Wpis z mikrobloga

Jak wspominacie WF w szkole?

Nie wiem dlaczego rządy kłócą się ile ma być prac domowych, ile przedmiotów dziennie, jaki program nauczania dać - a nikt nie bierze się za stary, odwieczny problem publicznych szkół, a mianowicie WF...

Czy to takie trudne zmienić podział grup na WF-ie? Tak naprawdę jaki jest sens dzielenia wf-u na klasy, poza upchnięciem tego w plan lekcji?
Zamiast podziału na klasy - zrobić podział względem umiejętności i predyspozycji.

Wtedy dynamiczne Oskarki by se pokopały w gałę, a spokojniejsze przegrywy uprawialiby inny sport, albo też by pokopali sobie w gałę, ale bez stresu, że źle kopną piłkę, bez wybierania ostatnim wśród dynamiczniaków. Przecież to idiotyczne, że przegryw musi grać na wf-ie razem z Oskarkami, którzy grają dla lokalnej drużyny sportowej.

I kolejna kwestia - to aktywizacja nauczycieli wf-u, bo niestety większość z nich działa na zasadzie: "macie piłkę pokopcie sobie". I tworzą się dziwnie hierarchie na WF-ie, a nauczyciel oczywiście oczy w telefon.
A w przypadku słabszej grupy - to musiałby "coś robić" i tłumaczyć słabszym mirkom zasady gry, jak gdzie podawać, jak poprawnie przeprowadzić akcje pod boiskiem...

#blackpill #itsover #przegryw #wfpill
PanHaroldHe - Jak wspominacie WF w szkole?

Nie wiem dlaczego rządy kłócą się ile ma ...

źródło: image

Pobierz

Jak wspominasz WF w szkole?

  • Źle (przegryw, ostatni wybierany) 34.4% (107)
  • Średnio (normik, coś tam potrafiłeś) 35.7% (111)
  • Dobrze (Oski, piłkarzyk) 29.9% (93)

Oddanych głosów: 311

  • 21
  • Odpowiedz
@PanHaroldHe: U nas to wyglądał tak, że przez większość roku po prostu stary dziad przychodził na początku lekcji, dawał piłkę i mówił "macie grajcie se". A pod koniec roku i tak był jakiś test sprawnościowy na ocenę i musiałeś zapierdzielać, żeby dostać 5, bo oceną wyjściową było 4.
W tym czasie dziewczyny nie robiły absolutnie nic, niektóre potrafiły nawet nie mieć stroju na WF przez większość roku, a i tak
  • Odpowiedz
@PanHaroldHe: najgorsza lekcja dla mnie. Niezliczona liczba kompromitacji, ośmieszeń i w ogóle, zarówno ze strony uczniów i nauczycieli.
Chyba jedyna lekcja z której miałem zagrożenie, bo już pod koniec nie chciało mi się tam chodzić xd
  • Odpowiedz
@PanHaroldHe: przeklęty przedmiot - nienawidziłem go od początku podstawówki aż po studia - seria upokorzeń huopskich. Wszystko było u mnie dokładnie tak jak opisałeś. Jedynie w biegu na dystansie 1 km pod koniec gimbazy pokazałem dynamiczniakom kto rządzi (ale tylko raz mi się tak udało, bo akurat całe lato huop biegoł)
  • Odpowiedz
@PanHaroldHe: ostatni wybierany. Natomiast nie wspominam go jakoś turboźle. Jesli gralismy w jakas gre zespolowa to spoko. GOrzej jak byly jakies sprawnosciowe albo silownia. Wtedy bylem przerazony, bo bylem niedozywiony i pusta sztanga mnie przygniatala. Straszny wstyd i upokorzenie. A najgorszy byl WF z dziewczynami... Niemoc to chyba jedno z najgorszych uczuc, ale z czasem czlowiek sie oswaja.
  • Odpowiedz
@PanHaroldHe: W pilke mozna dobrze grac bedac niskim. Ja bylem najnizszy w klasie, a w pilke jednym z najlepszych, w gimnazjum to chyba nawet najlepszy. Przy dzieleniu chlopow na oskich i przegrywow bardziej miarodajna jest siatkowka albo koszykowka, bo tam bez wzrostu niewiele zdzialasz.
  • Odpowiedz
@PanHaroldHe: Nie lubiłem jakoś specjalnie WF-u, co prawda często ćwiczyłem, ale byłem gruby i w żadnym sporcie mi nie szło,
może trochę w ping-ponga lubiłem i potrafiłem grać ale nie za wiele xd
Pod koniec gimnazjum zacząłem unikać tych lekcji, uczęszczałem w nich tyle razy ile było potrzebne aby zaliczyć.
  • Odpowiedz
To że ludzie w klasach byli chu*ami to raz, dwa że każdy WF w szkole (podstawówka, gimnazjum, liceum) polegał na tym że:
- 70% czasu - 'o tutaj piłka, grajcie w nogę'
- 20% czasu - o tutaj piłka do siatki, grajcie w siatkę
- 5% czasu - o tutaj kijki do hokeja, grajcie w hokeja
- 5% bieganie, jakieś sprawdziany czy ćwiczenia

Combo
  • Odpowiedz
@PanHaroldHe: jakichś najgorszych nie mam wspomnień - w jednych rzeczach byłem w miarę dobry, a w innych zupełnym pierdołą. Ale ogólnie lekcje WFu wyglądają tak jakby na lekcjach angielskiego nie uczono się, tylko nauczycielka by mówiła "poczytajcie sobie w książkach czytanki po angielsku" po czym byłyby sprawdziany z "tu bi". No i ci co chodzą na prywatne lekcje mieliby piątki a ci co nie - nic by nie wiedzieli. Niby
  • Odpowiedz
@PanHaroldHe: pracowałam w bardzo fajnej szkole licealnej, gdzie klasy istniały tylko w celach organizacyjnych i społecznych, czyli mieli wychowawcę, żeby mieć do kogo przyjść w razie pytań czy problemów, wycieczki i wyjścia też były organizowane w ramach klas, ale zajęcia szkolne były dzielone na grupy względem zaawansowania i łączone między klasami, czyli każdy mógł się zapisać na rozszerzenie lub podstawę z dowolnego przedmiotu, jedynym warunkiem było, żeby dawał radę, bo
  • Odpowiedz
Też źle wspominam wf. Do tego stopnia że miałam zwolnienie lekarskie. Faktycznie na coś co miałam, ale nie musiałam tego świstka mieć. Chodziłam sobie na basen, biegałam i chodziłam na zajęcia które lubię na moim osiedlu. Na myśl o wf-ie trzęsłam się i płakałam. I nie byłam gruba. Byłam szczuplutka. Tylko w tamtym czasie łatwo było mnie zgnębić. Nie umiałam się bronić. A były takie „gwiazdy” które potrzebowały się powyzywać.
  • Odpowiedz
@PanHaroldHe: W podstawówce i gimnazjum - tragicznie.
Byłem upokarzany, wyzywany, czasami bity, i w zasadzie przez wszystkie lata może z 2-3 razy nie zostałem wybrany ostatni (tylko dlatego, że akurat wybierali koledzy z takiej "bliższej" grupki z wczesnego dzieciństwa, ale i to się skończyło, bo nauczycielka dosłownie #!$%@?ła ich, że nie wybrali mnie ostatniego), a normą było w ogóle nie wybieranie mnie (jednak nauczycielka nie pozwalała mi wtedy siedzieć w spokoju, tylko wpychała na siłę do drużyny w której byłem potem traktowany jak ciężar). Normą było popychanie, wyśmiewanie i traktowanie jak trędowatego. W zasadzie od wfu zacząłem mieć myśli samobójcze. Moja awersja do sportu (a bardziej głównie sportów zespołowych) i paniczny lęk przed nimi sprawia, że obecnie niemożliwym jest dla mnie zagrać z znajomymi w siatkę, koszykówkę czy cokolwiek innego (piewcy th3r4pI1 niech się nie zesrają, bo byłem z tym u wielu "specjalistów" i każdy #!$%@? mógł).
W liceum było podobnie gdyby nie to, że pod koniec już miałem kompletnie #!$%@? na oceny i na wfie mówiłem tylko nauczycielowi, że ja to #!$%@? i ide grać w pingpong (znaczy też byłem zmuszany do sportów typu kosz czy noga i wtedy też przeżywałem tragedie).
Na studiach na basenie było w miarę git (byłem w najgorszej grupie, ale jako, że umiałem już pływać to w tej grupie sobie radziłem całkiem nieźle i ze względu, ze to nie sport zespołowy to nie byłem wyzywany).

Mocnym problemem u mnie była właśnie ta kwestia tych #!$%@? sportów zespołowych. Mam zerową koordynację i trzeba byłoby być #!$%@? tłukiem (jak te #!$%@?łe nauczycielki), żeby pomyśleć, że większe #!$%@? zmieni to, że nie umiem naturalnie np. odbijać piłki. W np. bieganiu czy pływaniu radziłem sobie trochę lepiej i miałem w planach przebiec maraton czy skończyć Ironmana (ale nie wyjdzie przez kontuzje), ale w siatkówkę czy piłkę ręczną jestem
  • Odpowiedz
Przegryw ostatni ehh, ale z boiska Ptysia wyrzucali bo chciał ludzi mordować, łamał palce Oskim i Nosy Julkom i ogólnie Ptysiek to zbyt niebezpieczny człowiek do przebywania wśród ludzi.
  • Odpowiedz