Gdańsk: Spychologia urzędnicza - nikt nie pomógł łabędziowi, a teraz nie żyje.
Czytelnik zauważył łabędzia w potrzebie, więc zadzwonił do Straży Miejskiej, ale że jest za zimno brrrrrr to dupy nie ruszyli. Potem zadzwonił do firmy "zajmującej się" takimi sprawami i usłyszał "Zgłoszenie Przyjęte". Dzisiaj łabędź leży martwy, a ktoś i tak zgarnia kasę.
sing z- #
- #
- #
- #
- 97
- Odpowiedz
Komentarze (97)
najlepsze
widzisz gdzieś tam jakiś lód do załamania albo rzekę pod piaskiem na plaży?
Telefon na miejski ekopatrol - nie pracują, do 17 tylko, zostaw wiadomość.
Telefon na straż miejską - my się taką zwierzyną nie zajmujemy, tu trzeba do nadleśnictwa.
Telefon do nadleśnictwa - nikt już nie pracuje (godzina 19)
Telefon na policje - Panie, gdzie tu policja, trzeba by do ekopatrolu się zgłosić albo towarzystwa opieki nad zwierzętami.
Jako społeczeństwo mamy za mały budżet aby ratować i opiekować się odpowiednio chorymi ludźmi, a co dopiero aby nakładać na siebie imperatyw żeby ratować też dzikie zwierzęta.
Oczywiście, mówię tutaj o pospolitych gatunkach, czym innym są działania zmierzające do podtrzymania bioróżnorodności, np. starania o zwiększenie populacji żbika itp.
Nie poznałam jeszcze żadnego człowieka, który by tak myślał, ale jeżeli tacy istnieją to faktycznie jest to tragedia.
No i łabędzie są pod ochroną.