Na badania przedoperacyjne czekała...2786 dni! Niby nic nowego ale...
Poznań. Kobieta dostała list polecony ze szpitala.W przesyłce przedstawiciele placówki zapraszali na badania przedoperacyjne. Tylko, że kobieta prosiła specjalistów o wyleczenie bolącej ręki w lutym 2007 roku.Wtedy pracownicy szpitala stwierdzili, że ma zrobić wymagane badania i czekać na wezwanie.
O.....f z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 32
Komentarze (32)
najlepsze
Miałem do wycięcia taką niegroźną torbiel. Za pierwszym podejściem, chirurg skierował mnie do szpitala i po ok 1,5 miesiąca oczekiwania przyszedł termin zgłoszenia się na oddział. Akurat kończyło mi się przeziębienie, byłem praktycznie zdrowy, tylko lekki katar mi został. Zgłosiłem się więc rano na izbę, ustawiłem w kolejce. Oczywiście kolejka piękna, ale dość szybko wyczytywali więc zanosiło się że będzie dobrze. W końcu zostałem ja i jeszcze 3 osoby i wtedy nagle coś się przyblokowało. Okazało się, że szpitalny system się zawiesił i nie mogli nas wpisać, trzeba czekać. Po ok 2h siedzenia w końcu wszedłem do sali gdzie miałem zostać zbadany. Niestety okazało się, że lekarz poszedł jak system padł i już nie wrócił. Pani pielęgniarka zrobiła wywiad, coś powpisywała i salowy zaprowadził mnie i jeszcze jednego kolesia na oddział. W drodze zaznajomiłem się z tym gościem, którego też przyjmowali. Gadka szmatka, co komu dolega itp. Na oddziale kazali nam znów czekać, bo łóżek nie było wolnych jeszcze i w międzyczasie kolejne wywiady. W końcu wzięli mnie na pierwsze badanie. Wykonywał je jakiś student, bardziej zestrachany niż ja przed operacją, 5 razy wychodził w trakcie badania coś się dopytywać kogoś, ale wiadomo, każdy się kiedyś musi nauczyć. Oczywiście powiedziałem wszystko, że byłem lekko przeziębiony, niby ok ale mam mały katar, jednak gościu to zignorował, stwierdził że to nie ma znaczenia - ok, pomyślałem, ciekawe kiedy cięcie. Po badaniu połozyli mnie na salę. Tutaj też ciekawie bo pod salą stała jakaś wyjebista zamrażarka, która ok 2 min "chodziła" na full obrotach, a 1 min "odpoczywała" niby nic, ale po kilku godzinach takie coś strasznie wk!!?ia, spać nie daje. Nikt do niej nigdy nie zaglądał więc zastanawiałem się po co stoi w tym miejscu, ale to akurat najmniej poj@?%na rzecz w całym tym systemie.
Na drugi dzień, od rana kolejne badania, ekg, prześwietlenia itp.Po południu znowu zgadałem się z klientem, którego poznałem dzień wcześniej, siedział na korytarzu na walizkach. Okazało się, że mimo iz mieli w planach ciąć go jeszcze w tym tygodniu, to niestety nie mają wolnego terminu i musiałby czekać na oddziale tydzień. Niestety koleś specjalnie załatwił sobie wolne w robocie na tą okazję, a że firma w trakcie jakiegoś projektu to powiedzieli że ciężko żeby go aż tyle czasu nie było (po operacji musiałby jeszcze leżeć kilka dni). Więc umówił się na kolejny termin, spakował i wyruszył do domu. Nieco pikanterii może dodać fakt, że żeby tu dojechac, musiał zrobić ok 200-300km. No coż, nie wiem po co biorą nr telefonów, skoro o braku miejsca nie informują, ale przecież każdy ma czas, a szpital to prawie hotel. No nic, pożegnalismy się, ja wróciłem na salę.
Było
Dzwoni facet do publicznej przychodni:
- Dzień dobry, na kiedy mogę się zapisać do okulisty?
-
- Za cztery lata.
- Ale za cztery lata to ja mogę nie dożyć
- To ja zapiszę ołówkiem, najwyżej zmaże
[ miejsce na Twoją refleksje] :P