Przeglądam Wykop od wielu lat, ale postanowiłem się zarejestrować dopiero dziś. Zostało to wywołane wielką ilością wykopów dotyczących oszukiwania klientów przez załogi sklepów - tych dużych (markety) oraz tych małych (sieciówki lub prywatne).
Nauczony przez życie, że aby wyrobić sobie zdanie na temat trzeba poznać obie strony, postanowiłem przygotować dla was ten tekst.
- Na początek trochę o mnie. Siedzę w handlu już od ładnych kilku lat. Aktualnie prowadzę własny sklep. Byłem związany z pewną siecią, której nazwy nie wspomnę (jest ona popularna na wykopie, widziałem przynajmniej kilka potępiających znalezisk na jej temat). Ogólnie można powiedzieć, że wiem z czym to się je.
- Nie staram się wytłumaczyć nieuczciwych sklepikarzy, handlarzy, kasjerów, i innych "menydzyrów", bo tacy istnieją. Każdy kto ma chociaż trochę oleju w głowie wie, że na świecie jest dużo "złych" ludzi i zdarzają się oni wśród wszystkich przedstawicieli znanych mi zawodów. Chciałem tylko trochę wam przybliżyć ten ciężki kawałek chleba i wytłumaczyć część - często na pierwszy rzut oka - niewytłumaczalnych zasad. Punkty, które tu przedstawię dotyczą głownie mniejszych sklepów, ale lwia część będzie się odnosić do wszystkich gabarytów - również do hipermarketów.
Mowa obrończa :) -
start!
- Widziałem 1231231234534 wykopów na temat - oszukali mnie! Produkt miał inną cenę niż ta przy kasie. Zazwyczaj (piszę głównie o sieciowych minimarketach) bierze się to z:
a) produkt został przestawiony przez klienta
b) produkt obok się skończył, więc sąsiedni produkt został wyfrontowany tak aby nie było dziury (weryfikator, tajemniczy klient w sieciowych marketach obniża za to ilość punktów, czyli pieniędzy zarobionych przez ajenta). Każda etykietka jest podpisana, więc nawet kiedy do czegoś takiego doszło to wystarczy przeczytać jaki produkt leży nad etykietką, a jaki jest opisany.
Dodatkowo, przy kasie jest wyświetlacz, który informuje o cenie kasowanego produktu. Kasjer zobowiązany jest do poinformowania jaka jest cena danego produktu. W hipermarketach zainstalowane są 'sprawdzacze', których zadanie nie jest tylko ładny wygląd, ale pomoc w sprawdzeniu ceny. Wierzcie mi - w sklepie, w którym są tysiące towarów nie ma możliwości żeby przez cały dzień, w szczytowych godzinach wszystko leżało dokładnie przyporządkowane do swoich cenówek. Chyba, że sklep zatrudnia Clarka Kenta.
Nie będę nawet wyliczał ilu w życiu wysłuchałem się awantur, kurew pod swoim adresem, przykładowo z powodu tego, że pani myślała, iż ibuprom sprint caps (10 szt.) kosztuje 2 zł, a tak naprawdę 10, ale obok jest pojemnik z ibupromem (2szt.) za 2 zł, więc cenówki znajdowały się w sąsiedztwie. Standardowo - jesteś złodziej, kurwa, etc. Zastanawiające jest też czemu akurat ta kasjerka lub kasjer jest złodziejką/jem jeżeli, niezależnie od ceny ibupromu, ona zarabia za swoją ciężka pracę 1400 miesięcznie. - Czemu nie można oddawać butelek, bo przyjmują tylko z paragonem lub na wymianę? Powód jest prosty. Gdyby nie było tego ograniczenia sklep zwyczajnie utonąłby w butelkach. Kiedyś przez parę miesięcy przyjmowałem butelki bez ograniczenia. Po dwóch miesiącach byłoby to niemożliwe, chyba, że przeznaczylibyśmy powierzchnię sklepową na butelki. Przypominam, że dostawcy butelek nie przyjmują tychże w siatkach tylko w kontenerach, a przy przyjmowaniu butelek bez ograniczeń trzeba się przygotować, że magazyn, dom, garaż zamieni się w składowisko śmierdzących siatek z butelkami. Ludzie kupujący piwo w supermarketach i oddający butelki w sklepie przy domu oraz etatowi zbieracze z wózeczkami potrafią stanąć na wysokości zadania i zmienić życie w piekło butelek :)
- Cena nie zgadza się z tym co jest napisane na cenówce (nie dotyczy prywatnych sklepów, bo tutaj to jest ewidentny błąd handlowca). W sieciówkach i hipermarketach wygląda to tak, że przysyłają Ci milion cenówek z centrali lub działu technicznego, informatycznego, a ceny aktualizują się w tej samej sekundzie. Logiczne jest, że wydrukowanie, wycięcie, odlepienie, nalepienie, znalezienie tego wszystko zajmuje sporo czasu, stąd czasem nieporozumienia (oczywiście kwitowane kurwami i złodziejami), ale zrozumcie - inaczej tego zaplanować się nie da. Oczywiście w małych sieciówkach - oprócz cenówek trzeba robić zamówienia, odbierać dostawy, obsługiwać klientów, być magazynierem, dbać o czystość, dostawiać towar, łapać złodzieji, użerać się z butelkowcami, pijanymi dresami lub studentami (nie wiem co gorsze, ale o tym później) i robić za podaj przynieś dla burżujów, którzy nie rozumieją słowa 'samoobsługa'
- Czemu nie zamówicie tego produktu albo tamtego, siamtego? Przychodzi klient i mówi, że chciałby żeby sprowadzać dla niego dany produkt (dotyczy głownie małych sklepów sieciowych oraz prywatnych). Wierzcie mi, dobry handlowiec obserwuje trendy i jeżeli widzi, że byłby popyt na dany produkt zamówi go w te pędy, bo to dla oznacza dodatkowe pieniądze, klientów. Jednakże gdyby chciał zamawiać dla każdego cokolwiek tylko Pani lub Pan sobie zażyczy to:
a) zostałby z kupą przeterminowanego towaru (znam kupę historii w stylu: proszę zamówić mi suszone drożdze, będe przychodziła po nie codziennie - handlowiec zamawiał, a klient po kupieniu torebeczki znikał, a towar zostawał)
b) Sklep jest ograniczony wielkością i zwyczajnie nie można zamówić wszystkiego (tak tak, drogi panie bracie w spożywczaku nie kupisz samochodu ani telewizora). - Zmęczenie materiału. Niestety (sam jestem Polakiem i kocham swój kraj) nie jesteśmy kulturalnym narodem. Praca w sklepie to w zasadzie ciągłe użeranie, wyzwiska, przepychanki z dresami bądz pijanymi studentami. Nie dziwcie się zatem, że czasem Pani/Pan w sklepie nie reaguje entuzjastycznie na każde wasze słówko lub westchnięcie. Czasem po dwóch bójkach, trzech złodziejach, ataku padaczki u klienta i 15 awanturach ciężko jest się cieszyć dniem. Oczywiście ten punkt ma również drugą stronę medalu. Jakże częstym widokiem (na szczęście coraz rzadszym) jest Pani kasjerka, która piłuje paznokietki, żuje gumę, czyta gazetę, na każe pytanie reaguje wzruszeniem ramion i patrzy na klienta jak na gówno przylepione do buta. Niestety, w czym utwierdził mnie mój znajomy, który pracował parę lat w handlu poza polska, w zachodnich krajach kultura - zarówno klientów jak i handlarzy, kupców, kasjerów, "menydzyrów" jest o wiele wyższa.
PUNKT 6 I NAJWAŻNIEJSZY !! Reasumując, Pamiętajmy o jednym - dotyczy to, zarówno klientów jak i sprzedawców - Zanim oskarżymy kogoś o kradzież, zaczniemy wyzywać, potraktujemy jak gówno na bucie lub zrobimy awanturę o złą cenówkę, przesunięty towar lub inną cenę realną, a inną opisaną - zawsze warto spytać, zwrócić uwagę, porozmawiać :)
Mam nadzieję, że chociaż trochę przybliżyłem wam jak to wygląda od wewnątrz i nie zawsze ten krętacz handlowiec jest złodziejem, chamem i złośliwym człowiekiem.
PS To nie jest AMA, ani puste oświadczenie. Mam nadzieję, że ten manifest wywoła tutaj konstruktywną dyskusję na temat jakości handlu w Polsce. Bardzo chętnie odpowiem również na pytania (czyli jednak coś z AMA ten wykop ma).
Komentarze (14)
najlepsze
Wiem, ze to nie AMA, ale ciekawi mnie jeden aspekt prowadzenia takiego biznesu - czas który na to poświęcasz.
Ja od wielu lat prowadzę firmę usługową, głownie B2B, mam świetnego wspólnika i obsługę klienta na niezłym poziomie, a pilnowanie tego wszystkiego zajmuje mi kilkanaście godzin tygodniowo, nie jestem do biurka przywiązany i nie muszę pilnować 24/7.
Jak to wygląda u Ciebie?
Mam takie wrażenie, że w sklepie jest
Zapomniałem o tym wspomnieć, ale prowadzenie czegoś takiego to w zasadzie praca na okrągło. Jedyne moje wolne to tydzień w lecie i parę najważniejszych świąt w roku. Chorobowego nie ma. Jak złamiesz nogę albo dostaniesz zapalenia płuc to, jeżeli nikt CI nie pomaga, masz przerąbane, zresztą pewnie coś o tym wiesz :P
Kradzieże są cały czas. Kiedyś nie uwierzyłbym, że jest tyle sposobów na okradzenie, ale cóż - uczę się
Z resztą się zgadzam jako konsument. ;)
Nie ma mandatów, natomiast, owszem jest obowiązek przyjmowania butelek, ale za darmo, a wtedy już nikt nie chce oddawać.
Mandaty standardowo są za nie wydanie paragonu, sprzedaż alkoholu nieletnim, pijanym etc. :)
kwestia kultury to sprawa indywidualna i w ogóle bym jej tutaj nie przytaczał
Wskaż mi, który z przytoczonych punktów jest błędem sklepu. Przecież to logiczne, że sieciówka nie jest w stanie dodać np. 2 tysięcy cen w ciągu sekundy, a tak sie aktualizują.
Albo może nieumiejętność czytania? To, że w sklepie gdzie jest 12 tysięcy produktów ktoś odłożył golarke gillette blue III tam gdzie leżą polsilvery i przychodzi pijany student albo chytra baba z Radomia i próbuje sklep naciągnąć na tę cenę, to
Nie, to nie tak działa. Jeśli prowadzę sklep, to jestem swoim własnym pracodawcą. Jeśli uznam, że chcę Ci sprzedać produkt jako klientowi, to