Wpis z mikrobloga

Gdańsk, Starówka, godzina 10 z minutami.

Idę, przede mną w ogródku coś brzdękło, kelnerka stoi z tacką, a na ziemi to co tam miała. Dwa metry od niej dzieczynka lat 10-12 z dzieckiem na ręku, oczywiście #cyganie.

Kelnerka krzyczy "chodź tu", dzieciak w długą, kelnerka znika, ludzie patrzą po sobie i nic, zero reakcji.

Pech chciał, że #cyganka szła w tą samą stronę i dość prędko przestała uciekać. Po pewnym czasie zauważyłem też patrol straży miejskiej, ale nie miałem jaj żeby do nich podejść. W końcu cyganie zniknęli.

Miał ktoś podobną sytuację? Jestem facetem około 30, nie wyglądam na sierotę, jednak nic nie zrobiłem i mi z tym źle.

PS Był kiedyś filmik, na którym pytano ludzi czy by pomogli, na kilku którzy stwierdzili że tak, tylko jeden pogonił za podstawionym złodziejem portfela, niestety, linku znaleźć nie umiem.

#znieczulica
  • 4
@tepiciel_absurdow: Gdy widzę, że ktoś potrzebuje pomocy to podchodzę i staram się pomóc. Już kilka razy musiałem działać, bo inni ludzie mieli wszystko gdzieś. Uważam się za odpowiedzialnego obywatela, wolę coś zrobić, niż liczyć na to, że ''ktoś inny się tym zajmie''.
@banita50000: Mała mogłaby zacząć pluć, kopać, ludzie by się zbiegli, ja bym był ten zły, albo jak mówisz, rodzina cygańska mogłaby narobić chlewu..Też o tym myślałem, ale już po fakcie, bardziej odbieram to jako usprawiedliwianie się, niż faktyczny powód.