Wpis z mikrobloga

Też macie takie wrażenie, że jakbyście się nie starali, nie próbowali to zawsze będziecie mega przeciętni?

Nawet najprostszą rzecz potrafię #!$%@?ć. Pamiętam w #licbaza że nauka na sprawdzian nie była żadną wielką trudnością. Ot przeczytało się dwa czy trzy razy materiał i się ogarnęło. Na #studbaza już nieco więcej czasu trzeba było poświęcić nad notatkami żeby zaliczyć, ale ogólnie szło. Kiedy poszedłem do pierwszej pracy związanej z moimi studiami (żaden McDonald - biuro projektowe) wyszło nagle to, że kompletnie nic nie umiem. Czas poświęcony na wykucie teorii z zagadnień technicznych poszedł się kompletnie #!$%@?ć... Mimo obecnie poświęconego 5 roku studiów (obecnie magisterskie) wciąż jestem noga, jeśli chodzi o zrozumienie jak coś działa i dlaczego tak jest. Czuję się mega przez to źle. Bo studia nie przygotowały mnie do pracy (w sensie takim, że najważniejsze jest zaliczenie, nie zrozumienie zagadnienia. Zagadnienie można zrozumieć jedynie przez doświadczenie. Na studiach nacisk kładą na teorię, doświadczenie mając w dupie), w pracy z kolei mieli do mnie pretensje, że nic nie umiem. Jedni i drudzy gnoją...

Ale co do przeciętności, to cokolwiek bym nie zrobił, zawsze będę się czuł, jakbym żył w cieniu lepszych ludzi, którzy wystarczą że pierdną, a wszystko im wychodzi, a ja wkładam masę roboty i gówno z tego mam. Jestem zazdrosny, bo kto by tak nie chciał? Ale powoli mnie to męczy, że najchętniej wylądowałbym na ulicy i prowadził minimalne życie ubogiego człowieka który niczego nie oczekuje od życia...

#gorzkiezale #oswiadczeniezdupy
  • 15
@LordGreyHound: teraz też czuję się mega źle z powodu czasu straconego na uczelni, jak to powiedział Chris Rock w jednym ze swoich stand-upów:

"Rzuciłem szkołę w 10 klasie - co było chyba najgłupszym posunięciem, bo równie dobrze mogłem to zrobić drugiej, a dlaczego? Bo i tak się kwalifikuję do tej samej pracy (na zmywaku), ale rzucając w drugiej klasie jestem bardziej atrakcyjny dla pracodawcy, bo mam 8 lat doświadczenia zawodowego!"
@klekzeus: Pisałem o tym niedawno. Polska edukacja - wzory, twierdzenia, teoria, teoria, teoria. Przeciętny student politechniki nie potrafi posługiwać się lutownicą ani multimetrem, za to z łatwością rozwiąże całkę potrójną dziewiątego stopnia z logarytmu naturalnego granicy sinusa z pierwiastka sześciennego po obszarze omega.

Ale z drugiej strony studia wypada mieć, w niektórych branżach nawet nie zapraszają na rozmowę jak nie masz przynajmniej lic. albo w trakcie robienia.
@klekzeus: Ja aż do końca liceum nie musiałem się uczyć prawie w ogóle. Byłem dobry z przedmiotów ścisłych, matma i fizyka zawsze na 5. Matura rozszerzona z matmy i fizyki na 90%+ po 2 tygodniach przypominania sobie materiału. Teraz kończę studia na top10 uczelni na świecie i tutaj już zaczęło być trochę ciężej, aczkolwiek dalej jestem w top 10% osób na roku. Pierwsza praca 10k+. Nie wiem o czym mówisz z
Bo studia nie przygotowały mnie do pracy (w sensie takim, że najważniejsze jest zaliczenie, nie zrozumienie zagadnienia


@klekzeus: To, że zaliczenie jest ważniejsze od zrozumienia, to nie wina uczelni, tylko leniwych studentów, którzy myślą, że skończenie studiów da im czarodziejskie moce, dlatego trzeba ślizgać się najmniejszym nakładem pracy, lawirować, jak się uda, to ściągnąć na kole. Uczelnia nie zabrania samodzielnego zgłębiania wiedzy po zajęciach. Studia (zajęcia, a w razie czego także
@Clermont: czasem kiedy ma się natłok wszystkiego z uczelni, to czas wolny na myślenie o takich rzeczach i zgłębianiu wiedzy pożytkuje się na odpoczynek. Nie mówię, że jestem jakimś super pilnym studentem, ot robię notatki na wykładach, staram się uczyć na bieżąco, tak żeby nie ściągać, albo starać się jedynie w pilnych sytuacjach, ale nie oszukujmy się, czas wolny też jest ważny, ale kiedy ma się niektóre przedmiot nie wiadomo po
@klekzeus: Twojej sytuacji nie analizuję, bo nie znam. Wiem z doświadczenia, że ludzie uważają studia za gotową receptę na sukces - przyjdę, posiedzę, posłucham, niech mnie nauczą. Ale kiedy nie wiedzą czegoś, wolą żebrać u kolegów, żeby im za browara zrobili, niż pójść na konsultacje, poprosić profesora o jakieś wskazówki i poświęcić trochę czasu na zrozumienie zagadnienia. Podobnie z wszelkimi zaliczeniami, kolokwiami, egzaminami - muszę zdać, ściągnę i będę miał z
@klekzeus: Bardzo ciekawe zagadnienie. Z mojego doświadczenia wychodzi coś zupełnie, zupełnie odwrotnego. Licbazę też przeszedłem kompletnie bez wysiłku, na studia poszedłem ciężkie no i było ciężko, zawsze jakoś sobie radziłem ale nie byłem już jakimś wymiataczem. Do pierwszej pracy poszedłem na 4 roku (support techniczny SAP, taki trochę inny helpdesk) i radziłem sobie bardzo dobrze (nie widziałem wcześniej systemu na oczy i nie wiedziałem co to jest, ale studia nauczyły mnie
Sukces najlepszych amerykańskich uczelni nie tkwi w jakichś genialnych wykładowcach-cudotwórcach, tylko w systemie pracy. Dużo pracy samodzielnej, dużo konsultacji z prowadzącymi, którzy mogą dzięki temu indywidualne podejście zastosować.
@Lynxu: to jedynie mogę pozazdrościć...

Moje studia to jedna wielka porażka (Inżynieria Środowiska - bardziej w kierunku instalacji sanitarnych) i co chwila jest coś, co mi się kompletnie nie przydaje w pracy projektanta tych instalacji. A w samej pracy też nie za różowo, już mają inżyniera zarabiałem jakoś koło 600-800 zł za projekt, a że niedoświadczony i co chwila trzeba było coś poprawić, to może 2-3 projekty w miesiącu się udało
@klekzeus: Ja jeszcze raz powtórzę - jeśli chodzi o sam materiał który przerabiałem na studiach i przedmioty których nas tam uczyli to też naprawdę niewielka część z tego się przydaje. I nie mówię już nawet o sytuacjach kiedy z jakichś bzdur potrafili #!$%@?ć 1/3 roku bo nie nauczyliśmy się 1000 slajdów (to nie jest figura retoryczna; był taki wykład) na PAMIĘĆ łącznie z dziesiątkami jakichś bezsensownych schematów, ale o solidnie prowadzonych