Aktywne Wpisy
Adamfabiarz +32
Z Fabią na hamowni. Jest kilka % różnicy między benzyną (62 KM, 101 Nm), a gazem (60 KM, 94 Nm). Fabrycznie 60 KM, 95 Nm.
Zdj. wykresu w kom.
#skoda #fabia #vag #vagboners #tuning #motorsport #motoryzacja #samochody #chwalesie
Zdj. wykresu w kom.
#skoda #fabia #vag #vagboners #tuning #motorsport #motoryzacja #samochody #chwalesie
@kontra: @psi-nos: @irecky: @xyronexus: @frikuu: @Paczek_w_masle: @DontBeShy:
Książka (a raczej seria) nazywa się Fire On The Graveyard więc jeżeli chcecie na bieżąco czytać te pierdoły, to obserwujcie #fireonthegraveyard Codziennie będę publikował jeden rozdział. Dlaczego nie całość? Bo jak to pisałem za dzieciaka nikt tego nie chciał czytać, teraz też pewnie się zanudzicie tym gównem, więc zamiast #!$%@?ć całość, będę wam dawkował to drobnymi ilościami. Może to przetrwacie. A oto pierwszy rozdział. Rok produkcji to chyba 2004 rok + korekta z tego. Nie ingerowałem w treść, poprawiłem tylko styl. Korektę tekstu, żeby to dało się w ogóle czytać bez mordu na mózgu przeprowadziła @wykopowa_ona, której dziękuję i którą polecam ludziom szukającym korekty na wysokim poziomie.
Rozdział 1
„1 Listopada”
1 listopada był pięknym i słonecznym dniem. Późnym wieczorem, gdy mrok ogarnął ziemię, 19-letni wówczas John Wigmor, tak jak wszyscy, poszedł oddać hołd zmarłym członkom rodziny. John był wysokim i dobrze zbudowanym blondynem. W dodatku ludzie uważali, że jest bardzo sympatycznym chłopakiem. Z pochodzenia był Amerykaninem, lecz po śmierci rodziców, gdy miał 16 lat, zamieszkał u ciotki, która żyła w małej i cichej wiosce w Polsce. Ciotka nauczyła go języka polskiego. Mimo początkowych problemów, opanował go na tyle, iż mógł nawiązać rozmowę. Wiedział, że prawdopodobnie nigdy więcej nie wróci do ojczystej ziemi. Pisał wiec powieści kryminalne w swoim ojczystym języku, aby o nim nie zapomnieć.
Była godzina 19.30, gdy John wszedł na pobliski cmentarz. Tego dnia miał na sobie granatowy polar napisem „HERO”. Cmentarz był rozległym, otoczonym solidnym metalowym płotem placem. Po środku cmentarza przebiegała alejka, która łączyła wejście główne z cmentarną kaplicą, której środek wyznaczał drewniany, trzymetrowy krzyż z figurą ukrzyżowanego Jezusa.
Zaczynało się ściemniać, lecz mrok rozpraszały tysiące zapalonych zniczy – niezłomnych niczym pamięć tych, którzy pamiętali o swoich zmarłych bliskich. Na niektórych grobach było ich kilka, natomiast na innych nie było ani jednego. John mijał zadbane, umyte groby, na których w wazonach znajdowały się świeże kwiaty, ale także groby, smutno przyozdobione jedynie zwiędniętymi kwiatami i wypalonymi zniczami. Na jego drodze znalazły się także stare, zniszczone groby, którymi nikt się nie opiekował. Nie było na nich żadnych zniczy, a jedyną roślinnością było oplatające je zielsko oraz rosnące na nich krzaki.
Zbliżył się do grobu swego zmarłego wuja. Czasami słyszał, jak ciotka, płacząc, woła swego zmarłego męża. Wuj Stanisław był murarzem. Pewnego dnia poślizgnął się na rusztowaniu i spadł z dużej wysokości. Śmierć nastąpiła od razu.
John już miał położyć zapalony znicz, gdy usłyszał pojedyncze wołanie o pomoc. Rozejrzał się, po czym ruszył w stronę, z której usłyszał głos. Na cmentarzu panowała przerażająca cisza. Chodził cicho pomiędzy grobami, lecz niczego nie znalazł. Wołanie się nie powtórzyło. „To tylko moja wyobraźnia” pomyślał i już miał zawrócić, gdy zobaczył otwartą kryptę. Spojrzał wewnątrz i zobaczył schody prowadzące w dół. Przez głowę przemknęła mu myśl, że ktoś mógł spaść z tych schodów, więc postanowił to sprawdzić. Nie wiedział, że to początek nadchodzącej apokalipsy. Schodząc na dół potknął się na schodach i runął w otaczającą go ciemność.
Kojarzę tamten wpis, masz zapłon.