Tłumaczyłem najróżniejsze teksty dla najróżniejszych ludzi – od instrukcji i informacji prasowych po literaturę piękną. Pech chciał, że któregoś razu podpisałem umowę o tłumaczenie książek niejakiego Szczepana Twardocha. Wiedziałem tylko, że to jakiś pisarz fantasy, co już uraziło wydawcę, który wycedził przez zęby „Pan Szczepan to ktoś znacznie większy”.
Mnie Twardoch nie zachwycił, no ale umowa to umowa, więc siedziałem na tyłku przez kilka miesięcy tłumacząc te jego smuty na piękny język Dantego. Męcząca robota, nadzorował mnie nie tylko wydawca, ale i sam pisarz. Musiałem pielgrzymować do tych jego Pilchowic, siedzieć przy dziwnym kamiennym biurku i wysłuchiwać pytań czy stawianie rodzajników określonych lub nieokreślonych wpłynie na odbiór książki. Pisarze mają swoje dziwactwa, u niego te kamienne biurko i taborety, myślałem, że wilka dostanę od tych kamieni.
Skończyłem
#glupiewykopowezabawy #kapitanbomba #walaszek #heheszki
źródło: comment_1671795897HU96T0g3oXYztWq3qR4qRJ.jpg
Pobierz