Wybrałem się dzisiaj ze znajomym na tor gokartowy do E1GOKART Gokarty Lublin. Nowy tor, elegancki, 3-poziomowy. Infrastruktura naprawdę bardzo ładna.
Byliśmy z dziećmi (8-latkowie), którzy spełniali wszystkie wymagania wzrostowe i wagowe. Zapisaliśmy się na 2 przejazdy. Kiedy czekaliśmy na swój przejazd zorientowaliśmy się, że są dostępne tylko kaski, nie było natomiast żadnych kołnierzy. Kiedy wsiadaliśmy do swoich maszyn, z gokartem mojego syna coś było nie tak. Niestety nie słyszałem wszystkiego, bo maszyny już były odpalone, gokart mojego syna był obok mnie, więc tylko widziałem, że coś przy nim majstrowano. Syn mi później powiedział, że dostawał opryskliwe komentarze "co tak siedzisz krzywo". Kiedy okazało się, że nie był krzywo, to facet od obsługi zaczął coś naprostowywać w maszynie. Mój syn pokazał mu co jest krzywo, a ten mu warknął wtedy: dobra, jedź! (mam tutaj podejrzenie, że maszyna też mogła być zepsuta).
Ostatecznie ruszyliśmy. Na drugim okrążeniu doszło do wypadku (wtedy tego jeszcze nie wiedziałem). Nie widziałem całego zdarzenia, bo dojechałem ostatni, ale widziałem, że mój syn wysiada z gokarta. Stosowałem się do przepisów i nie opuszczałem gokarta, bo liczyłem, że jeśli coś się mu stało, to zostanę poproszony o opuszczenie pojazdu i zaopiekowanie się moim dzieckiem.
Z mojej perspektywy wyglądało to tak, jakby zepsuł mu się gokart, sprowadzają go na dół i zaraz dadzą mu nowy. Syn miał kominiarkę, nie widziałem więc czy coś się z nim dzieje. W końcu zabrano gokart mojego syna, dano zielone światło i kazali nam jechać. Były jeszcze 3-4 minuty, więc żeby nie stwarzać zagrożenia dokończyłem jazdę.
Kiedy zjechałem, podszedł do mnie Pan z obsługi i powiedział, że mój syn uderzył najpierw w bandę bokiem, a następnie czołowo uderzył w drugą bandę naprzeciwko. Powiedział:
- Pana synowi nic się nie stało, jest tylko przestraszony.
Zauważyłem potężną wybroczynę od źle założonego pasa, który przechodził przez szyję, zamiast zatrzymywać się na obojczyku. Wtedy też zacząłem dowiadywać się więcej i mój kolega powiedział, że mój syn przez 4 minuty siedział sam bez opieki i miał czekać po prostu na mnie. Syn mi to potwierdził i powiedział, że ma po prostu tutaj czekać, bo zaraz przyjdzie tata.

- Jak mojemu synowi nic się nie stało? Przecież ma wybroczynę na szyi od źle założonego pasa! To wy pilnujecie przecież, żeby to było dobrze założone. Czemu tutaj nie ma kołnierzy?
Wyszło również, że uderzenie było na tyle silne, ze po uderzeniu bokiem spadł mu kask, następnie zasłonił oczy i wtedy uderzył w bande naprzeciwko. Kask znaleziono kilka metrów od gokarta! Szybka cala wypadła. Wtedy okazało się również, że syn znajomego także uderzył podczas jazdy bokiem w bandę i również doznał otarcia, ale znacznie mniejszego.

Pan z obsługi na moją złość odpowiedział:
- Nie mamy kołnierzy, bo nie dostaliśmy. Bardzo nam przykro, że tak się stało.
I tyle. Nie dostaliśmy żadnej pomocy, nikt się nami nie zainteresował.
Poszedłem do recepcji, chciałem odwołać drugi przejazd, bo przeciez moj syn byl niezdolny do jazdy, ja też już nie chciałem jechać. Nie było to możliwe, bo podpisałem regulamin. Problem jest taki, że regulamin nie przewiduje, że dziecko doznało krzywdy z powodu błędu obsługi, więc nam po prostu odmówiono. Tam też zorientowaliśmy się, że jeszcze ma duże otarcie na nodze.
Panie na recepcji powiedziały, że one tutaj tylko pracują i nie mogą mi nawet dać kontaktu do menedżera i żebym się cieszył, że dostałem maila do menedżera. Nie zaoferowano nam absolutnie żadnej pomocy

Podsumowując:
- dziecko miało wypadek na torze
- nikt nie wezwał opiekuna
- nikt nie zajął się moim dzieckiem
- nikt nie sprawdził, czy jest z nim wszystko w porządku i nie czekał, gdyby nagle mógł zasłabnąć
- zbagatelizowano całą sprawę
- nie dostaliśmy żadnej pomocy
Firma skontaktowała się ze mną dopiero, gdy wrzuciłem informacje na media społecznościowe:

Oczywiście nikt się jeszcze ze mną nie skontaktował... Zobaczymy, co dalej.
My monitorujemy, czy na pewno nic się nie stało z uwagi na bardzo niebezpieczne miejsce i jesteśmy gotowi w każdej chwili jechać do szpitala. Jestem też w bezpośrednim kontakcie z prawnikiem.
Puśćcie to dalej i ostrzegajcie innych, bo w tej chwili dzieci nie są tam bezpieczne! Uważajcie na siebie!!!





Komentarze (7)
najlepsze
I jeszcze, dzieciak ma wypadek, nie może dalej jechać, nie wiadomo co się stało, ale przecież tatuś musi dokończyć kółko, w końcu zapłacił.
Normalnie, ojciec roku...