Wpis z mikrobloga

@silent_unknown: mam podobne doświadczenia, gdzie tylko służyłem jako plaster na cudze rany. Musiałem wspierać, musiałem pocieszać mimo własnych problemów, pomniejszalem je wręcz, żeby tylko drugiej osobie nie było przykro. Robiłem wszystko żeby byc dla tej drugiej osoby powodem do uśmiechu. A jak już się robiło stabilnie, to dowiadywałem się, że jestem jedyną osobą w tej relacji, która cokolwiek czuje i w ogóle kiedykolwiek czuła.
  • Odpowiedz
Robiłem wszystko żeby byc dla tej drugiej osoby powodem do uśmiechu.


@Urodzony_Kleszczem: Oj tak, a jak była chwila słabości to tylko ja chciałem przez to przebrnąć a druga połówka nie i uznała że "męczy ją związek" a ile to ja się nasłuchałem jaki to ja cudowny itp.. pic na wode
  • Odpowiedz
kochać jedną osobę, dla której byłbym całym światem


@Urodzony_Kleszczem: wbrew pozorom chyba to niezbyt zdrowe na dluzsza mete. 1 osoba ma ci zastapic wszystkie potrzeby ktore kiedys dostarczala symboliczna "cala wioska" ktora byla potrzebna zeby wychować 1 człowieka
  • Odpowiedz