Wpis z mikrobloga

Leżę w łóżku, właściwie leżymy z różową. No i tyle - dzisiaj wizyta kontrolna u lekarza, czy po poronieniu wszystko ok fizycznie i tyle. Różowa śpi, a ja leżę i od wczoraj dopiero dociera do mnie, jak mi strasznie, przygnębiająco, totalnie smutno. Nie czuję już pustki, po prostu głęboki smutek, morze smutku, ocean smutku.

Ja wiem, że ona czuje się gorzej - wspieram ją, robię zakupy, sprzątam dom, przytulam, robię herbatkę - wszystko co mogę. Ale teraz jak zasnęła a ja leżę, nie wiem co mam ze sobą zrobić po prostu. Wszystko idzie normalnie, jutro wracam do #pracbaza - ona też, bo powiedziała, że inaczej zwariuje. Zmawiamy się na terapię.

A póki co po prostu jest strasznie smutno a czas mija na patrzeniu się w ekran. Oglądamy stare "Po tamtej stronie", gram w Kapitana Pazura i piję herbatę.

I ta czas leci #zalesie - czasem mem wpadnie, to człowiek się zaśmieje, ale zaraz później najdzie myśl, że w sumie jakieś bez sensu jest to śmienie się i nic za sobą nie niesie. Jak światło bez ciepła.

Dziwne to, przecież nawet ich nie poznaliśmy. Naszych dzieci znaczy. Więc nie tęsknimy, a jednocześnie mam poczucie straty, chociaż przeciez nie było jeszcze zysku.
  • 21
  • Odpowiedz
  • 1
@Cedrik a co do przeżywania to nie słuchaj ludzi, nie ma nic złego że jest wam smutno i że jest to dla was ciężkie. Na zawsze bede pamiętać te noce jak żona płakała a ja jedynie mógłem ja pocieszać. I też pamietaj że ma prawo być Ci ciężko, ta straszna nie moc w tym że nie masz na nic wpływu. Życzę powodzenia i służę pomocą jak masz jakieś pytania na prv
  • Odpowiedz