Straż miejska vs. właścicielka psa. Sprawa toczy się od ponad roku.
Sprawa o mandat 50 (za psa) toczy się od ponad roku i kosztuje już kila tys. złotych. Właścicielka nie przyznaje się, że to był ten pies. Zostaje ona m. in. wysłana na przymusowe "badania psychiatryczne", które obecnie są praktycznie standardem w postępowaniach sądowych.
DawidWarsaw z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 43
Komentarze (43)
najlepsze
Ja bym uciął sprawę na początku - poproszę numerek psa z obroży, a jak się bali odczytać numerka mogli wezwać hycla żeby sprawdził numerek i obciążyć kobietę ewentualnymi kosztami, nie ma numerka nie ma żadnego dowodu, równie dobrze
Znając życie, jak to w Polsce wszystko jest winą niejasnych przepisów. Powinno być ustalone że aby strażnik mógł wpisać mandat musi ustalić czyj to pies a jak nie jest w stanie (czyli nie wpadnie mu do łba żeby zapytać sąsiada) to ma spisać kolor, płeć, nr. obroży (jeśli jest), i znaki szczególne
Bez przesady. Żeby móc wystawić mandat, SM musi wpierw ujawnić wykroczenie, a bez dowodów jest to niemożliwe.
Pośrednio
Nie ma zdjęcia psa poza posesją, nie ma żadnych poszlak wskazujących, że to był pies tej kobiety... Więc na jakiej podstawie można ją w ogóle o cokolwiek oskarżać?
Nawet gdybyśmy założyli, że to jej pies zwiał i siedział przed furtką,
Bo po wielu latach nikogo nie będzie interesowała faktyczna przyczyna wizyt - tylko ktoś, kiedyś, gdzieś wyciągnie to wam albo waszemu dziecku z papierów/plików i będzie próbował