Wpis z mikrobloga

DL (nie mylić z marką Laboga!) chwalił się kiedyś zakupem wygrzewarki do kabli (tak, takie urządzenia istnieją!). Deklarował przy tym, że wszystkie swoje kable wygrzewa na tym urządzeniu.
To jak to jest, że później użytkownik końcowy musi dodatkowo wygrzewać te same, wygrzane kable w swoim domu? I to przez minimum 150 godzin?
Czy to działa na podobnej zasadzie co opony w bolidach F1, że kable muszą być cały czas nagrzane, żeby dźwięki nie wypadały na zakrętach? XD
A jeśli tak, to po ilu godzinach grania taki kabel się zużywa i trzeba go wymienić?
Serio pytam XD

#tonskladowy - największe absurdy branży #audiovoodoo
Roszp - DL (nie mylić z marką Laboga!) chwalił się kiedyś zakupem wygrzewarki do kabl...

źródło: Zdjęcie z biblioteki

Pobierz
  • 15
@Roszp ja miałem jedną parę kabelków wygrzana pod Deicide. Szatan wylewał się z głośników. Coś pięknego. Stała się jednak tragedia, żona na tych kablach słuchała 10 godzin Skolima. DEICIDE brzmi teraz jak Lady Pank. Jestem zdruzgotany. Drogie Bravo czym wygrzac ponownie te kabelki, aby znów w moich głośnikach zawitał diabeł.