Witam, pisze ten wykop pod wpływem mocnych emocji. Mój przyjaciel zmarł dziś w szpitalu na pęknięcie trzustki. Przez ponad pół roku lekarze leczyli go na kamienie w nerkach, wrzody, korzonki, nie chcąc robić żadnych badań ponieważ było to jak uważali niepotrzebne. 3 tygodnie temu dostał nagłego ataku i został zabrany do szpitala. Jeszcze wtedy był przytomny i był w stanie podpisać zgode na operowanie. Następnego dnia został operowany po czym zapadł w tygodniową śpiączke. Lekarze już w pierwszych dniach trwania śpiączki nie dawali szans, uzasadniając to bzdurnym faktem że jeśli nie przebudził się w ciągu 2 dni po operacji to już się nie wybudzi. Wybudził się po tygodniu... Został uśpiony ponownie, bo jak uznali nie mogli z jakiś powodów zaszyć mu rozkrojonego żołądka. Przez ponad 2 tygodnie rozkrojony i przykryty tylko jakąś folią i wacikami leżał w sali podpięty do jakiś urządzeń. Rodzina nie mogła wejśc na odział bez ochronnych woreczków na buty, jednak po salach kilka razy widziałem jak pielegniarki szwędały się w kurtkach i butach w których były przed chwilą w sklepie obok szpitala. To karygodne. Ale akurat mało istotne. Wszystko było już na dobrej drodze do wyzdrowienia, wszyscy znowu mieli nadzieje, jednak 3 dni temu zaczął mieć niewyobrażalną gorączke - lekarze uznali że to zapalenie wirusowe. Stan się coraz bardizej pogarszał, leki mające zbijać temperature nie podziałały, znowu musieli podpiąć go do respiratora, sam zaczął mieć odleżyny. 2 dni temu lekarze postawili mu wiatrak, wiejący prosto na niego, człowieka z nie zaszytą dziurą w brzuchu. Cóż z tym że mógł by od tego stać jeszcze zapalenia płuc... Nie ważne, zmarł. Zastanawiające jest jednak to dlaczego człowiek który po przejściu operacji czuje się już dobrze a następnie umiera na jakieś zakażenie. O CO K---A CHODZI?!
Walczmy z tą cholerną służbą zdrowia, jeśli ktoś kiedyś był w publicznym szpitalu to wie o czym mówie. Brud, syf i wszechobecne chamstwo lekarzy którzy robią każdemu "łaske: za wykonywanie swojej pracy.
Komentarze (151)
najlepsze
Z powodu tej choroby umiera nawet do 35% ludzi, z czego:
-1/3 w ciągu 1-2 tygodnia z powodu niewydolności oddechowej (pacjent zazwyczaj wentylowany respiratorem w IOM)
-2/3
Też leżałem w szpitalu, też miałem powikłania, groziło mi wycięcie płatu jednego płuca i stanęły mi nerki. Ale lekarze nie zawiedli, wróciłem do domu z całymi płucami i potrafię sikać na dwa metry w dal.
@Lukas77986: Przyznaję Ci medal.
Ktory szpital? Zrobmy im PR czarny jak noc.
W szpitalach była traktowana na ogół dobrze i bardzo dobrze, ale też poniżej pewnej godności. Niestety ja zapamiętam akcję gdy umawialiśmy się na badania na rezonans głowy. Najpierw rejestracja, powiedzieli że zadzwonią. Po 2 tygodniach zadzwonili. Mieliśmy być na wtorek, na 14:00. Mama zawsze była przezorna i chciała być wcześniej "w razie czego". byliśmy koło 12:30. Czekaliśmy na badania w kolejce. Mama już nie chodziła, nie miała tyle sił. Miała być na czczo. Chciałem podejść do lekarza wcześniej i zapytać ile będziemy czekać, może przesunąłby ją przed kogoś innego (wiem że na rezonans głowy trafiają same ciężkie przypadki, ale może któryś z pacjentów by się zgodził przepuścić - nieistotne jak się okazało). Nie mogłem, bo tak powiedziała pani pielęgniarka, mamy czekać na swoją kolejkę i już. No to czekamy.
Rezonans się zepsuł, no nic, czekamy aż naprawią, przejechaliśmy w końcu 80 km na to badanie. Dochodzi godzina 16 - rezonans naprawiony, nasza kolejka. Dajemy skierowanie lekarzowi, on mówi że dziś już może nas przyjąć, bo limity, bo już koniec, a w ogóle to byliśmy zarejestrowani na 7:00 a tu system komputerowy jest i nie można już teraz. Krew mnie zalała. Zwyzywałem go, chciałem badania natychmiast, d--a, nie da rady, nie można, nie zgodzili się. Mama nie chciała już czekać i się kłócić, mówi "jedźmy do domu". Była głodna, zmęczona, w końcu nie jadła nic od rana.
Myślałem
Michu, czytasz to ? Weź się zabieraj z tego szpitala póki jeszcze możesz. :\
Zakopuje ten mizerny Wykop przepełniony agresją i nienawiścią, post użytkownika hlmstr zamyka jak dla mnie temat.
Sama treść Wykopu zresztą "jakieśtam" "cośtam" - twórca tego Wykopu nie zna za grosz sytuacji, a po stracie pewnie bliskiego mu kolegi po prostu przelewa swój ból na jedyne widoczne osoby, które może obarczyć winą - lekarzy.
To tak gwoli tego, że niektórzy będą zaraz psioczyć na służbę zdrowia. Nie w każdym szpitalu jest