Wpis z mikrobloga

W zeszłym tygodniu poszliśmy z żoną kupić mieszkanie. Na klatce tłok, gwarno, atmosfera jak na początku pandemii przy półce z papierem toaletowym. Zbliża się godzina prezentacji mieszkania, ludzie robią się nerwowi, zaczynają się przepychanki. Jakiś facet około pięćdziesiątki, gruby, z wąsem, zaczyna się kłócić z babcią w brązowym, wełnianym płaszczu śmierdzącym środkiem na mole. Konflikt się zaostrza, inni zaczynają kibicować to jednej, do drugiej stronie. Nagle babcia unosi trzymaną walizeczkę i zaczyna nią okładać faceta. W pewnym momencie puszcza zamek walizki, otwiera się wieko i ze środka na rozgrzane, zapocone, pokryte łupieżem głowy sypie się deszcz gotówki. Widownia zapomina o bójce, zaczyna chwytać banknoty. Jeden przez drugiego, wchodzą sobie na garby, wyrywają resztki przetłuszczonych włosów, wydrapują sobie oczy. To piekło przerywa krzyk. Towarzystwo zamiera, rozstępuje się, robiąc wolną przestrzeń wokół miejsca, skąd dochodzi wrzask. Na podłodze leży kobieta. Spodziewamy się najgorszego. Jednak lęk szybko ustępuje radości - to poród! Jedna z czekających akurat ma rozwiązanie. Chłopiec! Będzie mu Oskarek, mówi, a my wszyscy ocieramy łzy i dogadujemy się, że niech mały ma mieszkanie na start, więc pani wejdzie pierwsza do mieszkania. Pośrednik stoi już w otwartych drzwiach. Czysty, dobrze ubrany, światło zza pleców tworzy wokół niego świetlistą aureolę. Piękny niczym anioł! Z uznaniem kiwa głową i wyciąga w kierunku kobiety umowę, trzeba podpisać, zanim wejdzie do środka, do tego raju, który tym razem dla nas pozostanie niedostępny.

#nieruchomosci
  • 7
@the_good_guy: Pasta pastą, ale ~2 lata temu znajomy kupował mieszkanie z drugiej ręki. A że zmarła jakaś ciocia to rodzina chciała póki co po znajomych jak najszybciej (trochę też taniej niż rynkowo). Jak przyszedł na umówioną godzinę to było prawie tak jak w paście. Jacyś sąsiedzi cioci się dowiedzieli i składali już oferty bez oglądania, jakiś kuzyn wychodził z matką właśnie z oglądania mieszkania, a ze 3 kolejne były z nim