Wpis z mikrobloga

✨️ Obserwuj #mirkoanonim
Opiszę wam jak stałem się wieloletnim bezrobotnym.

Miałem prosty plan na życie, chciałem być takim informatykiem co jeździ po małych firmach i naprawia komputery. Głównie motywowało mnie to że jestem trochę dziwny, ludzie za mną nie przepadają. Możliwe że mam jakieś spectrum albo coś podobnego. Jednocześnie zawsze szanowano mnie za moje zdolności informatyczne. Pewnie kojarzycie taki obrazek z uśmiechniętym psem przy grzejniku, mniej więcej tak się czuję gdy pomagam komuś z komputerem.

W gimnazjum uczyłem się słabo więc poszedłem do technikum i jak tylko mogłem to zacząłem robić prawo jazdy. Wiedziałem że bez tego nici z moich planów, do tego rodzina strasznie suszyła mi o to głowę przez to niesamowicie zjadał mnie stres. Efekty były takie że rok po skończeniu szkoły, po 30 niezdanym egzaminie podałem się z prawkiem. Matury nie napisałem i nie miałem na siebie żadnego pomysłu. Jak znalazłem jakąś pracę to albo odchodziłem bo było za ciężko, albo mnie zwalniali bo się nie nadawałem.

Pracowałem w fabrykach, przy koszeniu trawy, jako serwisant, programista, w sklepie, przy zwierzętach. Na początku zwykle świetnie mi idzie, później jest coraz gorzej głównie w kontaktach międzyludzkich do tego przesadnie się wszystkim stresuje. Kilka miesięcy pracy, pół roku szukania nowej i tak w kółko. Co do zasady zawsze sporo zarabiałem i zawsze znajdował się ktoś kto się do mnie przypierniczał o rzeczy nie związane z pracą.

Ostatnia praca, programista, dosłownie marzenie, 6k wypłaty, luźna atmosfera, mili ludzie, czułem się potrzebny. Dojazd zajmował mi ponad godzinę więc chciałem się wyprowadzić. I wtedy ojciec schizofrenik zaczął pić i robić codzienne awantury. Zamiast się skupiać na pracy denerwowałem się. Wracałem do domu, dzwonienie na policje, matka go broniła bo się bała że młodszą siostrę zabiorą do domu dziecka więc kończyło się na straszeniu.

W pracy nie przedłużyli mi umowy.Ojciec zaczął brać leki i się uspokoił ale mi było coraz gorzej, kilka miesięcy depresji, jakiś napadów lęków. Ale dzielnie szukałem pracy. Później zaczęła się pandemia, świat zaczął płonąć a mi przeszło. Rodzina przestała mi dogadywać że nie pracuje, urządziłem sobie wielki ogródek, zacząłem robić przetwory, chleb, napisałem maturę. Tak się uspokoiłem że do teraz siedzę spokojnie na bezrobociu. A w sumie to nawet zarejestrowany nie jestem, więc to w sumie neet.

Ojciec chciał mnie zapisać do krusu, bo mamy trochę ziemi którą dzierżawimy ale się nie zgodziłem. I tak w sumie nie wiem co dalej. Z jednej strony ogarniam w komputery, znam się na elektronice, często pomagam na grupach tematycznych. No ale nie umiem angielskiego, nie mam studiów a moje cv to dramat. Rolnictwo mogłoby być opcją, ale nie mam prawa jazdy, doświadczenia a do tego oznaczałoby to spore inwestycje, kredyty, spłacanie rodzeństwa i znoszenie ojca.

Wiem że muszę się gdzieś ruszyć. Mam 29 lat, kończą mi się pieniądze, nie mam ubezpieczenia, psują się zęby, coraz częściej mam problemy z oczami. Ludzie traktują mnie jak powietrze. Ale jednocześnie mam tą jakąś chorą dumę i nie chcę iść byle gdzie. Do tego całe życie mam niedowagę (18 bmi), boją się że w pracy fizycznej będą mnie dręczyć. Codziennie mówię sobie że coś wymyślę i tak mija dzień za dniem i dalej nie wiem co robić.

#praca #pracait #zalesie



· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Zaakceptował: Nighthuntero
· Autor wpisu pozostał anonimowy dzięki Mirko Anonim

  • 5
  • Odpowiedz
@mirko_anonim: zarejestruj się jako bezrobotny to będziesz miał opiekę medyczną. Wygląda na to, że wstrzymują Cię relacje z ojcem. Mimo niezbyt przychylnego obecnie rynku pracy, ja bym próbował jednak znaleźć jakieś zajęcie z komputerami, jeśli to jest to, co lubisz - jak się nie odnajdziesz w jednym zespole, szukaj następnej firmy i tak do skutku, nawet jakby miało trwać latami, życie jest tylko jedno. A jak już finansowo zaczniesz dawać
  • Odpowiedz
via mirko.proBOT
  • 0
Anonim (nie OP): Wiesz, skoro kończą się pieniądze, to duma chyba daleko nie zaprowadzi.
Szłabym w tą elektronikę skoro sprawia Ci to satysfakcję. Na początku znalazłabym cokolwiek co do zniesienia (co ma więcej plusów niż minusów), żeby mieć ubezpieczenie i pieniądze, a jest związane z Twoimi planami, z tą dziedziną, albo może do niej doprowadzić (np. zdobyć pieniądze na kurs angielskiego). Może praca zdalna, żeby zminimalizować "ryzyko społeczne". Też długo szukałam pracy kilka lat temu i rozumiem, że ambicje jeszcze się wzmagają w miarę upływu czasu, ale to donikąd nie prowadzi, a sytuacja się sama nie zmieni, idealne warunki nie nadejdą. Może zastanów się na własną firmą, wtedy nie musisz mieć współpracowników, tylko zadbać o to, żeby mieć klientów.
Mimo sytuacji rodzinnej musisz myśleć o Swojej przyszłości i zadbać o zdrowie.
Może nie bierz opinii innych ludzi tak bardzo do Siebie, czy one mają definiować to, kim jesteś? Musisz podjąć walkę swoimi ograniczeniami, mieć plan B na różne okoliczności, starać się nawet o małe sukcesy, bo teraz widzisz same przeszkody.
Wiem z własnego doświadczenia, że w rodzinie z chorą osobą bywa różnie i często nie jest łatwo( a czasem bardzo ciężko), dlatego mam nadzieję, że znajdziesz w Sobie siłę, by zawalczyć o siebie.
  • Odpowiedz