Witam,
Mam na imię Sebastian, urodziłem się w 1985 roku i postanowiłem opisać moją przygodę związaną z Paryżem i Dakarem i wszystkim co się wydarzyło pomiędzy tymi dwoma miastami. Codziennie będę publikował opis jednego dnia, a będzie ich 10. A zacznę może krótkim wstępem, skąd w ogóle miałem pomysł odwiedzenia tych dwóch zakątków świata.
Kiedy rozpocząłem naukę w liceum ogólnokształcącym w 2000 roku, zacząłem się uczyć nowego dla mnie języka, a był nim język francuski. W szkole panowała olbrzymia niechęć do jego nauki, poprzez co automatycznie nauczyciele uczący francuskiego nie byli zbytnio lubiani. Byłem jedyną osobą w klasie i jedną z nielicznych w szkole, która naprawdę ten język polubiła. Jedną z moich pierwszych książek z którą miałem do czynienia była książka o tytule "Un jour j'irai a Paris" co znaczy "Pewnego dnia pojadę do Paryża". Z tą myślą żyłem przez kolejne 15 lat. Międzyczasie zdążyłem napisać maturę jako jedyny na całe liceum, a było nas wtedy aż 8 klas po ponad 30 osób w każdej. Zanim jednak zdałem maturę, w wieku 17 lat pojechałem do francuskiej rodziny w Marsylii. Poznałem ich przez Internet, co było dla mnie olbrzymim przeżyciem, zważywszy na to, że w 2002 roku Internet był jeszcze nowością. Często pisaliśmy do siebie listy, wysyłaliśmy sobie zdjęcia naszych rodzin, znajomych i otoczenia. Kiedy wsiadłem w Katowicach do autokaru zmierzającego do Francji, byłem szczęśliwy i podekstycowany. Kiedy wjechałem na teren Francji, czułem się w siódmym niebie. Podczas całego piętnastodniowego pobytu czułem się jak w bajce. Sam fakt, że mogłem rozmawiać po francusku ze wszystkimi dookoła i opowiadać im o moim życiu oraz ojczyźnie, cieszył mnie bardzo. Wszyscy pytali mnie o Polskę, chcieli nauczyć się czegoś po polsku. Dla mnie Polska była wtedy szarą i smutną plamą na mapie Europy i dziwiłem się, że Francuzi tak wiele pytali o nasz kraj. Dopiero lata doświadczeń i zwiedzania świata uzmysłowiły mi, że Polska może być olbrzymim szokiem kulturowo-przyrodniczym dla milionów ludzi przede wszystkim z poza Europy. Po powrocie do domu mogłem żyć ze świadomością, że moja stopa stanęła na terenie Francji, jednak stolica nadal znajdowała się w tamtym czasie poza moim zasięgiem. Obiecałem sobie, że wybiorę się do Paryża kiedy nadaży się ku temu specjalna okazja. Lata leciały, zdążyłem się uzależnić od podróżowania i zwiedzić prawie wszystkie europejskie stolice poza Reykjavikiem, Kopenhagą i właśnie Paryżem. Czekałem z niecierpliwością na odpowiednią chwilę, aby tam się wybrać, niestety ta chwila nie nadchodziła, aż w końcu straciłem cierpliwość i zdecydowałem się na zrealizowanie mojego marzenia, które krążyło po moich myślach przez połowę mojego życia. Często podczas wielu rozmów była mowa o tym mieście i wielokrotnie kłamałem. Wstydziłem się przyznać, że nigdy w Paryżu nie byłem. Może dlatego, że przez całe 4 lata liceum byłem kojarzony przez wiele osób z językiem francuskim. Wielokrotnie pomagałem przy odrabianiu zadań domowych. Na ogłoszeniu wyników matury podawane były średnie ocen z każdego zdawanego przedmiotu. Zaczęto od najwyższej średniej i była nią średnia 5,0. Cała szkoła biła mi wtedy brawo, dlatego też przez kolejne lata ukrywałem prawdę. W końcu w tym roku kupiłem bilety, a miesiąc póżniej wsiadłem do samolotu i poleciałem, aby spędzić tam niecałe 3 dni. Bardzo krótko, jednak zdążyłem zwiedzić wszystkie miejsca, które od bardzo dawna chciałem zobaczyć. Pamiętam pierwszy moment, w którym zobaczyłem wieżę Eiffla. Wjeżdżałem wtedy do Paryża, jechałem autostradą, stałem w korku na moście nad rzeką. Niebo było bezchmurne, nadchodziły pierwsze zwiastuny wiosny. Słońce chyliło się ku horyzontowi. Tego samego dnia zobaczyłem wieżę ponownie, tym razem nocą. Wysoką, dumną, oświetloną. Wtedy przeszły mnie ciarki i poczułem, że spełniłem swoje marzenie.
O Paryżu i jego zwiedzaniu jednak nie będę się rozpisywał. Paryż pewnie sami znacie, a jeśli nie to nie raz widzieliście to miasto na zdjęciach bądź filmach. Chciałbym teraz skupić się na Afryce, a przede wszystkim na Dakarze i całej podróży związanej z dojechaniem do tego miasta. W Afryce już byłem, a mianowicie w Egipcie i Maroko. Faktem jest, że Magreb nie jest do końca kojarzony z Afryką, lecz ze światem muzułmańskim. Prawdziwa czarna Afryka leży trochę bardziej na południu, pod Saharą i własnie jej chciałem zasmakować. Widywałem Afrykę codziennie przez prawie rok mieszkając i pracując w Marbelli na południu Hiszpanii. Wielokrotnie chciałem pokonać trasę z Maroko do Senegalu i w końcu się zdecydowałem. Kupiłem bilety lotnicze i zarezerwowałem tylko pierwszą noc w hotelu. Chciałem, aby ta podróż była przygodą i faktycznie tak się stało.