Wpis z mikrobloga

Minął prawie miesiąc od rozstania (6,5 roku razem), a ja mam wstręt do kobiet. Wydaje mi się, że znalezienie tej, która mnie pokocha na dobre i na złe jest wręcz niemożliwe. Przez 5 lat w tym związku byłem tym "dominującym i silnym", potem różne kryzysy (praca, zdrowie) spowodowały, że i ja czasem potrzebowałem pomocnej dłoni i więcej troski i uwagi, no i cześć. Kobiety nie tolerują słabości. Nic a nic. Ja uważam, że lepiej jest ją okazać, niż dusić w sobie i zawsze wyciągałem pomocną dłoń i byłem opiekuńczy.

Przez pierwszy okres czasu próbowałem sobie coś udowodnić. Zagadywałem dziewczyny będąc z ziomkami na piwie, brałem numery telefonu, ustawiłem się nawet na weekend na fajny wypad. I wiecie co? Nie w tym problem. Absolutnie nie w tym rzecz. Nawet libido mi spadło zauważalnie. Mnie po prostu seks obecnie nie interesuje. Porno mnie wręcz obrzydza.

Nie jestem ani brzydki, ani nie mam problemu rozmawiać z kobietami. Ba, nie mam problemu nawet zrobić super wrażenia i ich sobą zainteresować. Ja po prostu się boję. Boję się drugi raz wchodzić w relację. Chyba wolę mieszkać ze starymi i być sam. Boję się okazać swoje słabości, boję się zostać skrzywdzonym drugi raz, a zostałem potraktowany jak śmieć po naprawdę wielu pięknych latach. Wiem, że mnie po prostu nikt nie zaakceptuje na dłuższą metę. Nie mam motywacji, nie wierzę w żadne uczucia, mam 27 lat i wszystko co miłosne już za mną.

Nigdy w życiu wcześniej się tak nie czułem. To uczucie pustki, braku sensu życia, co nawarstwiają problemy zdrowotne, z którymi będę musiał stoczyć walkę. Każdy mój dzień to teraz wegetacja.

Mam takie dni, że mi lepiej, mam takie, że gorzej, ale wiem że muszę skupić się na sobie, tylko to trudne. Mieszkasz z kimś dużo czasu, masz wspólne życie, nagle jesteś sam ze starymi, którzy cię aż za bardzo kochają, bo np mama przychodzi kilka razy dziennie i mi mówi co tam wyczytała dobrego i jak sobie mogę poradzić, albo czy pojedziemy tam i tam. A mi się nie chce. Zmuszenie się nawet nic nie daje. W tej chwili jedyna moja odskocznia to #alkohol i spotkania z kolegami, gdzie nikt na mnie nie patrzy z litością ani zatroskaniem, bo to nawet potęguje moje poczucie beznadziei.

#zwiazki #rozowepaski #niebieskiepaski #zalesie #depresja
  • 18
  • Odpowiedz
@Kopyto96 były inne więc wiesz, że można być z kimś innym. Potraktuj to jako okazję. Powyrywaj trochę towaru, zanim znów się z kimś zaczniesz spotykać na dłużej. 26 lat to dopiero początek. Za wiele lat będziesz żałować tego czego NIE zrobiłeś, a nie tego co zrobiłeś. Baw się życiem.
  • Odpowiedz
@Kopyto96: a to już zależy od Ciebie. Zdrowa żałoba trwa koło roku, jak się przeciąga 2-3 lata to już sprawa dla specjalisty.
Na razie jesteś na tyle świeżo, że dużo darcia szat, a z tego nic nie wynika
  • Odpowiedz
@Kopyto96 nie chcę uwłaczać twoim uczuciom i to w sumie poważna sprawa, ale niecały miesiąc? Przecież to brzmi zabawnie. Jeszcze opowieści czego nie robiłeś podczas tego „długiego” czasu, jakby minęły lata, a ty jako strudzony wędrowiec skreśliłeś dalsze życie. Na ten alkohol nie wydałeś nawet jednej całej wypłaty, bo kolejnej jeszcze nie było. Ty nawet nie masz 30 lat!
Nie nakręcaj się, przejdzie ci.
  • Odpowiedz
@Kopyto96 daj sobie czas, a co do Twojego podejścia do związku nie ma nic złego w tym, nie wkręcaj się za bardzo, zastanów się czy popełniłeś jakieś błędy i co poprawić u siebie jeżeli się da. Jest to zupełnie normalne to co czujesz po tylu latach związku.
  • Odpowiedz
Wiem, że mnie po prostu nikt nie zaakceptuje na dłuższą metę. Nie mam motywacji, nie wierzę w żadne uczucia, mam 27 lat i wszystko co miłosne już za mną.


@Kopyto96: Nie szukaj akceptacji w lasce
nie od tego one sa
one sa od rodzenia dzieci
one chca dwóch rzeczy:
1. Więcej
2. Czegoś innego
  • Odpowiedz
@Kopyto96: 6.5 roku związku, miesiąc po rozstaniu chłop zaskoczony że ciągle odczuwa skutki uboczne xd
Dojście do siebie może Ci lata zająć w zależności jak się skończyło i co to był za związek. Musisz się od nowa zbudować, ale najpierw muszą minąć emocje po rozstaniu. Zapomnij że to będzie krócej niż rok.
  • Odpowiedz