Wpis z mikrobloga

95 - 1 = 94

"Dwanaście Stacji", Teatr Stary, Kraków

Gorzka pigułka polskości - w tradycji, w problemach, w alkoholu, w żartach. Trochę problemów przebrzmiałych tradycji i legend rodzinnych, pościgu za minionym (Trzeba jechać do Lwowa!), trzymanych kurczowo ponadczasowych wartości. Festiwal polskiej brzydoty i zepsucia (z niedbalstwa i z rozpadu, nie z rozpusty).

Wschód, Zachód i Południe. Śląsk, Kresy i nawet Safari. Szafa, mundur, gwizdek i...pierogi. Inwazyjne pierogi, bo odczuwalne w powietrzu (dosłownie). Świetna postać narratora (typowo w estetyce Starego), interesujące komentarze zawiadowcy. Krwiste postaci rodzinne, fajna, kolejowa scenografia, zabawne interakcje z publicznością.

Wolę czysty tekst, ale adaptacja też nie jest zła. :)

Poniżej początek księgi pierwszej, zdecydowanie polecam całość.

Tomasz Różycki, "Dwanaście stacji"

Był marzec, bardzo ciemny i bardzo szalony, taki, jakie bywają

często w tej części Europy nad Odrą, w przedwcześnie poszarzałym mieście,

które nazywało się Opole, po niemiecku Oppeln.

To miasto, choroba moja! Prątek czarnej żółci, smutny tumor

Rozrastający się w duszy – jakże cię nienawidzę, miasto!

Zostawić cię, wyjechać, opuścić na zawsze! Namolny

koszmarze, potworze bez duszy, bez twarzy zarazku!

Zgiń, przepadnij, zły duchu, smogu marnych życzeń,

porzuconych planów, marzeń, przekleństwo każdego ranka,

przepadnij na wieki! Ach, miasto – to miasto,

wszelkich mych uniesień świadek i mych zgryzot!

Miasto-Bohater, odznaczone po trzykroć Śląskim Orderem Błyskotliwości

i dwakroć Medalem Miasta Stu Banków i Jednej Księgarni!

Miasto o Wapiennym Licu, położone w Kotlinie

Siedmiu Cementowni, gdzieś na granicy pomiędzy Durnym

oraz Polnym Śląskiem, na Śląsku zwanym czasami Podolskim,

z uwagi na dużą liczbę ekspatriantów, nad zaczarowaną,

gęstą rzeką o barwie sinobrunatnej, z pięknym rtęciowym poblaskiem

w te dni pogodne, nad spienioną rzeką, po której pływały

fantastyczne mazutowe figury, a detergentowe piany

opatulały przęsła mostów i oblepiały idących górą na spacer przechodniów;

nad niezgłębioną rzeką, zamieszkaną przez rzeczne potwory,

wodniki, rybole i zmutowane karpie.

Miasto rodzinne, otoczone przez doskonale urządzone lasy

z zasadzonymi równym szeregiem drzewami, salutującymi

już z dala pędzącym trasą przelotową autokarom;

miasto okalane przez lasy papierkowe, naturalne ubikacje

setek wędrowców, miasto porosłe wapiennym kołnierzem,

zasypane popiołem, z pięknymi archaicznie spękanymi blokowiskami

piętrzącymi horyzont, ze staropolską hurtownią z falistej blachy,

ze śmiejącym się zgiełkiem plansz, reklam, szyldów, słupów, kabli,

ze swoim niewymuszonym błotem, ze swym krwiobiegiem autobusów,

taksówek, ciężarówek, przesłonięte ołowiową mgłą,

pod spalinową tęczą co dzień wstające, żywe, żywe miasto.

Ach, jakże chciałbym ci powiedzieć: „Żegnaj!”.

#100wizytwteatrze #teatr #literatura #ksiazki #opole #dramat #nagrodakoscielskich #oppeln #brzydota
  • 1