Na większości ujęć obrócona kamera, aby sprawdzić wrażenie większego nachylenia terenu, chwilami o 45 stopni. Kto się na to nabiera. Ja nie wytrzymałem do końca. Zakop, nie nadaje się
@Dupa01: i jeszcze pocięte w taki sposób, że nie widać przechodzenia przez te elementy. Wszystko poucinane. Ciężko mi uwierzyć, że faktycznie to przechodzą. Pic na wodę... a kasa leci, bo ludzie udostępniają.
Twórcy filmu niepotrzebnie dodają dramatyzmu przechylając kamerę. I bez tego droga jest trudna, a tak marny "efekt" tylko obraża ludzi, którzy muszą codziennie ją pokonywać.
@iosnin: Jak niepotrzebnie? Wyświetlenia same się nie nabiją. Osobiście #!$%@? mnie to, że przyjdzie taki mireczek jak makrofag i zamiast podumać przez kilka sekund to wrzuca to na portal.
1. Nikt ich nie zmusza żeby mieszkać w takim miejscu, nawet ziemi uprawnej nie mają żeby się tego trzymać. 2. Chyba nie jest źle i tak źle skoro laska niesie nową pralkę i będzie ją miała czym zasilać
Było nas jedenaścioro, mieszkaliśmy w jeziorze... na śniadanie matka kroiła wiatr, ojca nie znałem, bo umarł na raka wątroby, kiedy zginął w tragicznym wypadku samochodowym, po samospaleniu się na imieninach u wujka Eugeniusza. Wujka Eugeniusza zabrało NKWD w 59. Nikt nie narzekał.
Wszyscy należeliśmy do hord i łupiliśmy okolicę. Konin, Szczecin i Oslo stały w płomieniach. Bawiliśmy się też na budowach. Czasem kogoś przywaliła zbrojona płyta, a czasem nie. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka odcinała stopę i mówiła z uśmiechem, "masz, kurna, drugą, nie"? Nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Wiedziała, że wszyscy zginiemy. Nikt nie narzekał.
Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z gruźlicą, szkorbutem, nowotworem i polio służył mocz i mech. Lekarz u nasbywał. Chyba że u babci – po mocz i mech. Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Jedliśmy muchomory sromotnikowe, na które defekowały chore na wściekliznę żubry i kuny. Nie mieliśmy hamburgerów – jedliśmy wilki. Nie mieliśmy czipsów – jedliśmy mrówki. Nie było wtedy coca-coli, była ślina niedźwiedzi. Była miesiączka żab. Nikt nie narzekał.
Komentarze (17)
najlepsze
Osobiście #!$%@? mnie to, że przyjdzie taki mireczek jak makrofag i zamiast podumać przez kilka sekund to wrzuca to na portal.
2. Chyba nie jest źle i tak źle skoro laska niesie nową pralkę i będzie ją miała czym zasilać
zaginął pies!
Wszyscy należeliśmy do hord i łupiliśmy okolicę. Konin, Szczecin i Oslo stały w płomieniach. Bawiliśmy się też na budowach. Czasem kogoś przywaliła zbrojona płyta, a czasem nie. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka odcinała stopę i mówiła z uśmiechem, "masz, kurna, drugą, nie"? Nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Wiedziała, że wszyscy zginiemy. Nikt nie narzekał.
Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z gruźlicą, szkorbutem, nowotworem i polio służył mocz i mech. Lekarz u nasbywał. Chyba że u babci – po mocz i mech. Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Jedliśmy muchomory sromotnikowe, na które defekowały chore na wściekliznę żubry i kuny. Nie mieliśmy hamburgerów – jedliśmy wilki. Nie mieliśmy czipsów – jedliśmy mrówki. Nie było wtedy coca-coli, była ślina niedźwiedzi. Była miesiączka żab. Nikt nie narzekał.
Gdy