Wpis z mikrobloga

Gdybym miał zdiagnozowaną schizofrenię, chociaż normiki by się nade mną litowały, a ja mam pożal się boże schizotypowe zdiagnozowane, bo mi rodzice zabronili w czasie psychozy oddać się do psychiatryka (długa historia) i wywieźli do psychiatry, której zapuścili bajerę, że zły psychiatra ze szpitala chciał mnie na schizofrenię diagnozować i mi życie zniszczyć. I siedzę sobie już bez żadnych znajomych poza najbliższą rodziną. Mam zabronione się przyznawać do swoich zaburzeń psychicznych komukolwiek, a reszcie rodziny gadają, że ja normik zainteresowany kierunkiem, który skończyłem (co jest gówno-prawdą, poszedłem na prawo, bo mi zabronili pójść na inne studia dzienne). Ja miałbym normalnie funkcjonować i pracować? Z tlącymi się jeszcze schizami, pozbawiony jakichkolwiek działań terapeutycznych poza tą jedną lekami i psychiatrą, u której mam wizytę co parę miesięcy, a która mi je przepisuje. Mam chodzić do pracy jak normik, skoro z byle powodu sypie się psychicznie jak cipka.

Przeciwko starym nie zamierzam się buntować, bo bez nich nie dam sobie rady z niczym, więc tkwię w tym chorym układzie. Przynajmniej spokój mam. Ale coś czuję, że marna przyszłość się przede mną rysuje.

Kiedyś powiedziałem koledze normikowi, że mam zaburzenie schizotypowe zdiagnozowane, to mi powiedział, że ja jestem normalny jak każdy. Taa jasne, co chwila popadam w nowe obsesje. Że mnie skażą za jakieś przestępstwo, że mam jakąś chorobę weneryczną (WZW HIV, mimo że z ruchania to raz byłem na roksie tylko, żeby się rozdziewiczyć), że mnie siostra molestuje głosem albo że ludzie jak mówią posługują się jakimiś szyframi odnoszącymi się do moich obsesji. A to jak jeszcze zażywam leki, bo jak je odstawiam to w ogóle zaczynam mieć myśli, że z telewizji się do mnie, bo jestem jakimś wybrańcem. Ale ojciec i tak mi mówi, że mój największy problem to że w siebie nie wierzę, mama twierdzi, że to że zażywam leki to mój wybór. Mój wybór. Ta jasne. Pamiętam co się działo jak miałem psychozę, gadali mi że swoim zachowaniem ich zabijam, że mama przeze mnie chudnie i zaraz będzie miała białaczkę, a głosy które mnie codziennie dręczyły dodatkowo pogarszały sprawę. Nie chcę do tego wracać, dlatego zażywam leki.

Miałbym normalnie żyć i pracować. Jakoś nie mam siły.
#przegryw #schizofrenia #neet
  • 4
  • Odpowiedz
@zachariasz-grundbaum: a próbowałeś sam zacząć decydować o swoim losie?

bo wyłania się z tego obraz taki, że jesteś dorosły chłop co mu kazali wszystko i teraz nie wiadomo co z tym zrobić.
prawdopodobnie to doprowadziło do punktu w którym jesteś obecnie
  • Odpowiedz
@m_ney: Jestem ugodowy, nie lubię konfliktów i mam słabą psychikę, a ojciec ma bardzo mocną osobowość i wierzy, że zawsze mną lepiej pokieruje niż ja sam. Zawsze w końcu mu ulegam dla świętego spokoju, to jest silniejsze ode mnie. Mama częściej mnie słucha i pozwala decydować, ale to ojciec zawsze ma ostatnie słowo.
  • Odpowiedz
@zachariasz-grundbaum: no cóż koleżko -

mogę ci tylko powiedzieć że u mnie to było tak że rodzice (zwłaszcza matka) siali we mnie ostre zwątpienie w samego siebie, i też musiałem się dostosowywać, i nawet już miałem ułożoną ścieżkę zawodową typu robota po znajomości

ale w którymś momencie zrozumiałem że ja tak nie chcę, nie chce do końca życia być pod ostrzałem szantaży emocjonalnych mojej matki, etc. chciałem po
  • Odpowiedz