Wpis z mikrobloga

#coolstory i #moral na koniec.

Jadę sobie autobusem ostatnio i obok mnie siedziały dwie starsze panie i prowadziły niezwykle zgodny dialog na tematy światopoglądowe (pedauy, pedalska tencza!!!), polityczne (Polskę rozkradajo), społecznościowe (somsiad mercedesem jeździ, kawaler stary dziad jeden i 50 metrów w bloku ma złodziej) oraz mniej lub bardziej oświatowe (ja pójdę do tej nauczycielki i zapytam: "A Pani to jest Polko w ogóle czy tylko z obywatelstwa?!").

Siedząc obok, byłem co 2-3 minuty obarczany ciężkim spojrzeniem, zwłaszcza gdy tematy zahaczały o młodzież i wychowanie. (Autobus był niemal pusty ale może i tak powinienem stać?)

Dyskusja a raczej, z racji treści, monolog wygłoszony przez dwie osoby zakończył się długą wymianą uprzejmości i serdecznym pożegnaniem, nawet jak na dwie staruszki.

TL;DR oraz morał: nic tak nie jednoczy jak wspólny wróg, zwłaszcza gdy znajdą się dwie osoby dla których cały świat jest wrogi i zły.