Aktywne Wpisy
Sig_mar +145
Kiedyś to było, kuuuurła
Minieri +239
Nocka w środku tygodnia to właściwie jedynie oczekiwanie na stałych klientów. Doskonale wiem kto i mniej więcej o której godzinie przyjdzie. Przed chwilą był właśnie pan po 2 Halne Megamocne. Zawsze przychodzi ze swoim pieskiem, kulawą kundelką Tośką którą przygarnął z Ciapkowa. Dzisiaj wyraźnie się spieszył bo zazwyczaj chętnie zamieniał kilka słów na różne tematy. Ostatnio opowiadał właśnie o piesku, o tym że weterynarz chciał jej tę kulawą łapkę amputuwać, ale on nie pozwolił i tak już 8 lat za nim drepcze. Dzisiaj chyba za zimno by przystanąć przy okienku i pogadać, albo za bardzo suszy i spieszy się do domu by opróżnić puszki z ilustracją niedźwiedzia i hasłem "potęga smaku".
Pracuję na tej stacji nieco ponad pół roku i jeszcze nie zdążyłem poznać wszystkich klientów o których słyszałem od ekipy która pracuje tu już od lat. Znam głównie tych którzy przychodzą w nocy, bo głównie nocki do tej pory miałem. Zaczęły mnie jednak męczyć więc poprosiłem o więcej dniówek. To zupełnie inna praca. Miejsce to samo, robi się w zasadzie to samo, ale wrażenia po dniówce są zupełnie inne. Kontakt z klientem jest często krótki i ogranicza się do wygłoszenia tych formułek i pytań które każą nam zadawać w razie gdyby zjawił się tajemniczy klient. Pytanie o apkę, propozycja czegoś z gastro, a jak klient chce fakturę to koniecznie muszę zaproponować kartę paliwową. Wszystko po jakimś czasie jest już zakodowane i działa się mechanicznie. Plus taki że ograniczone są często nudne i niechciane rozmowy. Ostatnio na dniówce kolega wpadł jednak na takiego klienta który dobre kilka minut stał przy kasie i opowiadał o rywalizacji między Dodgem a jakaś inną firmą. Otóż Dodge wypuścił superauto o nazwie Demon a tamci odpowiedzieli wypuszczając szybsze i nazwali je Exorcist. Mówił o tym ze wszystkimi detalami których nie sposób zapamiętać, widać po zaangażowaniu z jakim to opowiadał że to jego prawdziwa pasja, ale wyraźnie nie zauważył że nie udało mu się zainteresować tematem kolegi który jedynie kiwał głową nieudolnie próbując wykazać zainteresowanie.
Z tych klientów o których słyszałem od koleżanki jest taki chłopak którego jak twierdzi obsługiwała jeszcze jako dzieciaka i powoli obserwowała jak się stacza. Jak twierdzi na początku przychodził po a-----l jedynie z kolegami i tylko w weekendy, ale stopniowo, powoli się staczał. Dzisiaj często jest już nad ranem po coś picia, a od menela odróżnia go jedynie fakt że zawsze ma na sobie czyste, markowe ciuchy. Twarz, głos czy nawet sposób chodzenia dobitnie świadczą już jednak o chorobie alkoholowej.
Pisząc
Pracuję na tej stacji nieco ponad pół roku i jeszcze nie zdążyłem poznać wszystkich klientów o których słyszałem od ekipy która pracuje tu już od lat. Znam głównie tych którzy przychodzą w nocy, bo głównie nocki do tej pory miałem. Zaczęły mnie jednak męczyć więc poprosiłem o więcej dniówek. To zupełnie inna praca. Miejsce to samo, robi się w zasadzie to samo, ale wrażenia po dniówce są zupełnie inne. Kontakt z klientem jest często krótki i ogranicza się do wygłoszenia tych formułek i pytań które każą nam zadawać w razie gdyby zjawił się tajemniczy klient. Pytanie o apkę, propozycja czegoś z gastro, a jak klient chce fakturę to koniecznie muszę zaproponować kartę paliwową. Wszystko po jakimś czasie jest już zakodowane i działa się mechanicznie. Plus taki że ograniczone są często nudne i niechciane rozmowy. Ostatnio na dniówce kolega wpadł jednak na takiego klienta który dobre kilka minut stał przy kasie i opowiadał o rywalizacji między Dodgem a jakaś inną firmą. Otóż Dodge wypuścił superauto o nazwie Demon a tamci odpowiedzieli wypuszczając szybsze i nazwali je Exorcist. Mówił o tym ze wszystkimi detalami których nie sposób zapamiętać, widać po zaangażowaniu z jakim to opowiadał że to jego prawdziwa pasja, ale wyraźnie nie zauważył że nie udało mu się zainteresować tematem kolegi który jedynie kiwał głową nieudolnie próbując wykazać zainteresowanie.
Z tych klientów o których słyszałem od koleżanki jest taki chłopak którego jak twierdzi obsługiwała jeszcze jako dzieciaka i powoli obserwowała jak się stacza. Jak twierdzi na początku przychodził po a-----l jedynie z kolegami i tylko w weekendy, ale stopniowo, powoli się staczał. Dzisiaj często jest już nad ranem po coś picia, a od menela odróżnia go jedynie fakt że zawsze ma na sobie czyste, markowe ciuchy. Twarz, głos czy nawet sposób chodzenia dobitnie świadczą już jednak o chorobie alkoholowej.
Pisząc
Z pozytywów to przynajmniej tyle że powiedział iż była to przebudowa istniejącego pałacu, a nie jakaś "kamienica Skwarcowa wybudowana w miejscu wyburzonego Pałacu Saskiego" jak twierdzą niektórzy przeciwnicy odbudowy, mimo że jest to kompletną bzdurą. Ale nadal jest masakryczna ilość bzdur:
- to jakoby pałac po przebudowie nie miał nic wspólnego z architekturą polską i pierdzielenie o "ruskiej imperialnej architekturze" (mimo że projektantem był przecież Polak, a stylem normalny europejski klasycyzm który występuje w wielu innych warszawskich gmachach)
- to że pałac miał stanowić tło dla defilad zatem jest be (mimo że oryginalny Pałac Saski również przecież stanowił tło dla defilad, wystarczy spojrzeć choćby na poniższy obraz, defilady na Placu Saskim urządzano z prozaicznego powodu bo to był największy plac ówczesnej Warszawy, a nie dlatego że stał za tym jakiś ideologiczny powód w postaci przebudowanego Saskiego)
Warto też dodać że przebudowę Pałacu Saskiego (który w I połowie XIX wieku był w nienajlepszym stanie) z założeniem konkursowym połączenia Ogrodu Saskiego z placem planowano jeszcze przed powstaniem listopadowym. I projekty z tego okresu są dalece bardziej "petersburskie" - tutaj macie przykładowo projekt Idźkowskiego z 1829 roku, z półokrągłą bramą, przypominający mocno Gmach Sztabu na Placu Pałacowym, do tego z kolumną (było nie było) króla Polski Aleksandra I
https://cdn.architekturaibiznes.pl/fullquality/upload/galerie/112605/images/1920x0/jedna-z-niezrealizowanych-propozycji-przebudowy-palacu-saskiego-autorstwa-adama-idzkowskiego-251266.jpg
Jeśli już coś można nazwać represjami popowstaniowymi to to że Warszawa (która przed powstaniem była stolicą niepodległego państwa połączonego z Rosją jedynie unią personalną) nie otrzymała reprezentacyjnego gmachu na miarę stolicy który byłby porównywalny przepychem z Petersburgiem tylko wybrano dalece bardziej zachowawczy projekt przebudowy.
- sugerowanie że sobór Aleksandra Newskiego zbudowano niedługo po przebudowie i był z nią jakoś powiązany (kiedy w rzeczywistości miało to miejsce grubo ponad pół wieku później)
- wreszcie robienie z przebudowanego Saskiego jakiegoś symbolu poddaństwa na równi z wspomnianym soborem co już naprawdę jest absurdalne bo gdyby tak było to ten pałac by przebudowano z powrotem na wersję z czasów saskich albo rozebrano, a już na pewno nie umieszczano by w takim miejscu Grobu Nieznanego Żołnierza.
Niesamowite jest że przeciwnicy odbudowy żywią wobec tego budynku nawet nie niechęć co wręcz nienawiść, dalece większą niż warszawiacy którzy osobiście żyli w czasach zaborów.
[Tutaj macie link do artykułu, ciąg dalszy w komentarzach]
https://www.newsweek.pl/polska/spoleczenstwo/spor-o-palac-saski-to-po-prostu-smieszne-na-kremlu-powinni-bic-brawo/nfqzxqm
#palacsaski #saski #warszawa #architektura #zabytki #historia #newsweek
To nie są pytania Stępińskiego tylko praktycznie skopiowane 1:1 pytania Omilanowskiej z artykułu w GazWybie sprzed 10 lat krytykującego pomysł odbudowy:
"Nie wątpię, że są w Polsce, a zwłaszcza w Warszawie, ludzie, którzy marzą o odbudowie Pałacu Saskiego. Odczuwają sentymenty związane z własnymi wspomnieniami z młodości, naiwnie wierzą, że rekonstruowanie gmachów przywraca historyczną świetność miastu albo po prostu nie ufają współczesnym architektom. Warto jednak zadać sobie kilka pytań.
1. Czy rzeczywiście 20 lat świetności w funkcjonowaniu gmachu jako siedziby Sztabu Generalnego wystarcza, aby przykryć jego niesławę bycia siedzibą dowództwa wojsk rosyjskich, które zdusiły powstanie styczniowe?
No może stąd że (co każdy może sprawdzić) w latach pięćdziesiątych, sześćdziesiątych i siedemdziesiątych rozpisywano rozmaite konkursy na zagospodarowanie Placu Zwycięstwa? Część z nich zakładała odbudowę Saskiego i Brühla (jak choćby projekt Biegańskiego), część nie (np.: projekt Pniewskiego który zakładał tylko rekonstrukcję kolumnady i Pałacu Brühla), niektóre to wręcz zakładały wyburzenie nawet tych zachowanych reliktów GNŻ. Obojętnie od tego która wizja by zwyciężyła to mimo wszystko świadczy o tym że odbudowa GNŻ przez Stępińskiego to była prowizorka, a nie jakaś "wymowna trwała
Ano. Nie każę ludziom być entuzjastą tej odbudowy bo obiektywnie to idą na nią ciężkie pieniądze. Ale to nie znaczy że należy tolerować bzdury które są w tym temacie wygłaszane, co gorsza często przez ekspertów, bo przecież Omilanowska jest historykiem sztuki, podobnie Trybuś który rzekomo twierdzi że przedwojenny konkurs na przebudowę pl.Piłsudskiego dopuszczał wyburzenie pałacu. Nie wiem skąd on tę informację wytrzasnął, być może tak było, ale niech to udowodni,
Mimo pewnych wad Pałacu Jabłonowskich to nie wiem dlaczego akurat to jest ulubiony konik przeciwników rekonstrukcji. Owszem, jakość materiałów przeciętna, a kondygnacje są w połowie okien, ale to robił prywatny inwestor w latach 90. plus projekt był jeszcze ograniczony pobliskim blokami które psychofani LeCorbusiera postawili koło zabytkowego placu.
Też wolałbym żeby to była porządna odbudowa, ale alternatywą było zbudowanie nowoczesnego biurowca, a patrząc na architekturę lat 90. to by się
@Fennrir: ( ͡°( ͡° ͜ʖ( ͡° ͜ʖ ͡°)ʖ ͡°) ͡°)
Danie gorszych materiałów to zawsze zarobek. Można za zaoszczędzone pieniądze opłacic krewnych i znajomych królika. Więc duża