Wpis z mikrobloga

#pasta #nocnazmiana #wedkarstwo #strachy #truestory

Co się dzisiaj, to ja nawet. Zdecydowałem dziś powędkować, wybrałem się na przylądek jednej z wysp na morzu Pólnocnym. W promieniu 3-4km żywego ducha tylko ja, moje wędzisko i otaczająca mnie woda, w oddali wydmy i mulisto bagienny teren, wędkowanie jakoś nie szło, myśle sobie , już prawie północ, zaczyna wiać i robi się zimno, pakuje sprzęt i zmywam się z tego zadupia gdzie diabeł mowi dobranoc.

No więc ide sobię w miejsce gdzie zostawiłem rower, wsiadam w celu powrotu do domu, i nagle słysze z oddali gwizd, ani to ludzki ani zwierzęcy, myśle sobie że to mewa, albo bażant czy tam inne zwierze bo przecież nikt o tej godznie bez latarki nie chodzi w okolicy bagien, tak czy siak ciemno jak w dupie , nic nie widać, jakoś bez namyslu odpowiedziałem gwizdem w podobnym zasłyszanym tonie " cholera wie po co chciałem coś nawoływać " sekund 5-10 cisza, myśle sobie no tak mewa, zamkła jape, nagle odzew, identyczny gwizd jaki imitowałem przed chwilą, myśle sobie o #!$%@? coś się ze mną bawi i chce mnie przyprawić o palpitacje, ale nie daje za wygraną i tym razem gwizdam dwa razy w celu upewnenia się że to jest inteliegentne (melodyjny nawoływawczy ton) to coś odezwało się identycznie... Mówie sobie, no to fajnie, pólnoc, coś na bagnach gdzie nikt normalny nie powinień być odgwizduje mi identycznie i nawołuje, zaczynamy sobie gwizdać z zbliżać się, ale mi nie jest do śmiechu.

Nie wiem dlaczego ale ide w strone bagien, w tym samym czasie mysle sobie albo to coś - ktoś cie zabije albo ty zabijesz to coś, idąc do tego czegoś przechodzą mnie rózne myśli, jedna z nich to " dlaczego nie zabrałem ze sobą wideł, zazwyczaj zabieram je ze sobą jak ide nakopać robaków, jako przynęte na ryby" no ale cóż, wideł nie ma, to chwytam za nożyce jakie mam zawsze przy sobie do obcinania żyłki, świece latarką przed siebie, kompletnie nic nie widać, ale to coś gwizda.. chwytam za kolejną latarkę zeby zwiększyć moc promienia światła " tak jestem Januszem Przetrwania" i nagle przed moimi oczami, jakieś 15 metrów przede mną ukazuje się w oddali niewyrazny zarys siedmiu wysokich postaci, myśle sobie #!$%@? mać kosmici, #!$%@?.