Wpis z mikrobloga

Kazali nam szczepić wietnamskie dzieci. Pojechaliśmy tam. Zaszczepiliśmy je. Przeciwko Heine. A potem wybiegł za nami stary człowiek. Płakał, nie mógł powiedzieć słowa. Wróciliśmy. Wietcong obciął ręce wszystkim zaszczepionym. Leżały tak, na kupie. Sterta małych rączek. Pamiętam, płakałem, szlochałem jak jakaś baba. Chciałem wyrwać sobie wszystkie zęby. Nie wiedziałem co robić, żeby pamiętać, żeby nigdy nie zapomnieć. I nigdy nie zapomniałem. A potem zrozumiałem. To było olśnienie, postrzał diamentową kulą między oczy. Pojąłem ich geniusz. To był geniusz. Wola, żeby coś takiego zrobić. Doskonała, prawdziwa, pełna, nieskażona i czysta. Zrozumiałem, że są od nas silniejsi, bo potrafili to znieść. Nie byli potworami. To byli wyszkoleni żołnierze. Walczyli całym sercem, mieli rodziny, własne dzieci, potrafili kochać. A jednak mieli siłę, siłę, żeby zrobić coś takiego. Gdybym miał 10 dywizji takich ludzi, nasze kłopoty szybko by się skończyły. Trzeba nam żołnierzy głęboko moralnych, a jednocześnie zdolnych rozbudzić w sobie pierwotny instynkt zabijania, bez uczuć, sentymentów, bez osądzania. Bo sądząc ponosimy klęskę.
#kononowicz
Pobierz KrzysztofSuchodolski - Kazali nam szczepić wietnamskie dzieci. Pojechaliśmy tam. Zasz...
źródło: czas nitrokalipsy
  • 4