LEGO SYSTEM
Niemiecki filozof Gottfried Leibniz podjął się kontynuacji filozofii Augustyna, która to miała obronić doskonałość, dobroć i miłosierdzie Boga w odniesieniu do istniejącego, nie da się ukryć, zła na świecie – tzw. Teodycea. Nazwę tę zresztą wymyślił sam Leibniz (ten od ciasteczek) ;) i zaszczepił we mnie pasję ;) krytycznego studiowania filozofii chrześcijańskiej i odkrywaniu przed ludzkością jej ułomności.
Teodycea to problem, który spędza sen z oczu teologom i tzw. filozofom chrześcijańskim do dziś. Dlaczego? Problem moim zdaniem wynika z początkowego założenia Augustyna, które mówi: „Bóg stworzył świat z nicości” (koncepcja kreacjonizmu). I teraz, każde myślące dziecko zada pytanie: „skoro Bóg jest nieskończenie dobry i doskonały, a oprócz niego nic innego nie było, to jak mógł stworzyć coś, co nie jest tak samo doskonałe jak on?” Z czego? Dobre pytanie, bo „tworzywo” potrzebne do stworzenia świata, musiało w takim razie pochodzić od „Stworzyciela” – doskonałego Boga. Bóg był zarazem tworzycielem jak i tworzywem. Zatem, tworzywo musiało być równie doskonałe oraz było „formowane” doskonałymi działaniami, przez doskonałego Boga. Efektem musi być świat odpowiadający naturze Boga – świat doskonały. Skąd więc do jasnej cholery, całe to gówno na świecie?
Rozumując w ten sposób, dochodzimy chcąc nie chcąc, do jakiejś odmiany panteizmu – Bóg „rozbudował siebie” o świat, którego cząstkę jako ludzie stanowimy. Jesteśmy cząstką doskonałego Boga i dopiero po zjednaniu się z innymi częściami, tworzymy doskonałą całość – Boga. Wracamy do źródła, dostępujemy zbawienia. Ktoś może powiedzieć, że to są brednie. Ok, zgadzam się w 100%, są to brednie niesamowite! Jednak te brednie są logiczną konsekwencją koncepcji kreacjonizmu z którą, jak widać, kościół nie potrafi sobie poradzić odnośnie Teodycei do dziś.
Problemu nie byłoby, gdyby Augustyn przejął po filozofach starożytnych koncepcję, że jest jakaś bierna materia z której Bóg „ulepił” świat i wtedy za całe zło zrzuciłoby się odpowiedzialność na materię i sprawa załatwiona. Problemu również nie będzie – nawet zakładając kreacjonizm – gdy uznamy, że świat ma naturę dokładnie taką samą jak Bóg; jest doskonały jako całość. Ale nie możemy wtedy jednak dokonywać rozróżnienia tylko na dobro i zło. W świecie obecne są różne zdarzenia, które – używając języka – określmy potocznie jako dobre i złe. Te zdarzenia są tylko częścią doskonałej całości i o tym mówi jasno w swojej Teodycei sam Augustyn, ale popełnia jeden błąd:
„Chociaż więc zło, skoro jest złem, nie jest dobrem, to jednak to, że jest zarówno zło, jak i dobro istnieje, jest dobrem. Gdyby bowiem nie było dobrem to, że zło ma istnieć, to istnienie jego nie zostałoby dopuszczone przez wszechmocnego Boga”. [Z. Wendland, Historia Filozofii].
To zdanie w istocie jest paralogizmem, czyli jest logicznie niespójne – jest fałszywe, a może nawet sofizmatem, czyli celowym wprowadzeniem w błąd. Ktoś kto miał logikę w szkole, albo na studiach, może rozpisać to w ten sposób:
Chociaż więc A, skoro jest A, nie jest B, to jednak to, że jest zarówno A, jak i B istnieje, jest B. Gdyby bowiem nie było B to, że A ma istnieć, to istnienie jego nie zostałoby dopuszczone przez wszechmocnego Boga
Proszę się nie bać, już tłumaczę najprościej jak to tylko możliwe.
Augustyn popełnia pewien błąd niekonsekwencji, a spowodowany jest on tym, że używa tylko dwóch pojęć: „dobro” i „zło”. Używając jednego słowa „dobro” przypisuje mu 2 różne znaczenia (nieco lepiej radzi sobie z tym Leibniz, ale o nim później). Po pierwsze, używa go w znaczeniu, nazwijmy to: „szczegółowym”, gdzie rozróżnia dobro i zło istniejące w świecie:
„(...) jest zarówno zło, jak i dobro istnieje”
czyli: jest zarówno A, jak i B istnieje
i w tym samym zadaniu używa go w znaczeniu, nazwijmy to: „całościowym”, i mówi, że zło i dobro (jako części naszej rzeczywistości), w sumie stanowią dobro:
„(...) to, że jest zarówno zło, jak i dobro istnieje, jest dobrem.”
czyli: to, że jest zarówno A, jak i B istnieje, jest B
czyli: A i B jest B
czyli: A + B = B (Fałsz)
Zdanie byłoby poprawne gdyby brzmiało np. tak:
Chociaż więc zło, skoro jest złem, nie jest dobrem, to jednak to, że jest zarówno zło, jak i dobro istnieje, jest doskonałe. Gdyby bowiem nie było doskonałe to, że zło ma istnieć, to istnienie jego nie zostałoby dopuszczone przez wszechmocnego Boga.
Chociaż więc A, skoro jest A, nie jest B, to jednak to, że jest zarówno A, jak i B istnieje, jest C. Gdyby bowiem nie było C to, że A ma istnieć, to istnienie jego nie zostałoby dopuszczone przez wszechmocnego Boga.
Augustyn w ten sposób jest po prostu niekonsekwentny – przypisuje Bogu doskonałość (na którą składa się dobro i zło), przypisuje również dobro zauważalne w świecie (jako część tej doskonałości), natomiast zło, które jest również potrzebne dla utworzenia ostatecznej doskonałości (co sam Augustyn przyznał!) nie jest dziełem Boga. Można z tym dalej polemizować, bo zdanie: „Gdyby bowiem nie było dobrem to, że zło ma istnieć, to istnienie jego nie zostałoby dopuszczone przez wszechmocnego Boga” jest do dalszej analizy, szczególnie jeśli chodzi o wyrażenie: „nie zostałoby dopuszczone”.
Gdyby Augustyn jednak się tak nie upierał przy pojęciu dobroci Boga (w potocznym rozumieniu przez masy), i wprowadził dodatkowe pojęcie, np. doskonałość, to nie zagmatwałby się tak w swojej nieudolnej Teodycei. Doskonałość Boga nie oznaczałaby wtedy dobra w potocznym rozumieniu. Doskonałość Boga to nowa kategoria, nowe pojęcie, które nie jest ani dobrem, ani też nie jest złem. Jest jednocześnie dobrem i złem „oglądanym” z dalekiej perspektywy; jest zrozumieniem o co w tym wszystkim chodzi i pogodzeniem się, szczerym dającym spokój ducha zaakceptowaniem tej rzeczywistości. Taka koncepcja niestety, jest bardziej odzwierciedleniem mało popularnej filozofii buddyjskiej, która nie godzi się z filozofią chrześcijańską. Chrześcijaństwo, Islam i Judaizm, to najpopularniejsze światowe religie i wywodzą się z tego samego korzenia – Starego Testamentu. Opierają się na dualizmie (dobro/zło), gdzie człowiek dąży jedynie do dobrych – mówiąc kolokwialnie – przyjemnych doznań, czyli do Boga. To bardzo atrakcyjna wizja. Wizja przyszłego obcowania w raju, który utraciliśmy w momencie grzechu pierworodnego. Wizja niestety nie do pogodzenia z koncepcją stworzenia świata z niczego.
Najbardziej w tym wszystkim drażniące jest to, że wszyscy ci filozofowie chrześcijańscy starają się (używając logiki, czyli matematyki!) zracjonalizować „prawdę objawioną”. Wychodzi to nieudolnie, a jak się wskazuje błędy w tych ułomnych koncepcjach, tymi samymi matematycznymi metodami, to wtedy wkracza koronny, teologiczny argument: „w sprawach gdzie rozum staje się bezsilny, należy uwierzyć” ;) Więc po co do jasnej cholery zabierają się za logiczne tłumaczenie czegoś, co jest logicznie niewytłumaczalne? Albo przyjmujemy coś jako dogmat i nie dyskutujemy o tym, albo godzimy się na dyskusję, ale jej naturalną konsekwencją jest możliwość zmiany stanowisk, czyli skruszenie dogmatów. Całe Chrześcijaństwo (inne religie też, ale Chrześcijaństwo znam) i cała ta argumentacja jest po prostu NIEUDOLNA LOGICZNIE. Dlatego na wypadek dociekliwych, zostało to „zabezpieczone” przez teologów – tam gdzie filozof nie może, tam teologia pomoże ;)
No ale cóż, trzeba sobie jakoś radzić i jeśli nie są zadowalające przedstawione przeze mnie powyższe rozwiązania, to musimy podpatrzyć co proponują kolejni filozofowie chrześcijańscy, którym Augustyn wysoko postawił poprzeczkę, a: „rezultatem realizacji jego genialnego dzieła, jest nieustanny wzrost całej produkcji, a przede wszystkim produkcji środków produkcji” [nieznany przodownik pracy]
LEIBNIZ – Nowożytny kontynuator dzieła Augustyna.
1Żyjemy w najlepszym z możliwych światów.
2Jednym z objawów doskonałości świata jest istniejąca w nim wolność. Bez wolności nie byłoby zła, ale mimo to świat byłby gorszy.
3Zło widoczne w szczegółach jest niezbędne dla doskonałości całości.
4Wątpimy w to, bo nie dysponujemy boskim oglądem całości.
Widzimy już w punkcie 3, że LEIBNIZ troszkę zmądrzał i wprowadził pojęcie „doskonałej całości”, które musi być różne od pojęcia zła, ale będąc konsekwentnym, musi być też różne od pojęcia dobra, bo dobro, które jest tylko częścią tej doskonałej całości, samo w sobie nie jest doskonałe. Tą doskonałą całość tworzy dopiero razem ze złem – to naturalna konsekwencja rozumowania Pana Leibniz. Naturalną konsekwencją jest też to, że pojęcie doskonałości jest dla nas tajemnicą (nie wiemy co ono oznacza), bo nie dysponujemy odpowiednim oglądem, by dostrzec i zrozumieć tą doskonałość. Kolejną naturalną konsekwencją wyciągnięta przeze mnie z przedstawionego toku, jest to, że Bóg nie jest ani tylko dobry, ani tylko zły; jest doskonały, a więc dobry i zły zarazem w jakimś całościowym oglądzie, którego nie rozumiemy. Jest doskonały, ale nic nam to nie mówi, bo nie rozumiemy tej doskonałości. Zatem, skoro jest doskonały, a my tej doskonałości nie rozumiemy, to nie znamy natury Boga, nic o nim nie wiemy i powinniśmy milczeć. Co do punktu 3 i 4 MOGĘ zgodzić się z Panem LEIBNIZ.
Co do punktu 1, to nie wiemy tego. Żyjemy akurat tutaj i nikt nas o zdanie nie pytał czy chcemy (przynajmniej nie pamiętamy). Żyjemy w najlepszym możliwym świecie, bo mamy wybór tylko między nim i żadnym, więc w tym sensie jest najlepszy. Ale może są jeszcze jakieś światy, albo – już uważając na język – miejsca? Żyjemy w najlepszym z możliwych miejsc? Nie, bo według religii chrześcijańskiej, lepszym miejscem jest niebo – tak przynajmniej potocznie myślą wierni, popadając w sidła hedonizmu, czyli ucieczki od zła do dobra; wierny wyobraża sobie, że w niebie nie ma chorób, nie ma kradzieży, zabójstw, zdrad i oszustw. Innymi słowy, projektuje część tego świata (tylko tą dobrą oczywiście) na przyszłe niebo. Tak to wygląda dla zdecydowanej większości.
Co do punktu 2, to – uznając ciągle aktualną w chrześcijaństwie koncepcję kreacjonizmu – wolności nie ma! Wszystkie stworzenia i rzeczy mają naturę, którą określił Bóg. Nie ma możliwości wychodzenia poza zakres tej natury! Gdyby była, robilibyśmy coś poza kontrolą Boga i wtedy można byłoby mówić o wolności. Bóg jednak doskonale wie do czego człowiek jest zdolny i wie jakie czyny w przyszłości popełni, zatem niczym Boga nie zaskoczy. Wszystkie czyny i zdarzenia są z góry przewidziane i znane Bogu. Mówi o tym teoria predystynacji; wszystko jest wiadome od samego początku, kto będzie zbawiony, a kto nie. Gdzie tu wolność? No chyba, że zrezygnujemy z teorii predystynacji, ale wtedy musi być konsekwentni, i uznać, że Bóg nie będzie wiedział jak się losy potoczą. Jednak to znowu będzie w sprzeczności z wszechmocą Boga i znowu jest szach. Trzeba przyznać, że Augustyn naprawdę narobił sporo kłopotu teologom i tzw. filozofom chrześcijańskim.
Cała ta relacja: Bóg – świat, to układanka w czasoprzestrzeni, gdzie każdy klocek ma swoje miejsce; wszystko jest „nieruchome i stabilne”. To sztywna konstrukcja i aż dziwi, że Boga to nie nudzi. Chrześcijański Bóg, to w istocie smutny nudziarz. Musi mu być smutno, bo nie ma nikogo równego sobie, z kim mógłby się podzielić tym co ma. Kogoś, kto by go czymś zaskoczył i tym samym dał mu upominek na zbliżające się święta. Dopiero odrzucając Kreacjonizm możemy powiedzieć, że człowiek jest wolny, bo nie ma nad sobą Pana, który go chłoszcze i mówi mu co ma robić. Dobra, ale wróćmy do Pana LEIBNIZ.
L jak Leibniz, L jak Logik
Leibniz budując swoją Teodyceę tworzy pojęcie tzw. „niedoskonałości pierwotnej”, która jest cechą Boskiego stworzenia: świata, ludzi, zwierząt itd. Jest to logiczne (oczywiście poruszając się nadal w nieszczęsnym „paradygmacie Augustyńskiego myślenia”), bo skoro Bóg jest doskonały i tylko on, to jego stworzenie nie może być aż tak doskonałe jak on – wtedy byłoby drugim Bogiem. Jego stworzenie musi być zatem troszkę mniej doskonałe niż on sam. „Niedoskonałość pierwotna” tkwi więc w stworzeniu jako potencjalne zło. Czy takie tłumaczenie zadowala Państwa i wnosi coś nowego w stosunku do tego co proponuje Augustyn? Bo mi tutaj to dziecko z pierwszej ławki, które uważnie słucha, ciągle zadaje to samo pytanie: „skoro Bóg jest nieskończenie doskonały i dobry, a oprócz niego nic innego nie było, to jak mógł stworzyć coś, co nie jest tak doskonałe jak on sam?” I pyta się mnie: skąd ta „niedoskonałość pierwotna”? Czy to pomysł Pana Boga? Skąd ta niedoskonałość pierwotna się wzięła w stworzeniu? Czy Pan Bóg zrobił to celowo? Bo jeśli tak, to jest odpowiedzialny za zło, gdyż niedoskonałość pierwotna, prędzej czy później musi stać się niedoskonałością wtórną, niedoskonałość potencjalna musi stać się niedoskonałością rzeczywistą. Jeśli „niedoskonałość pierwotna” nie jest jego pomysłem i to jakiś „efekt uboczny” stworzenia, no to nie jest wszechmocny. No i zadaje mi kolejne pytanie ten bachor: „Proszę Pana, to znaczy, że Pan Bóg urządził sobie taką zabawę jak klocki lego i tak strasznie nas doświadcza, nie tłumacząc dlaczego?” - Cholera jasna! Dziecko! Daj już spokój, zjedz ciasteczko i oglądaj telewizor!
Słynny Filozof – Facebook
Komentarze (3)
najlepsze
" Równie dobrze można by powiedzieć, że ludzie różnią się pod względem natężenia wydzielanego smrodu, lecz te różnice między nimi można mierzyć jedynie w odniesieniu do jakiegoś najgorszego wyobrażalnego