Jako że sesja za nami, a na ostatnim roku zazwyczaj najwięcej przedmiotów niezwiązanych nijak ze specjalnością Informatyki (przynajmniej na mojej uczelni :) ), pragnę podzielić się jeszcze swoją pracą na "Podstawy prawa i ochrony własności intelektualnej" na jakże już przeorany temat, ale może tak właśnie trzeba podejść do tematu z dystansem i po czasie, gdy emocje opadły:
ACTA
czyli ochrona praw autorskich czy walka o patenty?
Ostatnie dni stycznia 2012 roku zostaną zapisane na kartach historii Europy jako zryw społecznościowy internautów przeciwko wprowadzeniu międzynarodowej umowy ACTA . Już dawno żaden dokument nie wzbudził takich kontrowersji w Polsce, dokument należy dodać, który teoretycznie powinien wspierać prawa autorskie oraz ochronę własności intelektualnej, o co więc tyle hałasu?
Wraz z rozwojem Internetu ludzkość otrzymała dostęp do niezliczonych źródeł informacji, kultury czy sztuki. To czego kiedyś musieliśmy szukać w książkach, gazetach dziś możemy znaleźć w globalnej sieci w mgnieniu oka. Pojawił się jednak problem niespotykany dotąd na taką skalę – łamanie praw autorskich przestało już być namacalną czynnością tzw. „piractwa” kopiowania nośników, np. CD czy DVD, a zastąpione zostało poprzez „wrzucanie” plików na różne serwery, do dalszego rozprowadzania nielegalnych treści. W skrócie dziś piractwo kwitnie w środowisku wirtualnym, wcześniej wspomniane kopiowanie płyt kompaktowych przestało być źródłem dochodów piratów. Dlaczego więc ACTA wzbudza tyle kontrowersji? Taki dokument wydaje się przecież oczywistością w dzisiejszych czasach, skoro nielegalny e-handel filmami, muzyką, czy grami komputerowymi kwitnie w najlepsze. Wydaje się, że problem jest po prostu zbyt rozległy i złożony... Tym bardziej, że ACTA miała dotyczyć przecież jak sama nazwa wskazuje handlu „podróbkami”, a tymczasem na ulice wyszło tysiące internautów z transparentami „Precz z cenzurą!”. Dlaczego dokument, który ma za zadanie egzekwowanie praw ochrony własności intelektualnej wzbudził taki niepokój wśród młodego pokolenia jako środek do wprowadzenia cenzury w Internecie? Otóż wielu prawników, którzy analizowali umowę pod względem prawnym uznało, iż ACTA ,nakłada jakoby obowiązek na dostawców internetowych do monitorowania „ruchu sieciowego”, tak aby poszczególni użytkownicy nie mogli łamać praw autorskich. Lęk przed monitorowaniem serwisów multimedialnych (np. youtube), serwisów do wymiany plików (tutaj sztandarowym przykładem może być zamknięty Megaupload) czy poczty elektronicznej wydaje się więc w pełni uzasadniony. Tym bardziej iż w umowie ACTA znajduje się słynny zapis o stosowaniu środków tymczasowych (Art.12, paragraf 2):
„Każda Strona przyznaje swoim organom sądowym prawo zastosowania środków tymczasowych bez wysłuchania drugiej strony, w stosownych przypadkach, w szczególności, gdy jakakolwiek zwłoka może spowodować dla posiadacza praw szkodę nie do naprawienia lub gdy istnieje możliwe do wykazania niebezpieczeństwo, że dowody zostaną zniszczone. W przypadku postępowania prowadzonego bez wysłuchania drugiej strony, każda Strona przyznaje swoim organom sądowym prawo do podejmowania natychmiastowego działania w odpowiedzi na wniosek o zastosowanie środków tymczasowych i do podejmowania decyzji bez zbytniej zwłoki[2].”
Na pierwszy rzut oka nie ma tutaj nic złego – organy ścigania powinny mieć prawo do szybkiego reagowania. Jednak analizując ten zapis dogłębniej okazuje się, że sformułowania użyte są dość ogólne i ciężkie w interpretacji. Jakie to „stosowne przypadki”? Dlaczego w takich kwestiach jak ochrona własności intelektualnej czy prawa autorskie organy sądowe mają wprowadzać takie środki bez wysłuchania drugiej strony? Przytaczane skrajne wizje na wielu forach internetowych i debatach społecznych ukazujące przeciętnego studenta Kowalskiego aresztowanego w przypadku podejrzenia o ściągnięciu z Internetu pliku muzycznego czy filmu w świetle powyższego zapisu nie wydają się już tak niewiarygodne. W prawie polskim obecnie stosowana jest reguła o „użytkowaniu osobistym”, w myśl której film czy muzyka ściągnięta dla osobistego obejrzenia/wysłuchania jest legalna. Dopiero charakter komercyjny czyli udostępnianie i rozpowszechnianie treści objętymi prawami autorskimi jest nielegalne. Wydaje się w takim razie, iż umowa jaką ACTA jest w Polsce niepotrzebna – tym bardziej w świetle słów premiera Donalda Tuska, który twierdzi iż nawet po ratyfikacji tej umowy egzekwowane będzie prawo polskie/lokalne. Nie może dziwić więc fakt, że nagle to co było legalne (ściąganie z Internetu dóbr szeroko pojętej kultury dla użytku osobistego), może stać się nielegalne i sprowadzone czy też egzekwowane do granic absurdu. Tutaj mam na myśli różnego rodzaju „przeróbki” znanych utworów, teledysków czy filmów, które bardzo często są udostępnianie za pośrednictwem Internetu.
Co jednak najciekawsze, ludzie tak zaabsorbowali się w debatę na temat wolności i cenzury w Internecie, że zapomnieli o najważniejszym celu w jakim umowa ACTA została stworzona, a więc zapobieganiu handlu podróbkami. Niektórzy artyści oraz prawnicy moim zdaniem słusznie zauważyli, iż cała waga tego dokumentu nie spoczywa w ochronie praw autorskich, a bardziej patentów i to o nie tutaj toczy się walka. Czy można dziś wyobrazić sobie świat bez tańszych zamienników części, np. do samochodów? Czy można wyobrazić sobie przysłowiową schorowaną „babcię” kupującą jedynie oryginalne i drogie leki, wiedząc iż lek kilkukrotnie tańszy działa zupełnie tak samo i z taką samą skutecznością? Dziś słowo podróbka nie oznacza już tylko towaru nielegalnie oznaczonego znakiem towarowym zastrzeżonego przez inną firmę. Wszystkie zamienniki korzystają z pewnych patentów, które są zastrzeżone w innych krajach dla innych firm. Spróbujmy hipotetycznie odpowiedzieć sobie na pytanie, co by się stało gdyby ACTA została ratyfikowana? Być może z półek sklepowych znikłyby wszelkie części zamienne samochodów. Być może w aptekach zabrakłoby tańszych leków o podobnym lub tym samym działaniu, a kilkukrotnie niższej cenie? Być może kupując nowego „smartfona” z dotykowym wyświetlaczem zostaniesz zmuszony do kupna absurdalnie drogiego produktu firmy Apple, ponieważ to właśnie ta firma zastrzegła interfejs wykorzystywany w wielu dostępnych obecnie na rynku „smartfonach”. Oczywiście nawet bez umowy ACTA owa firma co nóż pozywa do sądu firmy koreańskie oskarżając ich o nadużywanie swoich patentów. Z czysto moralnego punktu widzenia ma do tego prawo, jednak w dzisiejszych czasach bardzo trudno stworzyć coś w 100% nowego i kreatywnego, są to jedynie niewielkie pierwiastki wplecione w pomysły wymyślone już wcześniej, a cienka granica absurdów patentowych zbyt często doprowadza do konfrontacji sądowych. Gdyby ACTA weszło w życie, byłoby to zapewne duże ułatwienie dla wielkich firm i koncernów na wprowadzenie ogólnoświatowego monopolu. A przecież brak konkurencji oznacza stagnację, wysokie ceny oraz brak rozwoju technologicznego. Czy takie rozwiązanie będzie dobre dla nas wszystkich? Czy naprawdę w dzisiejszych czasach trzeba ścigać kogoś jak przestępcę za to, że produkuje trójkątne lampki nocne, z powodu zastrzeżenia patentu na taki wzór przez inne firmy? Moim zdaniem problem jest zbyt złożony, by próbować go rozwiązywać przez tak ogólną i trudną w interpretacji umowę jaką jest ACTA. Obawy ludzi mogą wydać się tym bardziej słuszne jeśli prześledzimy historię tworzenia i wprowadzania tej umowy w różnych krajach. Od samego początku dokument ten był tworzony „za zamkniętymi drzwiami” bez udziału krajów rozwijających się. Na temat jego istnienia szersza publika dowiedziała się w 2008r. z nieoficjalnych wycieków strony internetowej „Wikileaks”. W Polsce dopiero na kilka dni przed wprowadzeniem ACTA dotarło do świadomości społecznej w naszym kraju jak wysokiej rangi jest tenże dokument. Nie dziwi więc fakt ogólnopolskich protestów sfrustrowanych młodych ludzi urażonych chęcią wprowadzenia tej jakże ważnej dla nich umowy „za naszymi plecami”. Sam minister administracji i cyfryzacji Michał Boni przyznał, iż konsultacje społeczne w tak priorytetowej sprawie nie były prowadzone z odpowiednim wysiłkiem i rozmachem. Koniec końców jednak ACTA zostało podpisane, teraz wszystko w rękach rządu – pozostaje już jedynie ratyfikacja. Po jej pozytywnym rozpatrzeniu, nic nie będzie stało na przeszkodzie, aby umowa ta zaczęła obowiązywać w Polsce.
Niezależnie od tego w jakim celu tak naprawdę ACTA zostało stworzone i kto miał w tym największy udział problem ten przypomina nam, jak bardzo problem ochrony własności intelektualnej oraz praw autorskich jest trudny i złożony. Dlatego błędnym wydaje się jego definiowanie i rozwiązywanie w kilkudziesięciostronicowej bardzo ogólnej omówie o przeciwdziałaniu handlem podróbkami. Mam nadzieję, że chęć zysków wielkich firm oraz koncernów nie rzuci się cieniem na prawie do zdrowej konkurencji, a protesty jakie ACTA wywołała zmuszą rząd do szerokich konsultacji społecznych, dogłębnej analizy samej umowy oraz poszanowanie konstytucyjnych praw obywatela Rzeczypospolitej.
BIBLIOGRAFIA
- Anti-Counterfeiting Trade Agreement, Wikipedia, [dostęp: 17-02-2012],
//pl.wikipedia.org/wiki/Anti-Counterfeiting_Trade_Agreement - Treść umowy ACTA, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego,
[dostęp: 17-02-2012], //www.mkidn.gov.pl/media/docs/acta/ACTA-PL-www.DOC
Choć mógłbym tu pisać jakieś "copyright zastrzeżone bzdety" nto tego nie zrobię-> róbta co chceta z tekstem, a jeśli ktoś się na nim wybije i zrobi karierę to odpalcie chociaż dyszkę ;)
Tak tak wiem, w temacie już się coś ruszyło Pan Premier wyraził sprzeciw przeciwko ACTA - ja jednak uwierzę kiedy publicznie dokument ratyfikacji zostanie spalony i zobaczy to całą Europa :)
Komentarze (6)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora
Challenge acc... wait wait wait :)
Co starasz mi się udowodnić, bo się troszkę pogubiłem? :)