Wpis z mikrobloga

Ostatnie coolstory dobrze się przyjęło, więc dziś kolejne ;)

Mój znajomy z podstawówki, Mariusz, jest bezrobotny. Dla mnie nie jest to jakieś duże zaskoczenie, bo jak się studiuje dziennie ochronę środowiska (gdzie laboratoria polegają na rozróżnianiu po szyszkach sosny zwyczajnej od świerku pospolitego) to nie ma co liczyć na pracę. A jak się jeszcze dodatkowo jest leniuszkiem i życiową fajtłapą to szansa znalezienia sensownej roboty jest mniej więcej taka sama jak szansa, że Polska zostanie mistrzem świata na najbliższym mundialu.

No i pewnego pięknego dnia spotykam tego Mariusza. Na początku było trochę niemrawo, bo nie widzieliśmy się w chyba od czasów podstawówki. Od słowa do słowa i udało mi się ustalić, że Mariusz idzie do urzędu pracy zarejestrować się jako bezrobotny. No i chwali się, że właśnie niedawno skończył studia. Pytam jaki kierunek. Ochronę środowiska. Oczywiście od razu dodał, że on to na studia poszedł sobie dla beki. Hehehehe. Żeby sobie poimprezować i zaliczyć koleżanki z roku. Hehehehe. Ale jak zapytałem czy udało mu się wykonać ten plan to powiedział, że w sumie nie bardzo, bo całe studia przesiedział w domu przed komputerem. Na imprezach to był raptem kilku, bo na pierwszej domówce (integracyjnej) trochę za dużo wypił i narzygał gospodarzowi do szafy. Oczywiście z tym zaliczaniem koleżanek też nie bardzo poszło. Tu trzeba Mariuszowi przyznać, że jak ma się ksywkę "Rzygosław", to podrywanie może być niezwykle trudne. Ponieważ zauważyłem, że Mariusz wyraźnie posmutniał na wspomnienie o tym, że jego mistery plan nie został wykonany, postanowiłem zmienić temat i bardzo oryginalnie zagaiłem: "To mówisz, że idziesz zarejestrować się jako bezrobotny?" Na te słowa mój kolega odzyskał dobry humor i powiedział, że tak - idzie do urzędu, ale pracy nie szuka, bo woli dostawać zasiłek. Pieniądze nieduże, ale przynajmniej nie trzeba nic robić.

Akurat miałem trochę wolnego czasu, a nasza rozmowa zaczynała się rozkręcać, więc zaproponowałem, że pójdę razem z nim do tego urzędu. Mariusz bardzo się ucieszył i powiedział, że on to nie lubi załatwiać spraw urzędowych. Boi się, że urzędniczka zacznie mu zadawać jakieś pytania, na które on nie zna odpowiedzi i wyjdzie na głupka. I że pani w okienku powie mu, że marnuje jej cenny czas i pośle mu taką wiązankę, że kierownik urzędu wyjdzie ze swojego biura i zacznie bić brawo. Zapewniłem Mariusza, że nic takiego się nie zdarzy i poszliśmy. No więc idziemy sobie we dwóch do tego urzędu i tak dla zabicia czasu chciałem pośmieszkować i powspominać stare czasy. Zapytałem Mariusza czy pamięta naszego kolegę, który jak był przy tablicy to walnął takiego mega-bąka, że dwa pierwsze rzędy ławek się zatrzęsły. Ja zanoszę się od śmiechu, łzy mi ciekną z oczu - tak samo zachowywała się zresztą tamtego dnia cała nasza klasa. A Mariusz na to, że historia owszem - całkiem zabawna, ale jego nie śmieszy, bo to on był tym kolegą. Zrobiło się trochę niezręcznie, ale na szczęście dotarliśmy do urzędu pracy.

Wchodzimy do środka, a tam taki ścisk, że ledwo dopchaliśmy się do automatu wydającego numerki. Mariusz bierze numerek - przed nim jeszcze ponad 30 osób. Z nudów kręcimy się po urzędzie i znajdujemy taką wielką zieloną tablicę, na której poprzyczepiane oferty pracy. Patrzymy na ogłoszenia. Widzę, że Mariusz czyta, bo na jego twarzy pojawiło się skupienie i zaczął coś szeptać pod nosem jak plemienny szaman rzucający zaklęcie. Miałem nadzieję, że mojemu koledze uda się coś znaleźć, ale Mariusz wybrzydzał bardziej niż gimbus na redtubie. To za daleko, to trzeba znać angielski, to nuda, to poniżej jego kwalifikacji (xD). W końcu patrze a Mariusz zrobił taki dziwny wyraz twarzy. Myślałem, że może ma udar, ale nie - okazało się Mariusz tak okazuje radość. "Patrz! Patrz!" - zaczął drzeć ryja na pół urzędu - "to jest praca dla mnie". Patrze na ogłoszenie, które pokazuje swym paluchem Mariusz - nic szczególnego. "Alexis", pracownik dbający o porządek, jakieś tam podstawowe wymagania, które nawet Mariusz spełnia i numer telefonu. Nie wiem skąd ten entuzjazm u Mariusza - w końcu to tylko fucha ciecia. A on mi tłumaczy, że Alexis to jest jego ulubiony burdel i że on tam wszystkich zna, upusty już ma nawet wypracowane, a najbardziej lubi taką Izę, która ssie lepiej niż radziecki odkurzacz. W mojej głowie tak wiele pytań i tak mało odpowiedzi... Zacząłem od pytania skąd on ma pieniądze na wycieczki po agencjach, a on mi tłumaczy, że przecież mieszka z rodzicami to dostaje kieszonkowe. #patologia. Chciałem jeszcze zapytać skąd wie jak ciągnie radziecki odkurzacz, ale już sobie odpuściłem. Mariusz cały podjarany, pieje tam z zachwytu i mówi, że koniecznie musi złożyć podanie. Nie bardzo rozumiem dlaczego perspektywa sprzątania zużytych prezerwatyw z podłogi i szorowania przepoconych materacy tak bardzo go cieszy... Może myślał, że pracodawca będzie się z nim rozliczał w barterze? Albo miał nadzieję na zniżki pracownicze? W każdym razie, jak pierwszy szok już trochę opadł, to cała sprawa zaczęła mi trochę śmierdzieć - no bo jak to? Burdel szuka pracownika przez urząd pracy? Coś nie bardzo... Wyciągam telefon, wbijam w google "alexis + nr tel z ogłoszenia". No i mi się wyświetla. Dom weselny "Alexis"...

Nie miałem już serca wyprowadzać Mariusza z błędu. Powiedziałem, że muszę lecieć. Ale Mariusz chyba już nie usłyszał, bo poleciał do stolika pisać podanie o pracę...

więcej historii już wkrótce pod tagiem:

#historieklaunaszydercy

#heheszki #coolstory #bekazpodludzi
  • 7
@Niewjem:

Prawo do zasiłku dla bezrobotnych przysługuje każdemu obywatelowi Polski będącemu bezrobotnym i spełniającym poniższe wymagania:


W okresie ostatnich 18 miesięcy bezrobotny udokumentował przepracowane 365 dni, ewentualnie udokumentuje przepracowany rok z tytułu umowy, której kwota nie jest niższa niż minimalna kwota krajowa, a z wykonywanych prac były odprowadzane składki na Fundusz Pracy.


W przypadku prowadzenia własnej działalności gospodarczej udokumentuje opłacanie składek społecznych z tytułu działalności gospodarczej lub współpracy jeżeli płaca minimalna