Wpis z mikrobloga

@RRybak: np. latarką [w dzień lepszy byłby jakiś odblask, coś na zasadzie lusterka], czy jakimś krótkim okrzykiem. Np. kiedy siedzisz gdzieś w skale, utknąłeś, nie masz jak zadzwonić po pomoc etc. W górach dźwięk bardzo dobrze się niesie, chociaż trzeba wprawnego ucha, żeby wiedzieć skąd :)
@hellyea: numer TOPR to najlepiej sobie zapisać gdzieś bo w stresie nie koniecznie można pamiętać a telefon też zawodne bydlę może być...

@RRybak: jeżeli nie znamy swojego położenia względem jakiegokolwiek skupiska ludzi - choćby schroniska albo nawet szlaku, to można dawać sygnały dźwiękowe. Jeżeli się orientujemy gdzie jesteśmy ale jest noc, można dawać sygnały świetlne latarką
@Kondzio_Polonia: zawsze mam zapisany, ale jakoś ja lubię mieć też wszystko w głowie, bo to zawsze jakieś dodatkowe zabezpieczenie ;) tego samego wymagam od współtowarzyszy. Tak samo jest z topografią- niby są mapy, ale ja lubię wszystko mieć obcykane wcześniej i zapamiętane, bo mapę można zgubić.
@hellyea: @Kondzio_Polonia: no właśnie ja bym chyba włączył latarkę w trybie SOS i wycelował - gdzieś między niebem a doliną. Krzyczenie przez pół nocy może pewnie nieźle wykończyć.

Zaciekawiło mnie natomiast to "3 razy na minutę pomoc nadchodzi". Znaczy, że jak ktoś krzyczy dwa razy rzadziej ode mnie, to znaczy, że jestem uratowany? :)
@RRybak: tak :) [ o ile sie uda :P ]generalnie ratownicy stacjonują w schroniskach [mówię o Tatrach, bo tam bywam], więc jest duża szansa, że usłyszą/zauważą. Oczywiście pogoda może w tym przeszkodzić [zła widoczność etc.]. No i im więcej osób jest świadomych tym wieksza szansa, że jakis inny turysta zobaczy/usłyszy i on powiadomi pomoc.
@RRybak: to znaczy że Cię usłyszał, mniej więcej zlokalizował i na razie nie musisz się wydzierać. Zapewne pomoc skieruje się do źródła dźwięku i będzie usiłować nawiązać kontakt bardziej złożony niż nawoływania wyjców w dżungli amazońskiej ;)

Jeżeli nie zlokalizuje Cię poprawnie to cóż, zabawa w 6/min vs. 3/min zacznie się do nowa