Wpis z mikrobloga

#pomocy #problem #alkohol #przemoc #przemocdomowa #bijo #psujo #chlejo ##!$%@? #prawnik #prawo #poradaprawna

To długi wpis na poważny temat alkoholizmu w Polsce B. Pod tekstem - wersja tl;dr.

Żyje sobie pewien znany dość pan pod 50 na wsi, prowadzi dość duże gospodarstwo rolne. Niestety, jest alkoholikiem, od kilku lat bywa, ze ma cugi. Żona jego to Matka Polka, o gołębim sercu, pomocna, dodatkowo stara sie jak moze, by na tej wsi zabitej dechami coś sie działo, a nie tylko picie i granie na kompach. On głupi nie jest, naprawdę ma głowę na karku i jest sprytny. Ale wiek zaczyna robić swoje i mimo, ze przed laty wiele jego decyzji było dość udanych i logicznych, tak teraz, przez alkohol, zaczyna byc nieobliczalny.

ON - zajmuje się rolą, sprawami technicznymi, ale nie umie zrobić sobie obiadu. Typ zdecydowanie patriarchalny.

ONA - jej zadanie to drobne prace fizyczne, jedzenie, obsługa gospodarstwa i budżetu.

Zdarzenie.

Niestety ów pan ma zdiagnozowane wypalenie zawodowe, ale niewiele z tym robi, jeśli nie liczyć regularnego zapijania robaka do stopnia "huragan na ulicach". Bywa, ze nie trzeźwieje przez kilka dni i juz na polu pije i wraca nadźgany jak messerschmitt.

Żona upomina, prosi, grozi. Nic to nie pomaga. Pierw przestała mu w ogóle kupować wódy (bo wóda ryje banie), ale jak zaczął pić u innych, to doszła do wniosku, że lepiej bedzie, jak jednak bedzie pić na miejscu.

Pan na roli to typ twardego #!$%@? i widać tego wpływ na jego dziatwę. Oczywiscie negatywny. Jest dość krewki i wie najlepiej, a winny jest zawsze kto inny. Najczęściej żona. Tak bylo w przypadku, gdy rozbił samochód prawie na żyletki, a sam wyszedł z tego jak Führer po ataku bombowym, co to uratował go stół dębowy. Auto jakby go tir pod koła wziął i kombajn zmielił. Jechał ponad 100kmph, bylo ślisko. I gdyby miał zapięte pasy (po co komu pasy!), to by zginął. Ale potłukł sobie tylko bark. Tough son of a bitch. Ale to była JEJ wina, bo nie przyniosła wódki, gdy pan chcial sie napić i musiał jechać. Zresztą, jej winą jest takze to, ze to konkretne auto kupili (bite, srebrne kombi z 2001r z piknikiem podatnym na chorobę szalonych diesli), bo to miało byc do celów reprezentacyjnych (działalność społeczna).

Ów jegomość doszedł więc do wniosku, ze żona jego ma sie nie ruszać z gospodarstwa, tylko robić obiady.

Ale ostatnio żona jego musiała uciekać przed jego pijackim gniewem, bo popchnął ją na drzwi i wybił tym samym w nich okno.

W ciągu następnych trzech dni okoliczne wsie wiedziały juz więcej niż sie faktycznie zdarzyło.

Przez te trzy dni była w domu u swojej siostry. Ona i ich matka poradziły, by jednak wróciła do chłopa, to wróciła.

A on co?

Hyc - zagroził, ze jesli opuści gospodarstwo, to zrobi jej krzywdę. Zabiera auto, w drugim wyciąga akumulator i chowa. Zabiera jej telefon i kryje kody dostępu do konta, by przypadkiem nie miała dostępu do finansów (a przecież to ona sie tym zajmowała i dzięki niej się to nie sypło). Żadnych organizacji społecznych, żadnych zakupów, nie ma płacenia i nie ma do niej gości. Brzmi jak ubezwłasnowolnienie, prawda? A on moze sobie jeździć, najczęściej pijany(bo kto to sprawdzi, jak komenda jest 20km stamtąd i mają do obskoczenia trzecie tyle terenu) i nawet jesli ktoś by zadzwonił na policmajstrów, to i tak będą albo za późno, albo on wybierze inna drogę. Jeszcze go na tym nie złapali...

No, ale wracając. Mozna tą umęczoną żonę wziąć do mnie, wraz z 12letnim synem, ale licho wie, co panu na włościach odwali, bo stał sie nieprzewidywalny. Juz nawet wzięcie ich obu z dala to terapia szokowa. A co mógłby zrobić? Zniszczyć moze meble starszego syna, bo go nie lubi, bo ten go nie słucha i robi po swojemu, zamiast wypełniać rozkazy (a czasem jest tak, ze każdy ruch to stąpnięcie na minę - gniew niezadowolenia). Mógłby zniszczyć jej ubrania lub zapić sie tak, ze zwierzęta, na jakich zarabia, zdechłyby.

I to jest najgorsze. Wtedy wszystek dorobku poszedłby na marne, a całe gospodarstwo, które jest na niego przepisane, popadłoby w ruinę.

Nie wiem co mogę zrobić, nie wiem jakie mozna przedsięwziąć kroki prawne, bo moim zdaniem trzebaby wyciąć raka, a nie zabijać organizm.

Dla TL;DR-owców

  • 5
@SPGM1903: jeżeli on sam nie widzi problemu to nie ma dla niego ratunku i będzie się coraz bardziej pogłębiał w alkoholizmie. Żonę najlepiej by było z tego bagna wyciągnąć, gospodarstwo może przepaść, ale trudno - lepiej, żeby przepadło gospodarstwo, a kobieta ułożyła sobie życie na nowo, niż żeby miała żyć z alkusem do końa. Sprawę można zgłosić na policję, ona niech się ubiega o rozwód.
@ForThoseWhoKnow: właśnie taki obrot sprawy podejrzewałem - musi zejść na samo dno, by dostrzec to, co straci(ł). Żona, z obawy o gospodarstwo, jest przy nim wciąż.

Szkoda tego wszystkiego, bo to kawał przedsiębiorstwa! I w sumie zastanawiam się w jaki sposób mozna go tak ugryźć, by nie zniszczył tego dorobku, bo ona, niestety, moze mieć poważne problemy ze znalezieniem się w nowych realiach. Całe życie spędziła na roli i tylko na
@SPGM1903: musiałbyś się skontaktować z jakimś prawnikiem, ja się na tym zupełnie nie znam. Mam alkoholika w rodzinie i tyle wiem, że bardzo ciężko jest takiego naprostować - nawet mocne, traumatyczne przeżycia nie zagwarantują odrzucenia alkoholizmu - do tego trzeba dużo pracy i silnej woli, czyli jak chęć poprawy nie wyjdzie od niego samego (pierwszy krok to sam by się musiał przyznać do tego, że ma problem z alkoholem) to nie
@ForThoseWhoKnow: chęć poprawy niestety nie wyjdzie od niego, twierdzi bowiem, ze wie dobrze co robi i nikt mu nie bedzie oczu mydlił. Nawet sie kiedyś, będąc pijanym, upłakał mówiąc, iż on naprawdę chce dobrze i by wszystkim sie dobrze wiodło. Ale tylko po jego myśli.

Na trzeźwo bardzo sympatyczny człowiek, ale po pijaku to odwala takie imby, ze sie tylko za głowę łapać. To nieprawdopodobne jak jedną osobę moze kieliszek zmienić.
Ale to ona, żona, bedzie winna, bo do tego dopuściła.


@SPGM1903: mam nadzieję, że tylko w jego umyśle, bo żona nie może się obwiniać za jego stan. To on ma problem, a nie ona. Jeżeli nie widać na horyzoncie żadnych chęci poprawy to uważam, że jak najbardziej powinna się starać o rozwód (chociaz mi to łatwo zza klawiatury pisać, nie mając dobrego rozeznania się w sytuacji).

Znam osobę, która pół życia