Wpis z mikrobloga

Wiele razy pisałem, że ogólnie nie lubię ludzi jako całości, ze wzajemnością zresztą. Dlatego tak właściwie moje położenie jest dla mnie dosyć komfortowe. Wyludnione powiatowe umierające, praca też samotna, brak ingerencji kogokolwiek w moje plany czy tam inne życiowe sprawy. Stałem się dosyć samodzielny, gdybym chciał, żyć sobie z procentów, życie tutaj tanie, dużych potrzeb ogółem brak. Mogę już powiedzieć, że horyzont możliwości się znacznie poszerzył. W przyszłości jednak pójdę dalej i podążę do jeszcze większej niezależności, w różnych zakresach. Im więcej posiadam, tym mam większą wolność. Oczywiście chciałbym mieć jakąś kobietę, czy chciałbym, by rodzina wróciła zza odmętów śmierci, ale jedno jak i drugie są nierealne praktycznie. Dlatego zostaje izolacja. N0rmickie gadanie o "opuszczaniu strefy komfortu" źle się kończy zwykle dla aspołecznego przegrywa. Ja już kilka lat temu to robiłem, w liceum. I nic ciekawego to nie było. Życie nauczyło mnie, że większość ludzi to fałszywe kreatury, każdy chce każdego zdominować psychicznie, materialnie, czy tam poniżyć w inne sposoby, narzucić swój obraz świata i poglądów. Większość przy pierwszej lepszej okazji wbije ci nóż w plecy, gdy będziesz słaby. Piszę tutaj o jakiś 85% sp0łeczeństwa.

Dlatego ważne jest bycie/stworzenie sobie hermetycznych środowisk podobnych ludzi do nas samych, a i to nie gwarantuje lojalności czy tam "prawdziwych' relacji międzyludzkich. Podobnie z partnerką, najważniejsza jest lojalność i dopasowanie charakterów/poglądów. Inaczej sypnie się prędzej czy później. Kiedyś tam może troszeczkę się przejmowałem co ktoś tam mi powie przykrego czy będzie starał się mnie do czegoś przymusić. Teraz i od wielu lat mam po prostu wyje**ne. Na wszystko i wszystkich, całkowita obojętność. Coś mi nie pasuje, odrzucam to coś/kogoś lub ignoruję. Ja sobie jestem w swoim świecie, wykreowanym i stworzonym przez kilka lat ciężkiej pracy.

Stworzyłem go na swoich zasadach i mam go i większość rzeczy w nim pod kontrolą. Na ten moment przy braku innych możliwości ten stan jest odpowiedni. Nie powiem, że dobry, normalny, nie , on jest po prostu poprawny. Najlepszy stan byłby taki. Mieć kochającą dopasowaną partnerkę życiową, mieć żywą rodzinę, mieć kilku zaufanych przyjaciół. Wówczas jest to model standardowo idylliczny. Czasami się udaje. Niestety w moim przypadku nie ma do tego możliwości z wiadomych, lub nie, względów. Generalnie puenta jest taka, że czasami koliedzy lepiej być samemu niż pośród tego zawistnego i podłego sp0leczeństwa, niż się męczyć z kimś, niż męczyć samego siebie. Czasami to jest najlepsza opcja, gramy kartami, które mamy. "Nie ma ludzi, nie ma problemu"

#przegryw #samotnosc #depresja
Van-der-Ledre - Wiele razy pisałem, że ogólnie nie lubię ludzi jako całości, ze wzaje...

źródło: notbad

Pobierz
  • 6
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

N0rmickie gadanie o "opuszczaniu strefy komfortu"


@Van-der-Ledre: dokładnie, jedna z rzeczy których najbardziej nie trawię to te coachingowe p---------e, chuop wyjdzie ze strefy komfortu to zwykle nie dość że nic pozytywnego nie zyska to jeszcze będzie mu niekomfortowo. Lepiej wybrać minimalistyczne podejście do życia i się pogodzić z losem. Mniej w------e a będzie ci dane
  • Odpowiedz
@Van-der-Ledre: ale to w sumie trochę się kłóci jedno z drugim, z jednej strony chcesz tej żony, rodziny i przyjaciół, a z drugiej nie chcesz, przynajmniej teraz bo… można to stracić? Bo nie chcesz bólu? bo coś tam w liceum? Życie to nie LO, w którym ma się małe pole do manewru. To nie jest tylko kwestia jakichś bzdur o strefie komfortu. Może ci się wydawać że wybierasz ten stan
  • Odpowiedz
@Van-der-Ledre: no nie wiem, skoro ci dobrze samemu to zazdroszczę. Ja dobrze czuje się tylko wśród ludzi, a że jedyna okazja na interakcje to psychoterapia no to sobie właśnie tam chodzę xD Trochę się czuje jak napaleniec który musi płacić za s--s dziwkom, ja również jestem napalony ale na kontakt z drugim człowiekiem stąd terapia, taka aluzja ( ͡° ͜ʖ ͡°) szkoda tylko że raz na
  • Odpowiedz