Wpis z mikrobloga

#999 #ratownik #zycieismierc #ratownikmedyczny #ambulans #coolstory

Dzisiaj w ciągu jednego dyżuru rzadko spotykane "combo" - dwa razy NZK (zatrzymanie krążenia) oraz wypadek komunikacyjny. Do wszystkich trzech zdarzeń dodatkowo zadysponowany śmigłowiec HEMS.

Pierwsze NZK - pacjent lat 39, wezwanie: nieprzytomny-oddycha. Mieliśmy kawałek drogi do tej miejscowości a w drodze dowiadujemy się, że pacjenta zaczęła reanimować rodzina ponieważ się "zatrzymał" oraz, że dodatkowo zadysponowali śmigłowiec dla nas do pomocy. Wpadamy do mieszkania - pacjent leżący na podłodze, siny...klatka uciskana przez żonę. W pierwszej ocenie - brak oddechu, wyczuwalne tętno na tętnicy szyjnej, bradykardia zatokowa (częstość serca ok. 30/min). Przystąpiliśmy do wentylacji...ocena źrenic - szpilkowate co nasuwa teorie o tym iż pacjent mógł sobie "przyćpać" opiaty. Z wywiadu dowiedzieliśmy się iż ok. 20 lat temu pacjent eksperymentował z morfiną. Podaliśmy naloxon dożylnie, pacjent po kilku chwilach zaczął łapać pierwsze oddechy. Wyszedłem "nawigować" śmigłowiec do miejsca wezwania...a po powrocie zastałem pacjenta przytomnego, rozmawiającego z moim kolegą. Potwierdził, że zjadł dużą ilość morfiny w tabletkach. Facet miał na prawdę wiele szczęścia bo jedną nogą był już przy bramie św. Piotra. Pierwszy raz w karierze zawodowej usłyszałem tak dużo słów dziękuje od członków rodziny. Pacjent przytomny, bez ubytków neurologicznych przetransportowany śmigłowcem do szpitala.

Wypadek komunikacyjny: zderzenie dwóch aut, 4 osoby poszkodowane, obrażenia nie wielkie...odwołaliśmy śmigłowiec który dyspozytor wysłał od razu przy przyjmowaniu wezwania - ogólnie nic ciekawego...może tylko tyle, że jadąc do tego zdarzenia prawie zderzyliśmy się czołowo z autem kierowanym przez panią która zbytnio nie wiedziała, że trzeba zjechać na bok skoro widać z daleka, że karetka na sygnale wyprzedza ciąg aut:)

Drugie NZK - po powrocie z wypadku, podczas wypełniania papierów dostaliśmy drugie wezwanie - pacjentka lat 41, zasłabnięcie, przytomna, miejscowość oddalona od nas kilkanaście km. Po przyjeździe na miejsce i wdrapaniu się po wąskich schodach na drugie piętro z wielkim zaskoczeniem zastaliśmy pacjentkę oraz jej koleżankę która prowadziła masaż serca. Pacjentka na nic nie chorująca do tej pory, troszkę otyła. Przejeliśmy reanimację, wezwaliśmy drugi zespół do pomocy, dyspozytor poinformował, że ponownie leci śmigłowiec. W 25 minucie reanimacji dołączyła do nas załoga HEMS z którą już wcześniej się spotkaliśmy, walczyliśmy jeszcze łącznie przez godzinę...niestety bezskutecznie. Wykończeni i zlani potem musieliśmy zakończyć nasze działania a lekarz HEMS stwierdził zgon.

Dość nietypowy dyżur dlatego go opisuję...była duża satysfakcja i taka zwyczajna radość, że udało się uratować tego pierwszego pacjenta a za kilka godzin przegraliśmy podobną walkę o czyjeś życie. Na innych dyżurach takie zdarzenia to nic nadzwyczajnego w końcu co jakiś czas zdarza się reanimacja czy to udana czy nie, ale właśnie dzisiaj ten krótki odstęp czasowy między reanimacjami był taki...dziwny i przygnębiający....
  • 32
@elcor: Mówisz o przypadku polanckyego?

Takie przypadki zdarzają się raz na kilka lat. Można ocenić i wpisać do dokumentacji ale tak naprawdę to każdy ma GSC w głowie. Patrzysz na pacjenta i wiesz ile ma punktów w skali :-)
@Korba112: Po prostu miałem okazję zobaczyć ostatnio kartę, którą zostawia pogotowie po przyjeździe i właśnie tam m.in były okienka do wypełnienia odnośnie GSC :p

I nie wiem czemu, ale pomyślałem że to Ty jesteś autorem wpisu.

Dodatkowo googlowałem co to jest "przypade polanckyego", bo myślałem że to jakieś medyczne pojęcie :d

Poziom nieogarnięcia dzisiaj lvl9000
@elcor: GCS jest oceniane na bieżąco tak z "automatu", skala jest w głowie:)

@TheMan: Nie znamy przyczyny, prawdopodobnie mogła by to być sprawa sercowa, pacjentka była otyła. Z wywiadu od koleżanki wiedzieliśmy, że kiedyś skarżyła się na ból w klatce piersiowej i zasłabła ale to było 2 lata temu...odzyskała świadomość i nie wzywali pogotowia bo pacjentka unikała lekarzy i twierdziła, że się dobrze już czuje.

@dfdrdedwdsdxdcdv: Tak jak korba
@polancky: A to przepraszam. Po prostu słyszałem i czytałem, że osoby z zespołem odstawiennym mogą się zachować bardzo nieprzewidywalnie, a jak taki pacjent jakimś cudem się wydostanie, to jest ogromny problem (szukaj niespokojnego gościa po całym mieście, bo za 20 minut znowu padnie i jak go nie znajdziesz, to kapilca).
@polancky: Pytanie mam od siebie: jak wygląda Wasze wchodzenie do domu delikwenta?

- Wyłamujecie drzwi?

- Pukacie / dzwonicie / czekacie aż otworzą?

- Czy kierowca zna miasto na pamięć czy nawigacja?

- Co w przypadku, gdy pacjent umrze? Kto go wtedy zabiera? Zostawiacie czy jak?

: >