Wpis z mikrobloga

Część dalsza historii Rezixa o tym, jak poznał za granica pewną blondynkę, którą nazywam panią P.

Część I

Streszczenie części I.

Poznałem pewną blondynkę, polkę na kursie językowym, która spodobała mi się od pierwszego wejrzenia.

Zaprosiłem ją na kawę oraz odprowadziłem na stację autobusową.

Część 2

Poniedziałek. Wydawać by się mogło, że nikt nie lubi poniedziałków. Jednak ja nie mogłem się doczekać dnia, kiedy ponownie ją ujrzę. Nie widziałem jej 2 dni. Wciąż o niej przez weekend myślałem. Jednak kontaktu żadnego do niej nie miałem. Pojechałem na uczelnię cały w skowronkach.

Byłem na uczelni pół godziny wcześniej. Ona była tam przede mną, mimo, że mieszkała w tym samym mieście i spokojnie mogła wybrać późniejszy autobus. Zająłem miejsce obok i rozpoczęliśmy rozmowę. Błahe sprawy. Jak minął weekend. Co robiłaś. Jakie plany po południu.

Rozpoczęła się "lekcja" wprowadzająca. Przedstawianie się, opowiadanie o swoim życiu. Nuda.

Na przerwie miałem parę spraw do załatwienia, więc musiałem trochę polatać po uczelni. Gdy wróciłem... moje miejsce zajął turek. Spojrzałem. Wziąłem torbę. Wymieniliśmy spojrzenia z panią P. I zmieniłem miejsce. Przez cały okres trwania lekcji ze sobą gadali... Muszę przyznać, że byłem wtedy trochę zazdrosny.

Po skończonym kursie poszliśmy ponownie na kawę. Wytłumaczyła mi, że turek przysiadł się sam i zaczął ją podrywać. Nawet zapraszał ją na jakąś imprezę, na kawę, ale odmówiła. "Punkt dla mnie" - pomyślałem.

Dodatkowo wymieniliśmy się wzajemnie kontaktami. Facebook, telefony. Wtedy się dowiedziałem, że jest wolna.

Ponownie odprowadziłem ją na autobus. W tamtym okresie dosyć często mi się to zdarzało.

Następnego dnia okazało się, że klasa została podzielona na dwie grupy. Rozdzielili nas... Zrobili to dla naszego dobra, abyśmy więcej wynieśli z lekcji. Żebyśmy rozmawiali w języku niemieckim, a nie polskim z rówieśnikami.

Problem się zaczął, gdy dowiedziałem się, że nie potrzebuje ona kursu językowego i wystarczy, że przyjdzie na egzamin. Była całkiem dobra w niemieckim i najwyraźniej nie potrzebowała więcej tego kursu.

Skończyły się rozmowy na przerwach. Skończyło się poranne czekanie na nią przed salą.

Jednak popołudniowa kawa nie zniknęła. SMS-owaliśmy do siebie i umawialiśmy się w wyznaczonym miejscu. Do tego dochodziło latanie po mieście, dla samej przyjemności rozmowy. Zdarzało mi się nawet czasem w sobotę do niej jechać godzinę pociągiem, dla samej przyjemności jej ujrzenia, spotkania i wypicia kawy.

Pamiętam, że w tamtym okresie wyszedł album Arctic Monkeys AM. Katowałem go cały czas. Moja ulubiona piosenka w tamtym czasie? Arabella i One For the Road.

"Moje dni kończą się najlepiej wtedy, kiedy zachód słońca się opóźnia

Ta mała dama siedząca na miejscu pasażera

To jest mniej malownicze bez niej łapiącej światło

Horyzont próbuje, ale to nie jest tak miłe dla oczu

Jak pani P. oh

Jak pani P.

Weszła do twojego umysłu i duszy przez nakłucie lędźwiowe

Nie możesz być pewien

Koniec części drugiej. C.D.N.

tl;dr;

Nie mogłem się doczekać, aż ją spotkam. Turek podrywał panią P. Rozdzielili nas na grupy. Ona przestała chodzić na kurs językowy, bo nie był już jej potrzebny. Mimo to dalej ze sobą "randkowaliśmy".

Do moich historii jest specjalny tag:

#rezixwniemczech

#rezixblog #zagranico #niemcy #tfwnogf #rozowypasek #wygryw czy #przegryw ? #podrywajzwykopem #podryw #rozowepaski #arcticmonkeys #muzyka
R.....x - Część dalsza historii Rezixa o tym, jak poznał za granica pewną blondynkę, ...
  • 5
  • Odpowiedz