Kupione w ciemno za jakieś grosze rok temu, psiknięte dwa razy. Nie mogę znieść tego zapachu, więc robię #rozdajo #perfumy nie wiem tylko czy ten syf można określić mianem perfum
Przesyłkę InPost opłaca wygrywający.
Losowanie dzisiaj o 21.
Udziału nie biorą: zielonki, użytkownicy z tagów pato mma gal
@whoru: Potwierdzam, że to kontrowersyjny zapach, ale gdy mój chłopak się nim spsika - nie mogę się oprzeć. Pachnie jak stara, drewniana trumna wypełniona ziołami, wystawiona w zimnym kościele zbudowanym z kamienia, po prostu poezja (。◕‿‿◕。)
Jeśli piszesz, że po jej stronie nie ma żadnych chęci i żadnej refleksji plus to trwa lata, to według mnie sytuacja jest nie do odratowania. Gdybyście mogli na spokojnie porozmawiać i ustalić, co musi się stać, żebyście uratowali małżeństwo, to dawałabym temu przedsięwzięciu jakieś szanse. Ale doczytałam twoje komentarze i jedyne co mogę powiedzieć, to: dzwoń do adwokata. Zabezpiecz się i poznaj swoje prawa m.in. w kontaktach z dziećmi. Chyba, że jesteś
Dla mnie z kolei chłop lubiący albo co gorsza, posiadający lub chcący posiadać koty odpada. Niekoniecznie z powodu smrodu, bo zgodzę się z opiniami, że przy regularnym czyszczeniu kuwety i dobrym wyżywieniu, obecności kota nie czuć. Natomiast kompletnie nie rozumiem sensu trzymania w domu sierściucha, który dosłownie do niczego się nie nadaje i nie pozwala wypełnić czasu aktywnościami. Pies jest towarzyszem spacerów i biegów, można go uczyć sztuczek i pokonywania torów przeszkód,
@SiDi: Zgodzę się z tobą, nie sądzę że obowiązki przy psie są mniej odczuwalne. Mimo wszystko, w ogólnym rozrachunku (dla mnie) kot to same obowiązki przy znikomej wartości dodanej, a pies to obowiązki, z których masz konkretne profity. Wiem, że psy potrafią śmierdzieć, między innymi dlatego nie posiadam swojego. Zwyczajnie nie wyobrażam sobie często przebywać, a docelowo mieszkać z posiadaczem kota i dla mnie byłby to dealbreaker. Poza tym mam
Hej Mirki, chcę wam opowiedzieć o sytuacji, która od wczoraj nie daje mi spokoju. Jestem sobie od jakiegoś czasu w związku z niebieskim. Nie jesteśmy razem długo, nie mieszkamy ze sobą długo. Jest nam razem bardzo dobrze i oboje cały czas byliśmy źle traktowani przez inne osoby, więc teraz wiemy jak traktować siebie nawzajem żeby nie skrzywdzić tej drugiej osoby. Jesteśmy w sobie zakochani po uszy, wspieramy się i jest super. Oczywiście są jakieś spięcia, ale potrafimy rozmawiać.
Wiadomo, że przez natłok pracy i obowiązków w tygodniu nie spędzamy zbyt dużo czasu ze sobą, więc weekendy staramy się mieć tylko dla siebie. Wczoraj razem posprzątaliśmy mieszkanie, niebieski zrobił dobry obiadek, ja upiekłam ciasto i wieczorem każdy porobił swoje głupotki. Niebieski grał w gierki z kolegami na kąkuterze, a ja poszłam do drugiego pokoju poczytać książkę, pogadać z mamą.
No i potem poszliśmy się kąpać, wleciało jakieś ruchanko, odpaliliśmy netflixa i w łóżku oglądaliśmy serial, który nas mocno wciągnął. Po jakimś czasie niebieski stwierdził, że ciasto już na pewno wystygło i poszedł sobie ukroić. Wrócił do sypialni z dwoma kawałkami ciasta i kubkiem mleka. Jadł, pił i z ciekawością oglądał dalej serial, bo działo się coś ważnego.
Trochę smutno mi się czyta wpisy w stylu "zobaczysz za kilka lat". Choć pewnie to jest jakiś sposób radzenia sobie z własnymi trudnymi doświadczeniami czy porażkami. Ja po prawie 8 latach związku miewam dokładnie to samo co autorka wpisu, nie do takiego stopnia że szklą mi się oczy, ale czasem po prostu patrzę na mojego chłopaka i ogarnia mnie takie ciepłe uczucie w środku. Możemy złapać się za rękę w losowym momencie
ale mi zle, zrobilam sobie tortille z lososiem wedzonym na goraco, feta i rukola z pomidorem i byla niedobra ( ͡°ʖ̯͡°) 600 kcal wyrzucone w bloto ( ͡°ʖ̯͡°)
@crucian: Następnym razem zjedz z łososiem wędzonym na gorąco, mozzarellą, rukolą i sosem miodowo-musztardowym, do tego pomidorki koktajlowe. Pyszne, nie dziękuj. Powinno ci max 500 kcal z tego wyjść.
@JaMhmm: Z mojego punktu widzenia twoje obecne cele są teoretycznie realne, ale bezsensowne. Co prawda mogłabyś zrzucić 21kg do końca roku, ale po co? Gwarantuję, że nie utrzymasz takiego spadku, a pod koniec będziesz jechała na gównodietach po 1000 kcal. Niemal na pewno nabawisz się problemów ze zdrowiem i niedoborów, ryzykujesz też zaburzenia hormonalne. Lepiej zrobić krótszy plan (3, maksymalnie 5 miesięcy), ale bardziej realny - ktoś słusznie pisał o
@JaMhmm: Wierzę, tylko znowu jesteś w punkcie 80kg, więc długofalowo chyba coś poszło nie tak ( ͡°͜ʖ͡°) Jesz więcej niż spalasz, stawiam też, że masz dietę niedostosowaną do trybu życia. Co z tego, że raz zrzucisz 8, raz 7, a potem znowu utyjesz? Jeśli będziesz popełniała non stop te same błędy, to słodkiego miłego życia składającego się z corocznej ratunkowej redukcji-potwora.
@JaMhmm: Podpowiem konkretnie, opierają się na tym, co napisałaś.
Mój plan to codziennie liczyć kcal (fitatu), pić więcej wody, regularnie ćwiczyć i regularnie się ważyć. Mocno ograniczyć słodycze i alkohol.
1. Świetny plan z kontrolą kalorii i fitatu jest ekstra. Ale co z tego, jak wszamasz pizzę wartą 1000 kcal, a potem przez resztę dnia zostanie ci picie wody? Zamierzasz jeść to samo co zawsze, tylko po prostu mniej? Czyli nie zmieniasz żadnych nawyków i wrócisz do starej wagi, o ile nie spalisz nadmiaru kcal ćwiczeniami. Wieczne jechanie na "jem to samo, ale mniej" poskutkuje tym, o czym ktoś tu wyżej pisał - organizm adaptuje się do niższej kaloryczności i będziesz walczyła o każdy kilogram na pół-głodówce, a o pizzy to sobie pomarzysz. 2. Regularnie ćwiczyć - co to znaczy, raz w tygodniu? Bo to też regularnie. Warto, żebyś chociaż orientacyjnie wiedziała, ile kcal spalasz ćwiczeniami/ruchem. Bez tego trudniej ci będzie kontrolować, czy faktycznie jesteś na deficycie kalorycznym. Poza tym, w kalorie powinnaś wliczyć aktywność. Jeśli będziesz opuszczała ćwiczenia, choćby nie ze swojej winy, musisz zjeść mniej. A skoro nie wiesz ile spalasz, to nie wiesz o ile mniej zjeść. Musisz mieć kontrolę i zawsze wiedzieć ile jesz, a ile spalasz. Z czasem będziesz już wiedziała "na oko", na początku
@573188224813358837318: Teoretycznie wszystko można zawsze i wszędzie, tylko po co się zmuszać? Szczególnie na początkowym etapie, kiedy chyba ważniejsze jest znalezienie takiej aktywności, którą się będzie co najmniej tolerowało.
@573188224813358837318: A, w góry to też bym poszła. Bieganie w zimowym smogu czy rower z zaparowanymi okularami i maseczką na razie są dla mnie mniej atrakcyjne niż ćwiczenie w domu ;)
Sprawdź w internetowych kalkulatorach, ile kcal powinnaś przyjmować do utrzymania wagi przy obecnym poziomie aktywności (tylko szczerze, nie "zakładam 6 treningów w tygodniu"). Od tego odejmujesz min. 300 kcal i obserwujesz postępy, kontynuujesz z takim deficytem do momentu, kiedy nie widzisz już spadku wagi lub wymiarów; waga i wymiary nie muszą spadać równomiernie. Gdzieś musisz stracić to 300 kcal, albo jesz o 300 kcal mniej,
@akNe: To z prawej to La Nuit Trésor? Okrutnie mnie kusi, ale nie wiem, czy nie będzie za ciężki na co dzień. Widzę u ciebie La Petite Robe Noire - myślisz, że Nuit Trésor podpasuje do pary na jesień, czy jednak za dużo?
@akNe: To mnie przekonałaś, bo uwielbiam się dusić La Petite. Swoją drogą La Petite ma dobre "odnogi", mam Eau Fraiche i jak dla mnie pasuje cały rok, tylko nie na upał.