Wpis z mikrobloga

może trochę #coolstory #rozowepaski #kawiarenkawbordeaux

a propos tego wpisu o Francuzie podrywaczu z kawiarenki w Bordeaux, i dyskusji o tym, czy laski lecą jak głupie na obcokrajowców, czy nie, to mi się takie wydarzenie przypomniało.

Byłem raz na takim spotkaniu towarzyskim w knajpie. Koneksje były takie, że ja się tam znałem dobrze z jedną koleżanką, pozostali byli naszymi wspólnymi, ale dalszymi znajomymi. Prócz tego ja wziąłem ze sobą ziomka, którego nikt inny nie znał, a koleżanka wzięła swoje ziomkinie - dwie siostry bliźniaczki - których też nikt inny nie znał.

Knajpowa część imprezy skończyła się tak, że zostaliśmy ja z ziomkiem, te dwie bliźniaczki, i ta koleżanka z chłopakiem. Padła propozycja na afterparty u bliźniaczek, spoko, po drodze wstapiliśmy z ziomkiem do nocnego, a w tym czasie bliźniaczki poznały na ulicy jakiegoś Anglika. No i zaprosiły tego Anglika, żeby szedł z nami.

W mieszkaniu u bliźniaczek dalej najebka, koleżanka z chłopakiem poszli, my z ziomkiem już mieliśmy taką lutę, że spytaliśmy się, czy możemy nocować i jebnęliśmy się byle gdzie na podłodze. Anglik położył się z bliźniaczkami, on w środeczku, one po boczkach. Nim usnąłem, to je conajmniej przepalcował, na szczęście sen pozwolił mi nie słuchać, co było dalej.

Rano wstałem i pojechałem, gdy wszyscy jeszcze spali. Po południu dzwoni do mnie koleżanka, i mówi, że jest problem, bo ktoś wczoraj #!$%@?ł bliźniaczkom z mieszkania smartfona. To było jakieś drogie gówno, to było parę lat temu, kiedy takie urządzenia nie były tak popularne, a te bliźniaczki miały bogatych starych. Ta koleżanka mi mówi, że wie że to nie ja, ale że może ten mój ziomek, czy go dobrze znam, że nikt prócz mnie go nie znał. Odpowiadam, że tego Anglika jeszcze bardziej nikt nie znał. Ona na to, że "przecież Anglik by nie ukradł". Aha. Poręczyłem za ziomka, przecież bym im złodzieja na chatę nie sprowadzał, poza tym ja nie mam znajomych debili, jakby chciał je okraść, to by im pół mieszkania wyniósł, a nie ukradkiem skubnął telefon jak jakiś lamus. Może po prostu smartfon się gdzieś zawieruszył.Ta mi mówi że nie, że wszędzie szukały, i marudzi, żebym jakoś pomógł.

Dobra, dzwonię do ziomka, przedstawiam sytuację, okazuje się, że on jeszcze się szlaja z tym Anglikiem i leczą kaca w jakiejś knajpce. Dobra, mówię, nie przypucuj się Anglikowi, że już się wydało z tym smartfonem, siedźcie tam jeszcze, a ja dam cynk tym bliźniaczkom gdzie jesteście, one przyjdą nieoczekiwanie, i się tam skonfrontujecie. No i tak zrobiliśmy, to znaczy one zrobiły i ten mój ziomek.

Dziewczyny przyszły, oczywiście nikt się do niczego nie przyznaje, wraca koncepcja, że może jednak telefon jest gdzieś w domu. I całą czwórką wracają do bliźniaczek wyjaśnić sytuację. Mój ziomkek pilnuje syna Albionu, żeby gdzieś tam nie czmychnął, bo się nerwowy zrobił. Wreszcie doszli do kamienicy, gdzie mieszkały te bliźniaczki. Wtedy Anglik ukradkiem wyjął ten telefon z kieszeni, i próbował go wrzucić do doniczki na korytarzu. Ziomek to wychwycił, krzyknął na bliźniaczki, te się odwróciły, i się wszystko wydało.

Ale co było najlepsze - one temu Anglikowi wybaczyły. Ziomka spławiły, na odczepnego dziękując za pomoc (jakby nie on, to by przecież w życiu ani tego Anglika, ani telefonu już pewnie nie zobaczyły), a Anglika... zaprosiły z powrotem do mieszkania...

Wiadomo, że nie wszystkie dziewczyny są takie, ale akurat te dwie w stereotyp pustych lasek, które jarają się obcym akcentem, wpisały się idealnie.
  • 14