Kurde mirki jaka akcja. Stoję sobie z matką na stacji metra Politechnika i widzę jakiegoś dziwnego ziomeczka co stoi dosłownie na krawędzi peronu. Jestem dobrym 30-letnim człowiekiem, więc klepnąłem go w ramię i chciałem ostrzec o niebezpieczeństwie stania tak blisko torów. Ten się obrócił i jak mi listwą (trzymał w ręku listwę wtf) nie p-------ł to aż się nogami przykryłem. Matka w krzyk, że syna biją, a ten furiat coś krzyczy, że

piotre-gie





































