem, który całe swoje dnie, nawet w wakacje, spędzał przed komputerem. Na kluczowy moment mojej gimnazjalnej przygody przypada era panowania dwóch gier - CoDa 2 i 4, gdzie zwłaszcza przy tej drugiej potrafiłem spędzać po 60 godzin w tygodniu szkolnym. Poza 2-3 kolegami w klasie, w zasadzie nie miałem znajomych. Poza codziennym dojazdem do szkoły, to praktycznie nie wychodziłem z domu, chyba, że za takie uznać codzienne spacery z psem. Wyjścia na podwórko zakończyłem w 6 klasie podstawówki, bo przez przeprowadzkę i zmianę szkoły na gimnazjum w centrum miasta najzwyczajniej w świecie nie znałem tam nikogo. Nie mogę powiedzieć, żebym był osobą nielubianą - tak jak już wspomniałem nie miałem znajomych, ale nie byłem też jakimś kozłem ofiarnym czy klasową sierotą. Moi klasowi koledzy i koleżanki po prostu nie chcieli mojego towarzystwa, bo byłem zwykłym nudziarzem. Nastolatek w tym wieku zaczyna imprezować, poznawać dziewczyny, rozwijać pasję. Ja natomiast, przesiąknięty humorem którym dzielili się ze mną moi internetowi koledzy po prostu nie wzbudzałem ich zainteresowania, a raczej poczucie niechęci i zażenowania. W zasadzie nigdzy nie spotkałem się z personalnie wymierzoną we mnie niechęcią, nie byłem obrażany czy poniżany - nie byłem jednak głupi, najzwyczajniej w świecie zauważyłem, że nie mają o mnie zbyt dobrej opinii. Ku mojemu zaskoczeniu, największą przykrość sprawili mi już wcześniej wspomniani "koledzy", którzy po pewnym czasie stwierdzili, że chyba nie jestem dla nich odpowiednim towarzystwem i moim kosztem starali się wkupić w łaski "imprezowiczów". Robili to jednak w najgorszy możliwy sposób, obrabiając mi dupę za plecami, żeby w moim towarzystwie zgrywać dobrych kumpli. Problemy o których mówiłem tylko im, były przez nich przekolorowywane i w dodatku wyśmiewane wśród innych - a ja dowiadywałem się o tym z trzeciej ręki. Było to dla mnie bardzo bolesne, bo nigdy wcześniej nie spotkałem się z taką fałszywością i obłudą. Zerwałem z nimi kontakt i jeszcze bardziej zamknąłem się w sobie.
Dobranoc Mirki. Dopadły mnie przed snem #feels i pewnie przez najbliższe 2h będę próbował bezskutecznie zasnąć... 27 lat i nie mam nikogo. Chyba wszyscy moi znajomi (których zbyt wiele nie mam), jeśli nie mają już żony to przynajmniej mają dziewczynę... Natomiast ja wracam codziennie do pustego mieszkania, w którym nikt mnie nie wita. Cisza. Pustka. Tak jak w moim życiu. (╯︵╰,) #dobranoc #tfwnogf
@monde: a co to jakis wyznacznik, że w jakims wieku trzeba byc juz po slubie? znam mnostwo ludzi po 30 ktorzy albo sa sami, albo zyja w zwiazku ale wcale nie maja planow na slub i to nie ze wzgledow wiary/przekonan. nic nie jest z Toba nie tak, nie pchaj sie w zwiazki byle bylo. masz za soba jakies zwiazki czy raczej marne doswiadczenie?