Wpis z mikrobloga

Nie ma tl;dr

#prowokacja

Czytam te dzisiejsze żale lic- i techbazy, że źle, że "Potop", że "Wesele", że lektury, #olaboga. A z drugiej strony o------l od starszych, że synek streszczenie to w mig znajdziesz, że co tym imbeculu se chociaż audiobooka ukradnij i wgraj na iphone'a dostanego od rodziców itp. itd.

A potem przyjdzie wrzesień, kiedy CKE udostępni podsumowanie wyników tegorocznych matur i zacznę się znów w------ć tymi "artystycznymi" wariacjami rozkładu normalnego...

Chciałbym was, lic-, tech-, gim- i podbazo (a jak już hurtem to i przedszkole także) wziąć trochę w obronę, bo to trochę nie wasza wina, że wam się nie chce.

Owszem, w większości jesteście leniami, ignorantami, ludźmi wygodniackimi, co to książką gardzą. I ja to w pełni szanuję, bo nikt was nie nauczył ciekawości świata tylko zero-jedynkowej ekonomii (której sam też jestem ofiarą). Po co czytać książkę na 300 stron, jeśli streszczenie ma ich 20, a i piguły na 2-3 strony bez problemu się znajdzie?

Najpierw krzywdzi was rodzina. Zapewne można to tłumaczyć w przytłaczającej części przypadków brakiem czasu, nadmiarem pracy itp. i ja pewnie też mam jakieś takie staroświeckie podejście, ale dzieci, zwłaszcza młode, po prostu małpują rodziców. I jeśli mama ani tata nie czyta, to kultury czytania się nie wytworzy. A jeśli z dzieckiem się nie rozmawia jak z człowiekiem (Korczak się kłania) lub nie rozmawia w ogóle, nie prowokuje do myślenia - to i ciekawości świata się w nim nie obudzi.

Potem krzywdzi was szkoła. O ile jeszcze kilka, może kilkanaście lat temu można było biadolić nad spisem lektur tego czy innego poziomu nauczania, o tyle teraz praktycznie nie czyta się wcale - bo i po co? Skoro streszczenie wystarczy, by zaliczyć, a nawet jeśli nie, "nagradza się" uczniów słabszych, przepychając ich z klasy do klasy, byleby się ich pozbyć, to po co się przemęczać? Szkoła winna jest zatem wykształcenia chłodnego i prymitywnego myślenia kategoriami ekonomicznymi, równania w dół, braku stymulowania w uczniach ambicji, braku wskazania, że refleksja jest ważną częścią procesu myślowego. Tylko, że myślenia i rozumienia (nawet tego prostego, tj. czytania ze zrozumieniem) też się od lat nie uczy.

Jeśli więc chcecie wyjść na ludzi i mieć jakiekolwiek podstawy, by po studiach wyskakiwać z mordą na pracodawców, że chcecie trzy tysie na rękę, to dajcie mu coś w zamian. Nikt nie przyjmie idioty i śmierdzącego lenia. Za to nikt już nie ma złudzeń, że edukacja (także studia w przytłaczającej większości) w tym kraju cokolwiek daje. I to jest wasz atut.

Bądźcie leniwi, ale nie bierni. Pamiętam jak w podstawówce pani od matematyki powiedziała nam, że "dobry matematyk to jest bardzo leniwy człowiek" - i do dziś tę zasadę stosuję. Zanim cokolwiek zrobicie, zastanówcie się nad tym: czy jest sens, czy nie można inaczej, czego będę potrzebować - a na końcu także - czy opłaca się to robić.

By mieć tytuł do orzekania o opłacalności tej czy innej czynności, wyuczcie się umiejętności wyceny. Tę możecie wyprowadzić z trzech ścieżek uczących szacunku do trzech podstawowych rzeczy związanych z pracą: chleba, ziemi i ludzi. Pierwsze pozwoli wam utrzymać się przy życiu i zdrowiu, drugie zapewni schronienie, a trzecie pozwoli wybierać właściwych pracowników, pracodawców i przyjaciół. Z tych trzech ścieżek, w zależności od tego, jak je sobie rozplanujecie, najpewniej stworzycie własne podwaliny pod przyszłą - już swoją - rodzinę.

Nie bądźcie ignorantami, ale nie bójcie się przyznawać do dyletanctwa. Szkoła również tego nie uczy. Upadaj, popełniaj błędy, wątp, kwestionuj wszystko. A potem wstawaj, wyciągaj wnioski, nabierz pewności i b--ń swoich racji.

Nie bądźcie wygodniaccy, tylko wygodni. Budujcie i podnoście swój komfort życia - wedle potrzeb: materialnego, fizycznego oraz duchowego - nie z powodu mody, marketingowej papki czy innych wątpliwych bodźców - słuchajcie potrzeb swoich i swoich bliskich.

I na sam koniec: do k---y nędzy, czytajcie. Kupcie Kindle, używajcie Pocketa, odwiedzajcie antykwariat (gazet nie polecam, a w internecie nikt nie czyta) albo ścigajcie się na przeczytanie jednej książki tygodniowo (nieważne, że Twoje będą miały po 50 stron). To jedna z tych analogowych umiejętności, która - systematycznie pielęgnowana - pozwoli wam pozostać człowiekiem, a nie bezmózgim debilem.

#matura #ksiazki #lektury #oswiadczenie
  • 26
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Jeśli więc chcecie wyjść na ludzi i mieć jakiekolwiek podstawy, by po studiach wyskakiwać z mordą na pracodawców, że chcecie trzy tysie na rękę, to dajcie mu coś w zamian. Nikt nie przyjmie idioty i śmierdzącego lenia.


@michalkosecki: Zasadniczo zgadzam się, ale jaki to ma związek z czytaniem lektur czy książek w ogóle? Dla mnie czytanie jest po prostu formą rozrywki, taką jak oglądanie filmów czy słuchanie muzyki. Zaś samo
  • Odpowiedz
@kw401: trzeba by się zapytać "po co szkoła?" i znaleźć na to pytanie odpowiedź.

dla mnie powinna formować człowieka, pozwolić mu wyrobić własne zdanie. a jak ma wyrobić sobie zdanie np. na temat współczesnej muzyki, jeśli nie pozna jej podstaw (nie marzę o zapisie nutowym) czy historii? bazując na przeczuciach, intuicji, wyczuciu estetyki? to trochę mało.

btw. przykład z muzyką bardzo dobry - sam miałem non stop "rozkwitały pęki białych
  • Odpowiedz
@michalkosecki: Masz trochę racji, ale nadal nie wykazałeś związku pomiędzy czytaniem lektur a wygórowanymi wymaganiami wobec pracodawców w przyszłości. Pracodawcy będą szukali ludzi, którzy umieją np. programować, obsługiwać jakieś specjalistyczne maszyny, projektować skomplikowane systemy. Nie interesuje ich, czy potencjalny pracownik przeczytał "Nad Niemnem" czy "Potop" - ma po prostu dobrze wykonywać swoją pracę. A przecież można być wykwalifikowanym specjalistą bez znajomości lektur.

  • Odpowiedz
@kw401: gdzie ja napisałem o wygórowanych wymaganiach pracodawców?

Przykłady, które podałeś, wymagają jakichś wąskich specjalizacji - bliżej im do tzw. zawodów wyuczonych czy - w idealnym świecie - inżynierii, niż wiedzy wyniesionej ze studiów wyższych.

Korelacja jest prosta: czytanie lektur (czy jakichkolwiek książek) wypracowuje umiejętność czytania, a pośrednio także myślenia - a te pozwolą względnie łatwo adaptować się w pracy.
  • Odpowiedz
1. Podaj mi konkretny przykład czego nauczyłeś się z jakiejś lektury, czego nie nauczę się z filmu. Bo nie potafię sobie wyobrazić niczego...

2. ...Oprócz umiejętności językowych, które tak naprawdę zdobywa się najbardziej nie przez czytanie, a używanie języka (mówienie, pisanie). A wg mnie słuchanie (mądrych ludzi) jest bardziej efektywne od czytania w kwestii pochłaniania nowych wyrażeń.

3. Ten argument o organizacji czasu jest naciągany, wręcz zabawny, ale zgadzam się, że książka jest dobrą
  • Odpowiedz
@dwuwarstwowy: teraz dopiero zauważyłem Twoją wypowiedź. Na przyszłość - wołaj.

1. W Twojej wypowiedzi jest już odpowiedź. Wyobraźni.

2. Kwestia perspektywy i spojrzenia. Ludzie z większym zasobem słownictwa to po prostu ludzie oczytani. To czy wolisz ich słuchać, czy sam czytać - to kwestia
  • Odpowiedz