Wpis z mikrobloga

@Dlkvv: jakież to jest smutne i zarazem prawdziwe co mówisz, ten kraj to jedna wielka patola, gdzie ciężką pracą dorobisz się co najwyżej grupy inwalidzkiej ( ͡° ʖ̯ ͡°)
  • Odpowiedz
@Dlkvv: inaczej, pozew zbiorowy to setki rozpraw, zeznań dowodów, żeby w polskim prawie wypełnić zasadę prawdy obiektywnej. Chodzi o to, że potem jak jakaś strona jest niezadowolona z wyroku, złoży apelacje/kasację, bo uzna, że sąd nie dopełnił obowiązku dążenia do prawdy obiektywnej w procesie, bo nie przesłuchał tam jakiegoś Zenka, czy innej Janiny. Zeznanie pewnie będzie miało marginalny wpływ, ale 2-3 lata procesu jeszcze będzie. Lepiej zakładać osobne pozwy.
  • Odpowiedz
@dondon: powództwa z prawa pracy potrafią mieć pierwszy wyrok po 6 miesiącach, przynajmniej przed pandemią tak potrafiły. Mama sądziła się z byłym pracodawcą i po 4 miesiącach miała wyrok taki, że druga strona nie miała podstaw do apelacji.
  • Odpowiedz
@GoldenJanusz: takich rzeczy w Polsce jest więcej, a akurat ta się wybiła i to mocno. Znam przypadek jeszcze gorszy z większej firmy mającej L w logo. Post pracownika na grupce fb #nikogo. PIP działa tak by pracownik bał się zgodzić. Z wolnych sądów polscy mają duży opór by korzystać. Z bezsilności jest wpis gdzieś tam w internecie który ginie.

Firmy mają świetne warunki w Polsce by Januszować.
  • Odpowiedz
@kwaz1: dla mnie problem jest PIP. By zgłosić pracodawcę, to trzeba mieć mocne dowody, a zdobyć je bez łamania prawa... W nagrodę zostaje się czarną owcą. Z imienia i nazwiska w hemetucznych branżach jak marketing i grafika, wskakujesz jak ten który donosi. A to ważne, bo tam nadgodziny bo terminy to norma. A jak nadgodziny to pole do bycia Januszem biznesu.

Druga sprawa to sądy, to droga zabawa która ciągnie
  • Odpowiedz