Wpis z mikrobloga

Co te ludzie w pociągach to ja nawet nie.

O podróży za jeden uśmiech. Bardzo kosztowny jeden uśmiech.

Jadę sobie nocnym z Wrocławia do Gdyni. W przedziale poza mną jeszcze jakiś chłopak. Chwilę przed odjazdem pojawia się jeszcze matka z córką i jakiś starszy pan z puszką piwa. I się zaczęło.

Panu piwo skończyło się zdecydowanie za wcześnie, więc postanowił umilić nam podróż opowieściami ze swego życia, pomieszanymi ze stertą bluzgów w stronę konduktora, sokistów i rządu. Pan jest kierowcą, właśnie wypija sobie czternaste piwko. Ma wszystkie prawka, wszystkim jeździ, ale coś często mu te prawka zabierają. A najgorsze, że mu te kwy jeane zabrali uprawnienia instruktora nauki jazdy! U niego przecie każdy zdawał!

O, czy ktoś z państwa pali? Tylko pani nie? O, to chyba, hehe, musi pani zmienić przedział, hehe, żeby nam pani nie przeszkadzała ani pani na nas, hehe, nie doniosła. Nie, nie, żartuję przecież, hehe.

I tak sobie gada, coraz bardziej nieskładnie i coraz bardziej bluzgając, aż nadchodzi czas kontroli biletów. Pan bilet ma, zapłacił 15 złoty! Brat mu pożyczył legitymację, to ma taniej, hehe! Konduktor chce od niego jakiś dokument ze zdjęciem? Pan pokazuje legitymację kibica, a niech kanarowi żyłka pęknie z zazdrości! Jakiś inny dokument? Panie, coś pan, ochjałeś?! On musi wszystkie papiery z portfela wyciągnąć, jak to tak, kwa, można! A jeszcze konduktor powiedział, że "papier" jest pognieciony? Panie, k*wa, pan mnie obrażasz! I tak się nakręca i nakręca jak baba na targu.

Zanim jeszcze dojechaliśmy do następnej stacji okazuje się, że matka z córką nie mają biletów. Pan kerowca rzuca jakieś pomysły, a to że matka będzie jego opiekunem, a to że mają ściemniać, że je okradli i prosić o bilet kredytowy, a to że mają mówić, że jadą do brata do szpitala, bo miał wypadek... Już widać było, że ma do spełnienia misję - tak się zakręcić, żeby wyszło na jego. Młoda jednak spanikowała i przy kontroli oddała konduktorowi dowody osobiste (swój i mamusi) do wypisania mandatu. Oj, nie mógł jej tego pan kerowca darować. Mamusia zresztą też.

Wypisywanie mandatu ciągnęło się przez trzy stacje. Niestety, biletu kredytowego konduktor nie wystawi, bo taki się należy tylko w przypadku, jeśli podróżny wraca do domu. Takie wycieczki się nie liczą. W brata w szpitalu ani w kradzież konduktor bez serca nie mógł uwierzyć, mimo solennych zapewnień pana kerowcy, że tak właśnie było.

Jak się okazało, młoda jechała do chłopaka, do Gdyni. Bez biletu, nocnym, z mamusią w roli przyzwoitki. Mogło być gorzej? Mogło.

Konduktor wystawił obu paniom mandaty, ale do Gdyni mogły już dojechać. Taka przyjemność kosztowała każdą z nich 231 złotych. W obie strony (bo z powrotem też na gapę miały jechać), taka podróż wyniesie je ok. tysiąca złotych.

Im dłużej mandat jest wypisywany, tym głośniej i bardziej wulgarnie pan kerowca się wyraża. Jak konduktor poprosił panie do przedziału służbowego, poleciał za nimi i się wykłócał. Im dłużej jedziemy, tym bardziej młoda ryczy, tym bardziej matka ją wyzywa i tym bardziej pan kerowca stara się załagodzić sytuację. Mamusia, mamusia, nie płacz, no, jedziecie za 231 złoty, hehe, weźże nie płacz, tylko się uśmiechnij, hehe!

Gdzieś godzinę przed Jarocinem okazuje się, że chłopak, do którego jedzie młoda "chce jej zrobić niespodziankę", załatwił sobie transport i przyjedzie do Poznania. Nie, nie do Poznania, ale do Jarocina. I tam będzie czekał. Tak, bo nie chce, żeby ona musiała tak długo i daleko jechać, mają się spotkać w połowie drogi. No tak, teraz wsiądzie do pociągu w Gdyni i za godzinę będzie w Jarocinie! ("w Jarocinie?! przecie tam, hehe, są najgorsze panki!") Tłumaczymy młodej, że pociągiem to to się raczej nie uda, ale ona się uparła. Matka już ryczy. Pan kerowca chce z tym kawalerem pogadać ("co? czekaj, tutaj jakiś pan cię chce"). Widać od razu, że to jakaś ściema jest, ale nie, one wysiądą w Jarocinie. Matka już nic nie mówi tylko ryczy, pan kerowca za to gada tak, że pewnie konduktor dwa wagony dalej wszystko słyszy, a młoda wychodzi z przedziału żeby porozmawiać. I nie wytłumaczysz, że nie ma takiej opcji, żeby w godzinę ten chłop dojechał z Gdyni do Jarocina, żeby lepiej czekały na niego chociażby w Poznaniu, skąd mają lepszy dojazd albo żeby olały chłopa i za taką kupę kasy pojechały zwiedzać Gdynię. Nie, one wysiadają.

I faktycznie, podjeżdżamy na stację w Jarocinie, ledwie dwa perony i ani żywej duszy. Ale nie, on na pewno czeka - one wysiadają. Pan kerowca nie może na dupie usiedzieć, więc uwiesił się mojego okna. No, widzieli wy takie poeby? No poebane jakieś te baby! Zainteresował się nami konduktor i jak tylko usłyszał, że te dwie wysiadły, złapał za słuchawkę i opowiedział historię miłosną dwóch pań. Na chwilę przed odjazdem na peronie pojawiły się dwie panie, ale konduktor stwierdził, że takich jaj to dawno nie widział i... po prostu je tam zostawił!

I na tym kończy się historia wycieczki w pogoni za miłością.

W moim przedziale został za to pan kerowca, który jak mantrę powtarzał "No, widzieli wy takie poeby? No poebane jakieś te baby!" i latał od okna do okna. Panem zaopiekowali się przemili panowie w jaskrawych kamizelkach i wreszcie zapadła cisza...

tl;dr


A ja się nie wyspałam ;_;


#coolstory #sadstory #sadbuttrue
  • 25
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@semperfidelis: 10 zł droższy przy zakupie u konduktora(Intercity, jeśli na stacji nie ma kasy/zamknięta nic nie płacisz)

@Donk_von_Fisher:Nawet służbista nie może ci mandatu wystawić jak się zgłosisz:

6. W pociągu TLK, jeżeli nie posiadasz ważnego biletu na przejazd, masz obowiązek zgłosić się do konduktora w celu jego zakupu, przed lub niezwłocznie po wejściu do pociągu. Nie
  • Odpowiedz